Rozpędził bugatti do 417 km/h, a sprawa trafiła do prokuratury. Teraz znalazła swój finał
Chociaż niemieckie autostrady słyną z odcinków bez ograniczeń prędkości, to warto zachować pewien rozsądek. Po tym, jak czeski milioner Radim Passer rozpędził swoje bugatti chiron do 417 km/h, zostały mu postawione zarzuty. Po kilku miesiącach może odetchnąć z ulgą.
27.04.2022 | aktual.: 14.03.2023 12:23
Na początku stycznia czeski milioner Radim Passer opublikował film, na którym rozpędza swoje bugatti chiron niemal do prędkości maksymalnej samochodu, osiągając niewyobrażalne dla wielu osób 417 km/h. Niemałe kontrowersje wywołał jednak fakt, że mężczyzna zrobił to na drodze publicznej. A dokładnie mówiąc, na 10-kilometrowym odcinku autostrady A2 między Berlinem a Hanowerem.
Oczywiście na danym odcinku nie obowiązywało ograniczenie prędkości, ale niemieckie prawo stanowi, że kierowca w każdej chwili musi mieć pełną kontrolę nad autem i każdy uczestnik ruchu drogowego ma zachowywać się na drodze tak, by nie narażać innych na niebezpieczeństwo i ryzyko utraty życia lub zdrowia.
Ze względu na prędkość i sam samochód sprawa błyskawicznie rozniosła się po internecie, docierając także do policji i niemieckich władz, które potępiły zachowanie Czecha oraz rozpoczęły śledztwo, czy nie doszło do złamania przepisów. Ostatecznie sprawa trafiła do prokuratury.
Mężczyźnie groziło nawet do dwóch lat więzienia za ewentualne złamanie par. 315d Kodeksu karnego, który nie tylko zabrania uczestnictwa, organizacji czy prowokowania wyścigów ulicznych, ale także lekkomyślnej i bezwzględnej jazdy w celu osiągnięcia jak najwyższej prędkości.
Zobacz także
Jak donosi Niemiecka Agencja Prasowa DPA, prokuratura w Stendal uznała, że nie doszło do złamania przepisów. Radim Passer bronił się, że bezpieczeństwo było dla niego priorytetem, dlatego wybrał prosty odcinek bez zakrętów z dobrą widocznością, próba odbyła się wczesnym rankiem, gdy natężenie na drodze jest bardzo małe, a przed głównym przejazdem odbył próbną rundę, by zobaczyć, czy na drodze nie ma żadnych przeszkód.
Jak widać, takie tłumaczenie przekonało prokuraturę. I choć Czech nie będzie miał postawionych zarzutów, to medialny rozgłos sytuacji sprawi, że chętni powtórzyć "wyczyn" Passera być może dwa razy zastanowią się przed potencjalną próbą.