Po powrocie z 24 h Le Mans 2017 - 9 powodów, dla których musisz pojechać za rok

Po powrocie z 24 h Le Mans 2017 - 9 powodów, dla których musisz pojechać za rok

Mariusz Zmysłowski
23 czerwca 2017

Przedostatni weekend czerwca spędziliście ze mną i z Szymonem Jasiną na Facebooku i Instagramie, obserwując zmagania kierowców w najwspanialszym wyścigu świata. Ja od lat śledziłem całodobowego giganta w telewizji. W tym roku po raz pierwszy byłem na miejscu. Oto 9 powodów, dla których każdy, kto we krwi ma benzynę, powinien pojechać na 24 h Le Mans.

To jedyny taki wyścig w kalendarzu sportów motorowych

Sezon WEC trwa od wiosny do jesieni i każdy z 9 wyścigów, które się nań składają, to długodystansowy maraton. Każdy, oprócz 24 h Le Mans trwa 6 godzin, co i tak oznacza dystans znacznie większy, niż w przypadku GP Formuły 1. Ostatecznie w trakcie całego sezonu kierowcy walczą o tytuł mistrzowski serii. Ten jednak ma znacznie mniejsze znaczenie, niż sam 24-godzinny gigant.

Wyobrażacie sobie, że po zdobyciu mistrzostwa w Formule 1 jakikolwiek zespół miałby kwaśną minę, bo nie udało mu się zwyciężyć np. w Monako? Naturalnie to historyczne, koronne Grand Prix, jednak jego wynik odchodzi w zapomnienie, jeśli teamowi uda się stanąć na szczycie podium na koniec sezonu. W WEC jest inaczej.

24 h Le Mans 2017
24 h Le Mans 2017© fot. Mariusz Zmysłowski

24-godzinny wyścig w Le Mans, chociaż jest częścią serii, jest absolutnie priorytetowym wydarzeniem w kalendarzu. Toyota ma już na koncie tytuł mistrzowski, a i tak w zespole pozostaje niedosyt, spowodowany brakiem wygranej w Le Mans. Niestety tegoroczny wyścig okazał się pechowy, podobnie jak ten w ubiegłym roku, gdy auto nie wytrzymało kilka minut przed końcem 24-godzinnego giganta.

To prawdziwe święto motorsportu

Tutaj w jednym miejscu jest wszystko – kosmicznie wyglądające bolidy prototypowe klas LMP, spektakularnie zmodyfikowane wozy GTE, a także maszyny GT3 z serii towarzyszących.

Jednym z najwspanialszych przeżyć, jakich doświadczyłem w trakcie pobytu w Le Mans, był spacer na tyłach garaży i trybun, w trakcie którego echem po całej okolicy roznosiły się dźwięki piekielnie mocnych silników. Wysokoobrotowe jednostki wypełniają swoim brzmieniem całą okolicę – było je słychać nawet w oddalonym o 20 minut jazdy tramwajem hotelu.

24 h Le Mans 2017 - parada przed wyścigiem
24 h Le Mans 2017 - parada przed wyścigiem© fot. Mariusz Zmysłowski

O tym, że to prawdziwe święto, może świadczyć też atmosfera, która panuje na mieście. Przez kilka dni przed wyścigiem, gdy odbywają się kolejne kwalifikacje, a szczególnie w piątek, czyli w przeddzień głównego wydarzenia, całe miasto wypełnione jest miłośnikami sportów motorowych. Przez Le Mans przejeżdża parada kierowców, pojawiają się na niej szczególne osobistości, takie jak Derek Bell. Miasto żyje wyścigiem i to widać wszędzie – w restauracjach, na dworcu, na każdej ulicy. Obrazy, plakaty i flagi wypełniają okolicę.

Kierowcy i zespoły to prawdziwi herosi

W Le Mans nie wystarczy przygotować szybkiej konstrukcji i mieć skutecznego kierowcę. Tutaj liczy się też wytrzymałość – zawodników, zespołu i maszyn. Ten wyścig to nie szybka bitwa, a intensywna, ale długa wojna.

24 h Le Mans 2017
24 h Le Mans 2017© fot. Mariusz Zmysłowski

Właśnie dlatego kierowcy i zespoły zasługują na ogromny szacunek. Ja po dobie, którą przerwałem tylko krótkim snem, czułem się wyczerpany, a byłem tylko kibicem. Co prawda pracującym, z aparatem w ręku, ale jednak mój wysiłek był z pewnością znacznie mniejszy, niż w przypadku kierowców i zespołów. Poza tym nie pracowałem pod tak ogromną presją. Na sukces nie liczą tylko zespoły, ale i gigantyczne rzesze wiernych kibiców.

Atmosfera w padoku i na terenie całej imprezy

Byliście kiedyś na festiwalu muzycznym? 24 Heures du Mans jest dokładnie tym, tylko w znacznie większej skali i z samochodami. To jedna wielka impreza, w trakcie której samochody są podstawą do fetowania. W przerwie od oglądania zawodów wszyscy się doskonale bawią. Ludzie z różnych państw wspólnie grillują, śpiewają i imprezują przy różnych atrakcjach.

24 h Le Mans 2017
24 h Le Mans 2017© fot. Mariusz Zmysłowski

To wydarzenie, które pod względem atmosfery przewyższa wszystko, co miałem okazję zobaczyć w Polsce. Nawet bardzo klimatyczna, lubiana przeze mnie Barbórka nie może się równać z Le Mans. Wiem, że to porównanie bardzo brutalne ze względu na skalę obu przedsięwzięć, ale myślę, że świetny klimat grudniowego rajdu może być dobrym wyznacznikiem.

Ludzie

Atmosfera to oczywiście też sami ludzie, którzy pojawiają w Le Mans. Wszystkich ściąga tu jedno – motorsport. Dlatego wszystkich łączy jeden, wspólny temat dyskusji. Tu kibicuje się wspólnie, nawet jeśli jest się w konkurujących ze sobą obozach. To świetnie pokazuje, że współzawodnictwo, nawet na najwyższym szczeblu, może łączyć. Może piłka nożna mogłaby się czegoś tu nauczyć?

24 h Le Mans 2017
24 h Le Mans 2017© fot. Mariusz Zmysłowski

Wspaniałe jest też podejście kibiców do samego sposobu spędzania czasu wokół toru i nocowania. Słyszałem legendy o tym, jakie samochody parkują na polu namiotowym, ale i tak było to dla mnie nieco zaskakujące. Tylko tu zobaczycie przy rozbitych małych obozowiskach nie tylko rodzinne kombi, czy kompaktowe auta. Sam w tym roku widziałem namioty obok takich aut jak Lotus Evora, Audi R8 czy nawet Aston Martin DB5. Wszyscy świętują razem, bo łączy ich miłość do piekielnie szybkich maszyn.

Na koniec dnia, gdy myślicie, że widzieliście wszystko i już nic was już nie zaskoczy, pojawia się człowiek jeżdżący w wannie wokół jednego z rond przy torze.

24 h Le Mans 2017 - facet jeżdżący w wannie po rondzie przed jednym z wyjść z toru
24 h Le Mans 2017 - facet jeżdżący w wannie po rondzie przed jednym z wyjść z toru© fot. Mariusz Zmysłowski

Nigdzie na torze nie dzieje się tak wiele i tak intensywnie

Mogłoby się wydawać, że skoro 24 h Le Mans trwa całą dobę, wszystko będzie rozwleczone, a wyścigowi będzie brakowało tempa. W końcu bezpieczniej jest czekać i czaić się długo na okazję, niż wściekle atakować zawsze, gdy nadarzy się taka możliwość. Nic bardziej mylnego. Owszem, kierowcy często muszą wykazać się cierpliwością, ale nie zmienia to faktu, że walka trwa tu całą dobę. Często sprzyjają temu zdarzenia, które są niepożądane przez same drużyny.

24 h Le Mans 2017 - uszkodzony Aston Martin
24 h Le Mans 2017 - uszkodzony Aston Martin© fot. Mariusz Zmysłowski

Doskonały przykład mieliśmy w tym roku, gdy czołówka LMP1 odpadła z wyścigu i znajdujące się na odległej pozycji Porsche z numerem 2 musiało gnać szybko naprzód, by przed końcem wyprzedzić prowadzący bolid LMP2.

Duży wachlarz zespołów fabrycznych

24 h Le Mans 2017
24 h Le Mans 2017© fot. Mariusz Zmysłowski

W Le Mans każdy znajdzie sobie zespół do kibicowania. To zasługa wielu klas i wielu fabrycznych zespołów, które startują w tym dobowym starciu. Naturalnie można kibicować teamom prywatnym, ale z reguły najwięcej emocji wzbudza walka między tymi, którzy reprezentują producentów.

W tym roku na starcie mogliśmy oglądać Toyoty, Porsche (nie tylko w LMP1), Fordy, Astony Martiny, Ferrari i Chevrolety Corvette. Stawka bogata jest także w inne konstrukcje, z którymi sympatyzować można z różnych innych powodów. Tegoroczny wyścig był udany dla miłośników kina akcji – zespół Jackie Chan Racing zdobył 2. i 3. pozycję w klasyfikacji generalnej.

Wiele ważnych starć naraz

24 h Le Mans 2017 - walka o najwyższe miejsca w GTE Pro
24 h Le Mans 2017 - walka o najwyższe miejsca w GTE Pro© fot. Mariusz Zmysłowski

Wspomniane już cztery klasy ścigające się w jednym czasie, na jednym torze, sprawiają, że zawsze coś się dzieje. Bitwy mogą odbywać się o prowadzenie lub poszczególne miejsca na podium w LMP1, LMP2, GTE Pro, GTE Am oraz w klasyfikacji generalnej. Dzięki temu widz nigdy się nie nudzi. Zawsze trwa jakaś potyczka. Z wielką przyjemnością obejrzałem w tym roku bitwę między Fordem, Corvette'ą, Porsche i Astonem Martinem o podium. Tylko w ciągu ostatnich minut starcia wydarzyło się tak dużo, że emocji wystarczyłoby na cały, osobny wyścig.

Dodatkowej widowiskowości nadaje fakt, że na torze są piekielnie szybkie samochody GTE, jeszcze szybsze LMP2 i ultraszybkie LMP1. Dzięki temu nie dochodzi do sytuacji, w której para liderów przez kilka okrążeń tylko delikatnie się przepycha, szukając okazji do ataku i sposobu na skuteczną obronę, gdzie ta pierwsza może nigdy się nie nadarzyć. Wolniejsze samochody są w stanie pokrzyżować szyki w tych bataliach. Mimo niebieskich flag i migania światłami jedni trochę przeszkadzają drugim, co ubarwia te starcia.

Widoki zapierają dech w piersiach

24 h Le Mans 2017 - Ford GT, prywatny odrzutowiec, helikopter i zachód słońca w jednym
24 h Le Mans 2017 - Ford GT, prywatny odrzutowiec, helikopter i zachód słońca w jednym© fot. Mariusz Zmysłowski

Czy jadłem kiedykolwiek wspanialsze śniadanie niż to, które miałem przyjemność skonsumować o poranku przy jednej z szykan na torze w Le Mans? Nie – ten posiłek, dla którego tłem były niesamowite Fordy GT, Porsche 919 czy Corvette'y (dające także doskonałą ścieżkę dźwiękową), nie może równać się absolutnie żadnemu innemu śniadaniu, jakie jadłem w swoim życiu (nie mówcie mojej żonie).

Podobnie jest z zachodem słońca. Z tarasu stanowiska Forda widziałem jak złota tarcza powoli opada za horyzont, wydłużając coraz bardziej cienie zmęczonych już samochodów, sunących – jedne do alei serwisowej, inne do prostej start-meta. Nigdzie nie ma takich zachodów jak nad Circuit de la Sarthe.

24 h Le Mans 2017 - Aston Martin Vantage nocą na prostej start-meta
24 h Le Mans 2017 - Aston Martin Vantage nocą na prostej start-meta© fot. Mariusz Zmysłowski

Dech w piersiach tor zapiera również w nocy. Trybuny przy prostej start-meta nie są już tak szczelnie wypełnione, jak na początku francuskiego giganta, ale samochody wcale nie zwalniają. Niesamowicie oświetlone bolidy (barwne dodatki mają ułatwić zespołom odróżnienie aut, a trzy lampki na bokach wskazują, jeśli mamy do czynienia z miejscem 1., 2. lub 3 w danej kategorii) mkną tym wąwozem z ogromnymi prędkościami, zostawiając za sobą echo swoich wysilonych silników i kolorowe smugi świateł.

Tegoroczny wyścig 24 h Le Mans już za nami. Wkrótce opowiem wam jeszcze jak wygląda praca zespołu, który startuje w tym gigancie i jaka atmosfera panuje w samym garażu. Tymczasem już nie mogę się doczekać kolejnej edycji, która (niestety) dopiero za rok. Na otarcie łez – przed nami jeszcze 6 rund WEC w tym roku. Najbliższa to 6 h Nürburgringu. Odbędzie się 16 lipca.

Źródło artykułu:WP Autokult
relacjewyścigiFerrari
Komentarze (6)