Porsche Cayenne Turbo: pozwoliło mi zrozumieć magię tej marki. Wcale nie chodzi o silnik z tyłu
Co masz przed oczami, gdy myślisz "Porsche"? Jeszcze niedawno nikt nie pomyślałby o niczym innym niż dwudrzwiowym samochodzie sportowym. Dzisiaj mamy czas SUV-ów. Czasy Cayenne. Weekend z najmocniejszą wersją udowodnił mi, że to wcale nic złego.
Porsche Cayenne Turbo (2018) - test
Długo czekałem na swój pierwszy weekend z porsche. Myślałem, gdzie razem pojedziemy. Zastanawiałem się, co będziemy robić. Nadszedł przypadkiem, nieoczekiwany. Ekscytację budził dopisek "Turbo" do modelu. Zapał studził fakt, że chodziło o Cayenne. Nie chciałem zaczynać od SUV-a, który choć ważny — w końcu ten model uratował markę przed bankructwem — to nie jest kontynuacją legendarnej już "dziewięćset jedenastki". Teraz, gdy wspominam swoje obawy, pozostaje mi tylko się z siebie śmiać, ale po kolei.
Trzecia generacja Cayenne nie różni się specjalnie od poprzednika z wyglądu. Zmiany łatwo zauważyć z tyłu — tam miejsce pokaźnym świateł zastąpił wąski, stylowy pas przecinający klapę bagażnika. W gruncie rzeczy to dobra wiadomość. Cayenne pozostaje eleganckim autem i zdecydowanie nawiązuje stylistyką do innych porsche, takich jak Panamera czy 718. Nie znajdziemy w nim elementów z 911, ale przecież nie o to tu chodzi.
Wersja Turbo to kwintesencja subtelności. Większe felgi i żółte zaciski opcjonalnych hamulców ceramicznych mogą zdradzać większe osiągi, ale zauważą je tylko ci, którzy wiedzą czego szukać. Podobnie sprawa ma się z czterema końcówkami wydechu wkomponowanymi w tylny zderzak. Od tego samochodu nie bije pozerstwem, nie przechwala się. Ot, zwykłe Cayenne. O ile w ogóle o Cayenne można powiedzieć, że jest zwykłe.
Przeczytaj test Porsche Cayenne S
Wystarczy podnieść maskę, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Koła napędza tu potężne V8 o pojemności 4 litrów. Dzięki podwójnemu turbodoładowaniu osiąga 550 KM i 770 Nm. Testowany egzemplarz był wyposażony w opcjonalny Performance Start ucinający czas potrzebny na rozpędzenie się do setki do 3,9 sekundy. W ofercie Porsche są 911, którym sprint ten zajmuje więcej, a przecież żadne z nich nie pomieści wygodnie 5 osób i bagażu.
Trzeba bowiem pamiętać, że Cayenne to olbrzymi samochód. Ma blisko 5 metrów długości i 2 metry szerokości, przez co niektóre z miejsc parkingowych po prostu odpadają. Duże wymiary przekładają się na przestrzeń wewnątrz. W Cayenne miejsce nie brakuje ani z przodu, ani z tyłu, ani nawet w praktycznym bagażniku. Pomieści 760 litrów — gdy spakowałem do niego zakupy, było mi głupio, że nie kupiłem jakiejś szafy, by wykorzystać choć połowę jego pojemności.
Potęgę tego SUV-a czuć także zza kierownicy, ale nie przytłacza. Pozycja kierowcy jest wzorowa, nie ma się wrażenia, jakby siedziało się zbyt wysoko. Jest to spowodowane dość wysoko poprowadzoną konsolą centralną znaną chociażby z Panamery. Jednak w tym wypadku Porsche nie postawiło na pełny futuryzm — kratki nawiewów ciągle obsługuje się ręcznie. Wszystko jest ergonomicznie rozmieszczone i bardzo intuicyjne. Mimo nietypowych kontrolerów np. klimatyzacji, w mig można załapać, co gdzie jest i używać funkcji bezwzrokowo.
Na szczególne uznanie zasługuje olbrzymi wyświetlacz systemu inforozrywki. W żadnym innym aucie nie widziałem ekranu tak dobrej jakości. Kolory są żywe, wyświetlane treści ostre. Sam interfejs jest intuicyjny, a do tego wspiera standardy CarPlay i Android Auto. Do tego został sparowany z genialnymi głośnikami firmy Burmester (za ponad 23 tys. zł). Dlatego z bólem piszę, że w niektórych miejscach poziom spasowania czy użytych materiałów nie pasuje mi do ceny samochodu. Plastikowe wstawki na kierownicy czy trzeszczący uchwyt przy konsoli centralnej zaburzają ten obraz niemieckiej perfekcji.
O tych niedoróbkach można zapomnieć w kilka chwil po przekręceniu wihajstra zastępującego kluczyk. Z wydechu odbywa się pomruk V8 przypominający o mocy auta. Spokojnie, nie jest to donośny bulgot, który obudzi sąsiadów. To raczej informacja dla kierowcy, by zdawał sobie sprawę z mocy dostępnej pod prawą stopą. Po ustawieniu przełącznika w tryb O Cayenne Turbo zachowuje się... zwyczajnie. Zawieszenie łagodnie wybiera nierówności, ośmiobiegowy „automat” delikatnie zmienia biegi. Wszystko odbywa się w komforcie.
Dociśnij jednak pedał gazu, a wielki SUV wyrwie przed siebie niczym wściekły niedźwiedź, wydając przy tym ryk podobny do okrzyku wściekłego niedźwiedzia. Przy czym nie stanie się to od razu. Skrzynia biegów musi zredukować przełożenia. Niecierpliwi mogą to zrobić samemu używając łopatek przy kierownicy lub przełączyć auto w tryb S. Utwardza zawieszenie, zwiększa czujność pedału gazu, wyostrza działanie skrzyni biegów. Wtedy wszystko odbywa się jeszcze szybciej.
Uwierzcie mi jednak, że to nie jest nic specjalnego. Duże auto, które wyrywa do przodu jak oszalałe to coś, co znamy od lat. Daniem popisowym Cayenne Turbo są zakręty. Na początku podchodziłem do nich bardzo ostrożnie. Z czasem zacząłem nabierać pewności — na krętej drodze ten ciężki SUV zachowuje się jak prawdziwy samochód sportowy. Tak, jest ciężki, ale w ogóle tego nie czuć, nawet seria zakrętów nie stanowiła problemu. Trzyma się drogi niczym mocny magnes, a precyzyjny układ kierowniczy pozwala idealnie wcelować w łuk. Gdy przyjdzie się zatrzymać, ceramiczne hamulce zrobią to na niespotykanie krótkim dystansie.
Magia inżynierów z Zuffenhausen swoje kosztuje (jest to osiągane dzięki opcjom za ponad 70 tys. zł), ale umówmy się, wybierając porsche trzeba być gotowym na wydatki. Tylko, że w tym wypadku łatwo zrozumieć, za co się płaci. Samo Cayenne też do tanich nie należy. W tej wersji to wydatek przynajmniej 681 tys. zł. Czy warto? Wydaje mi się, że trudno o bardziej kompletny samochód.
Do Cayenne podchodziłem trochę nieprzekonany. Ostatecznie cieszę się, że na mój pierwszy weekend z porsche przypadł właśnie ten model. Łatwo jest zakochać się w 911, jeszcze łatwiej w jej mniejszym bracie. Tymczasem Cayenne pozwala zrozumieć, skąd się bierze magia Porsche. Daje posmakować tego technicznego kunsztu, który jest skrzętnie opakowany w formę samochodu. A samo Cayenne Turbo to idealny przykład Sport Utility Vehicle, w którym ani sport, ani użyteczność nie są ograniczane na rzecz tego drugiego. Majstersztyk.
- Jeździ jak marzenie
- Nieziemskie osiągi przy fenomenalnym komforcie jazdy
- Brzmi genialnie
- Jest przestronne i wszechstronne
- Ceny dodatków
- Spore wymiary utrudniające manewrowanie w mieście
- W niektórych miejscach poziom spasowania mógłby być lepszy
Porsche Cayenne Turbo (2018) - dane techniczne
Silnik i napęd: | ||
---|---|---|
Układ i doładowanie: | V8 twin turbo | |
Rodzaj paliwa: | Benzyna | |
Ustawienie: | Wzdłużne | |
Rozrząd: | DOHC 32V | |
Objętość skokowa: | 3996 cm³ | |
Moc maksymalna: | 550 KM przy 5750 rpm | |
Moment maksymalny: | 770 Nm | |
Skrzynia biegów: | automatyczna Tiptronic S, 8-biegowa | |
Typ napędu: | Na cztery koła (AWD) | |
Hamulce przednie: | Ceramiczne | |
Hamulce tylne: | Ceramiczne | |
Zawieszenie przednie: | Pneumatyczne | |
Zawieszenie tylne: | Pneumatyczne | |
Średnica zawracania: | 12,1 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 285/40 ZR21 | |
Koła, ogumienie tylne: | 315/35 ZR21 | |
Masy i wymiary: | ||
Typ nadwozia: | SUV | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Masa własna: | 2175 kg | |
Ładowność: | 770 kg | |
Długość: | 4926 mm | |
Szerokość: | 2194 mm | |
Wysokość: | 1673 mm | |
Rozstaw osi: | 2895 mm | |
Rozstaw kół przód/tył | 1680/1673 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 75, opcjonalnie 90 l | |
Pojemność bagażnika: | 770 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 4,1 s (Lauch Control: 3,9 s) | |
Prędkość maksymalna: | 286 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 16,4 l/100 km | 19,8 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 9,5 l/100 km | 10,8 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 11,9 l/100 km | 15,3 l/100 km |
Emisja CO2: | 213 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | ||
Cena: | ||
Cena egzemplarza testowego: | 874 422 zł | |
Wersja silnikowa od: | 681 080 zł | |
Model od: | 361 330 zł |