Premiera Rolls-Royce'a Ghost Black Badge. Piotr Fus zdradził mi, kto kupuje te auta
Choć od debiutu pierwszego modelu z linii Black Badge minęło już pięć lat, to premiera każdego kolejnego jest nadal dla marki dużym wydarzeniem. Współwłaściciel Auto Fus Group Piotr Fus zdradził mi, kto w Polsce kupuje takie auta i dlaczego to robi.
Świat, jaki znamy, ulega historycznym przemianom. I mało który fakt obrazuje te przemiany – nie tylko motoryzacyjne – w tak dosadny sposób, jak linia modeli Black Badge w ofercie Rolls-Royce'a. Sami Brytyjczycy nazywają je "mrocznym alter ego" dotychczasowej oferty. W praktyce oznacza to, że auta z tej serii wyróżniają się twardszymi ustawieniami podwozia, większą mocą czy nawet - uwaga, uwaga - dźwiękiem silnika. W skrócie: wszystkim tym, o co NIE chodziło w tej szacownej marce przez pierwsze 100 lat jej istnienia.
Pod tym względem nowy Rolls-Royce Ghost Black Badge może wydawać się dla konserwatystów samochodem wręcz szokującym. Już sama druga generacja modelu Ghost jest konstrukcją bezprecedensowo zorientowaną na postęp: na jej pokładzie znajdziemy między innymi laserowe światła czy nowoczesne multimedia. Wariant Black Badge do tego repertuaru dodał jeszcze twardsze ustawienia zawieszenia, skrzynię biegów, która potrafi szarpnąć przy dynamicznej jeździe i ciut więcej mocy (29 KM).
Nie to, żeby wcześniej Duchowi brakowało mocy. Ghost Black Badge z pomocą potężnego silnika V12 o pojemności aż 6,75 l generuje całe 600 KM i atomowe 900 Nm momentu obrotowego. Tym sposobem ta mierząca przeszło 5,5 m długości majestatyczna limuzyna, którą sam producent określa jako "minimalizm w ekstremalnej postaci", rozpędza się do 100 km/h w 4,7 s i pędzi nawet 250 km/h. Pasażer z tyłu to wszystko może obserwować, siedząc w idealnie wyciszonej kabinie, w której znajdzie głębokie dywaniki z wełny merynosa i lodówkę na szampana.
Jak się jeździ takim autem? O tym miałem okazję już napisać, jako że Autokult - jako jedyna polska redakcja motoryzacyjna - został zaproszony na jazdy tym modelem jeszcze przed jego oficjalną premierą, podczas tajnego wydarzenia w Wielkiej Brytanii. O moim teście Rolls-Royce'a Ghosta Black Badge możesz przeczytać, klikając w link poniżej. Polskie wydarzenie było natomiast dla mnie pretekstem, by dowiedzieć się z pierwszej ręki od osoby, która prowadzi polski salon marki Rolls-Royce, jak wygląda przyjęcie tej nadal zaskakującej i nietypowej linii modelowej w naszym kraju. Kto kupuje takie samochody i dlaczego? Czy wybierane są wyłącznie w czarnym kolorze? Odpowiedzi mogą zaskoczyć.
Zobacz także
Mateusz Żuchowski: Decyzja o wprowadzeniu do oferty linii Black Badge była krokiem w nieznane nawet dla samego Rolls-Royce'a. Jak została przyjęta w Polsce?
Piotr Fus, Rolls-Royce Motor Cars Warszawa: Średnia wieku klientów w Polsce jest nieprzeciętna. W innych europejskich państwach czy na przykład w Turcji ta średnia wynosi ponad 60 lat. W Polsce jest to 50 lat. Modele z linii Black Badge cieszą się szczególnym zainteresowaniem klientów właśnie w tym wieku. Mam już kilka zamówień na prezentowany dziś samochód.
M.Ż.: Dlaczego te osoby wybierają właśnie wariant Black Badge?
P.F.: Nie tylko dlatego, że jest on mocniejszy czy szybszy. Dla wielu klientów liczy się fakt, że to najlepszy model marki, który można teraz kupić. Postrzegają go jako szczyt możliwości Rolls-Royce'a. Z naszej perspektywy mówimy nadal o wariancie po prostu innym, bardziej sportowym. Każdy klient może sam zdecydować, czy akurat takie wrażenia są mu potrzebne.
Świat coraz mocniej przenosi się w stronę silników elektrycznych, ale w Polsce wciąż królują silniki V8 i V12. Duże silniki są w cenie, moc jest w cenie. Na polskim rynku są klienci, którzy chcą zamanifestować swoje nastawienie do świata poprzez wybór aut elektrycznych, ale równolegle mamy też stosunkowo duże grono pasjonatów motoryzacji w tradycyjnym wydaniu.
Przy tym warto zaznaczyć, że benzynowy silnik V12 6,75 l Rolls-Royce'a spełnia wszystkie najnowsze normy emisji spalin. W obecnych czasach jest to osiągnięcie, które wpływa na ekskluzywność i cenę tego modelu. Spełnienie rygorystycznych norm emisji spalin z takim napędem jest możliwe, ale wymaga zastosowania najbardziej wyszukanych i zaawansowanych materiałów i technologii. Jest to osiągnięcie, które daje Rolls-Royce'owi wyjątkową pozycję w skali całego rynku.
M.Ż.: Co w takim razie zmieniła linia Black Badge z perspektywy samego producenta? Czy udało się jej poszerzyć grono odbiorców, czy raczej utrzymać za zmieniającymi się trendami?
P.F.: Mamy przez cały czas grono klientów, którzy nie prowadzą sami tych samochodów i kompozycja techniczna takiego modelu jak Ghost Black Badge nie jest czymś, co odpowiada ich potrzebom. Nie potrzebują tego, by ich rolls-royce był szybszy czy bardziej sportowo zestrojony, by było go słychać. Ciągle powiększa się jednak grono odbiorców, którzy sami siadają za sterami i dla nich każde 29 KM robi różnicę. Są też osoby, które myślą sobie, że jeśli jest już jeden egzemplarz tego modelu w mieście, to ich musi być w takim razie w wersji Black Badge. Tak działa natura ludzka na każdym poziomie i to się nie zmieni.
Nie jest to polska cecha. Rolls-Royce Motor Cars Warszawa przez szereg lat był odpowiedzialny za obsługę tej marki w krajach ościennych. Tam klienci są takimi samymi ludźmi. Interesuje ich na przykład to, co kupił ich znajomy czy jakaś znana postać. Ja oczywiście nie mogę im tego zdradzić. Naszym celem jest zadbanie o to, by każdy z tych wymagających klientów czuł się usatysfakcjonowany.
M.Ż.: Ja linię Black Badge traktuję nie tylko w kategoriach rynku, ale i jako wydarzenie społeczne. Jej obecność jest dla mnie dowodem na to, że zmienia się sposób korzystania z luksusu, również w Polsce, a przez to i charakter klientów na przykład Rolls-Royce'a.
P.F.: To prawda. Klienci Rolls-Royce'a coraz częściej sami prowadzą swoje samochody. Oczekują, że będą w nich wszystkie nowinki, pokroju Apple CarPlay czy Spotify, bo po prostu z nich korzystają. To, jak zmienia się ten rynek, dowodzą choćby samochody, które przybyły na polską premierę Ghosta Black Badge. Pomimo nazwy, auta z tej linii nie muszą być czarne. Jak widać, są obecne nawet w tak odważnych kolorach jak obecny tu Galileo Blue.
Kiedyś mówiło się, że rolls-royce to taki samochód starodawny, tak po brytyjsku skostniały. Dziś to zupełnie inna marka. Sam w Polsce sprzedałem już samochody w takich konfiguracjach kolorystycznych, że aż trudno to sobie wyobrazić. Choćby egzemplarz właśnie w tym niebieskim kolorze.
M.Ż.: Wbrew pozorom trudno o nowe rolls-royce'y w nudnych kolorach. Skąd się bierze ta większa skłonność polskich klientów tej marki do bardziej ekstrawaganckich wyborów niż w przypadku zwykłych samochodów?
P.F.: Auta Rolls-Royce'a obracają się w zupełnie innych realiach rynkowych. W przypadku samochodów seryjnych, nawet z segmentu premium, kolory czy wyposażenie często wybierane są ostrożnie ze względu na wartość rezydualną. Klient planuje kilkuletnią eksploatację, po której kończy mu się finansowanie lub planuje sprzedaż. Oryginalny kolor mocno komplikuje taki plan.
Co innego w przypadku klientów Rolls-Royce'a. Oni po prostu nie planują sprzedaży swoich aut. Gdy razem wybieramy konfigurację, to ja wiem, że to auto z nimi zostanie już na zawsze. To są samochody, które kupuje się z bardzo osobistych przyczyn i które łączą z właścicielami ważne wydarzenia z ich życia.
Ktoś kupił takie z okazji narodzin dziecka lub wnuka, ktoś odwoził swoim autem syna do ślubu i teraz dzieci cieszą się z udanego małżeństwa. Te auta stają się amuletami właścicieli lub ich wizytówką. Jedna z moich klientek wybrała dla swojego rolls-royce'a bardzo wyrazisty kolor - taki sam, jak lakier jej paznokci. Teraz nie potrafi sobie wyobrazić, by ktokolwiek inny jeździł tym samochodem.
Modele Rolls-Royce'a mają nawet inny cykl produkcyjny niż zwykłe auta. Nawet duże limuzyny takich marek jak BMW czy Mercedes-Benz zmieniają się co 5-6 lat. Ghost czy Phantom są w produkcji o wiele dłużej. Te wyjątkowe w skali całego rynku realia sprawiają, że wartość rezydualna tych samochodów jest jeszcze nieporównywalnie wyższa. One nigdy nie tanieją, a często drożeją w imponującym tempie.
Gdy już na polskim rynku pojawia się samochód z drugiej ręki, to jest to raczej któryś ze starszych modeli. W wąskim gronie klientów tej marki natychmiast staje się on bardzo poszukiwany. Jeden z takich samochodów pojawił się w naszym salonie i sprzedałem go do Krakowa. Od tamtego czasu egzemplarz ten zmienił właścicieli trzykrotnie i każdy z nich dobrze na tym aucie zarobił.
Zatem trochę cierpimy na brak używanych samochodów, bo żaden z moich klientów – a mam już ich trochę – nie chce sprzedawać mi z powrotem rolls-royce'ów ze swojej kolekcji, tylko dokupuje do nich kolejne. Po co im pieniądze zarobione na sprzedaży tego auta? One już im nic w życiu nie zmienią. To czyni moją pracę trudną, ale jestem przeszczęśliwy, bo to pokazuje, że samochody Rolls-Royce'a w Polsce nie kupują ludzie z przypadku.
M.Ż.: Kim są w takim razie polscy klienci Rolls-Royce'a? O jak dużej grupie odbiorców w ogóle rozmawiamy?
P.F.: Te osoby w Polsce są, ale dbają o swoją prywatność. Często na spotkania ja jeżdżę do klientów, a nie oni do salonu. Dużo ze sobą rozmawiamy, co się przenosi na personalne relacje, które zdecydowanie nie kończą się na samym momencie sprzedaży samochodu. Są to ludzie z całego kraju, nie tylko z Warszawy, ale i z innych miast, nawet bardzo małych miejscowości.
To są osoby z rodzin, które już od wielu pokoleń budowały swoje majątki, które z każdym kolejnym pokoleniem przekazują nie tylko swoje firmy, ale i wartości, kulturę pracy. Mamy w Polsce wynalazców, którzy zbudowali swoją pozycję w oparciu o patenty, z których korzysta się na całym świecie. Mamy w Polsce producentów takich rzeczy i na taką skalę, że aż w głowach nam się to nie mieści. Mamy też klientów z bardzo prostymi biznesami. To, co ich łączy, to fakt, że są to bardzo ciężko pracujący ludzie. To są osoby, które są żywym i szczerym dowodem na to, że ciężka praca popłaca. Dowodzą, jak bardzo nieprawdziwe jest powiedzenie, które kiedyś funkcjonowało w Polsce, że u nas "pierwszy milion to trzeba ukraść".
Teraz kupują samochód tej marki, by - jak to nazywam - zaznaczyć swoje miejsce na Ziemi. Rolls-royce'y nie są autami, które kupują osoby według zasady "zastaw się, a postaw się". Model Ghost, który tutaj widzimy, kosztuje od około 2 mln zł wzwyż. Osoby, które je wybierają, mają też samoloty, które kosztują po kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów euro. Zakup takiego samochodu zdecydowanie nie stanowi kresu ich możliwości finansowych.