Rząd chce walczyć z samochodami w złym stanie. Na celowniku auta powypadkowe i z wyciętym DPF‑em
Niebawem w życie wejdą zmiany, które mają zmniejszyć liczbę poruszających się po drogach pojazdów w fatalnym stanie technicznym. Do walki z "gruchotami" rząd zamierza zaprzęgnąć usługę "Historia pojazdu", a także zmienić przepisy o przeglądach aut.
08.04.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:58
Walka informacją
Według najbardziej aktualnych danych średni wiek zarejestrowanego w Polsce samochodu wynosi 13,9 roku. To oznacza, że po naszych drogach porusza się wiele aut, które nie zapewniają bezpieczeństwa i nadmiernie zanieczyszczają powietrze. Rząd podjął już kroki, by wyeliminować takie pojazdy. Pierwszym posunięciem uderza w tych, którzy dają powypadkowym samochodom drugie życie.
Dla nikogo, kto interesował się zakupem używanego samochodu, nie jest tajemnicą, że rynek usiany jest pojazdami "z odzysku". Chodzi o powypadkowe egzemplarze, wobec których ubezpieczyciel orzekł szkodę całkowitą. Oznacza to, że wskutek zdarzenia w pojeździe zaszły tak duże zniszczenia, że nieopłacalne jest naprawianie go zgodnie z regułami sztuki. Dla wielu pojazdów orzeczenie szkody całkowitej wcale nie oznacza jednak przyszłości na złomie. Są one kupowane przez nieuczciwych handlarzy, a następnie naprawiane po kosztach, byle auto dobrze wyglądało. Potem trafiają one na sprzedaż. Bywa, że jako bezwypadkowe, niemal regułą jest umniejszanie przez sprzedającego skali zniszczeń, do jakich doszło podczas zdarzenia.
Jak dowiadujemy się z odpowiedzi Ministerstwa Infrastruktury na interpelację posłanki Agnieszki Hanajczyk, 1 marca 2020 r. wdrożono rozwiązania techniczne umożliwiające wprowadzenie do Centralnej Ewidencji Pojazdów przez zakłady ubezpieczeń danych na temat szkód istotnych zgłoszonych wobec pojazdów.
- Od 1 marca 2020 r. wysłaliśmy do Centralnej Ewidencji Pojazdów informacje o 5 927 szkodach istotnych. System UFG przekazuje informacje na bieżąco. Jako szkoda istotna klasyfikowane jest zdarzenie, w którym dochodzi do uszkodzenia elementów układu nośnego, hamulcowego lub kierowniczego - informuje Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Centralny Ośrodek Informatyki dodaje, że następnym krokiem będzie implementacja funkcjonalności, która w rządowej usłudze "Historia pojazdu" udostępni te dane.
Upublicznienie tych danych będzie miało ogromne znaczenie dla polskiego rynku wtórnego. Już dziś podawanie numeru VIN, numerów rejestracyjnych i daty pierwszej rejestracji w kraju - czyli danych pozwalających potencjalnemu nabywcy sprawdzić auto w „Historii pojazdu” - jest dobrą praktyką osób publikujących ogłoszenia o sprzedaży pojazdu. W serwisie otomoto.pl jest to nawet formalny wymóg, by w ogóle opublikować anons. Gdy "Historia pojazdu" będzie prezentowała dane na temat szkód istotnych, ceny takich aut bardzo mocno spadną, co sprawi, że "reanimacja" powypadkowych pojazdów będzie mniej opłacalna. To jednak nie koniec rządowych planów.
Stan techniczny pod lupą
Z odpowiedzi na interpelację wynika również, że Ministerstwo Infrastruktury nie próżnuje w kwestii zmiany systemu nadzoru nad stanem technicznym pojazdów. Sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Rafał Weber informuje, że wkrótce zostanie przedstawiony nowy projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, który wprowadzi zmiany w systemie kontroli pojazdów. Ma on zastąpić nowelizację, która utknęła na drodze legislacyjnej blisko finiszu - podczas drugiego czytania w Sejmie w grudniu 2018 r. wskutek sugestii Jarosława Kaczyńskiego. Jakich zmian należy się spodziewać?
Jak informuje sekretarz ministerstwa, nowe przepisy mają nawiązywać do porzuconego rozwiązania, więc najważniejszą kwestią pozostanie zwiększenie nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów. Jak w odpowiedzi na interpelację wspomina urzędnik, w regulacji chodziło o stworzenie "(...) nowego systemu wysokiej jakości badań technicznych pojazdów". Miałby on skuteczniej odsiewać pojazdy sprawne od tych, które nie gwarantują bezpieczeństwa i ograniczonej uciążliwości dla środowiska. Dziś na tym polu nie mamy się czym chwalić. Jak wynikało z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2017 r., w Polsce pieczątki przeglądu nie otrzymuje średnio 2 proc. pojazdów. W Niemczech jest to 23 proc., choć średni wiek samochodów używanych przez naszych zachodnich sąsiadów wynosi 9,5 roku, a więc o ponad 4 lata mniej niż u nas.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię poruszoną przez sekretarza Ministerstwa Infrastruktury. Wśród pomysłów, które zostały zarzucone w 2018 r., Rafał Weber przywołuje również "(...) karanie właścicieli aut i firm decydujących się czy podejmujących się usunięcia elementów pojazdu odpowiedzialnych za jakość odprowadzanych spalin". Chodzi tu o usuwanie filtrów cząstek stałych (DPF) w przypadku diesli czy katalizatorów w autach benzynowych. Dziś pierwsza z tych czynności jest jednym z najczęstszych wyborów właścicieli aut wysokoprężnych w momencie, gdy DPF zaczyna sprawiać problemy. Za sprawą jego usunięcia kierowcy oszczędzają tysiące złotych, ale jednocześnie zwiększają emisję cząstek stałych, a te negatywnie wpływają na zdrowie ludzi oddychających powietrzem, w którym są one zawieszone.
Jeśli rząd rzeczywiście zdecyduje się na penalizowanie wycinania DPF-ów i zlecania tej czynności, może to oznaczać gigantyczne zmiany na rynku wtórnym. Niewykluczone, że byłyby one głębsze niż karanie ingerencji we wskazania liczników pojazdów. Dziś aż 44 proc. sprowadzanych z zagranicy samochodów to diesle. Na rynku pierwotnym ich udział wynosi zaledwie 20 proc. Brak możliwości wycięcia DPF-u narażałby kupujących używane auta z tym podzespołem na spore koszty, bo jego wymiana na nowy może kosztować kilka, a nawet kilkanaście tys. zł. W efekcie popularność diesli zaczęłaby gwałtownie spadać. Zapewne z korzyścią dla czystości powietrza.
System kontroli nad pojazdami od dawna wymaga pilnej interwencji. Czas pokaże, czy rząd będzie miał odwagę na wprowadzenie gruntownych zmian. W końcu wyeliminowanie z ruchu nie w pełni sprawnych, ale tanich pojazdów z pewnością nie przysporzy władzy wielu zwolenników.