GTC4Lusso T - pierwsze, czteromiejscowe Ferrari z doładowanym V8 [aktualizacja]
Na kilka dni przed oficjalnym debiutem w Paryżu, Ferrari pochwaliło się nową wersją modelu GTC4Lusso. To pierwsze, czteromiejscowe auto tej marki napędzane doładowanym silnikiem V8.
22.09.2016 | aktual.: 14.10.2022 13:57
GTC4Lusso zadebiutowało w marcu tego roku, podczas międzynarodowego salonu samochodowego w Genewie. Jak przystało na następcę FF-a, pod maską zagościł potężny, wolnossący silnik V12. Teraz do gamy dołącza słabszy, lecz doładowany motor V8, który może stanowić ciekawą alternatywę dla większego brata.
Silnik ten pochodzi z modelu 488 GTB i generuje 610 KM mocy oraz 760 Nm maksymalnego momentu obrotowego. To wystarczy, żeby osiągnąć setkę w 3,5 sekundy. Zaledwie 0,1 sekundy wolniej niż w wersji V12. Większe różnice dostrzeżemy w prędkości maksymalnej. V8 rozpędza się bowiem do 320 km/h, podczas gdy V12 pojedzie o 15 km/h szybciej.
Trzeba jednak przyznać, że jak na 80-konną różnicę w mocy, osiągi nie uległy znaczącemu pogorszeniu. Zawdzięczamy to lżejszej konstrukcji. GTC4Lusso T waży 1740 kg, a więc o 50 kg mniej niż wydanie V12. Jak uzyskano taką oszczędność masy? Zrezygnowano z napędu na cztery koła, co z pewnością dla wielu klientów będzie stanowić dodatkową atrakcję i przewagę nad pierwotną odmianą.
Oprócz zastosowania nowego silnika i napędu na tył, inżynierowie Ferrari zdecydowali się także na modyfikacje układu kierowniczego oraz usztywnienie zawieszenia. Popracowano też nad brzmieniem wydechu i przyspieszeniem reakcji przepustnicy. Dzięki tym poprawkom, V8 mimo mniejszej mocy ma sprawiać wrażenie bardziej narowistego i zwinniejszego samochodu niż odmiana V12.
Dodatkowym zyskiem, choć z pewnością niezbyt istotnym dla właścicieli Ferrari jest znacznie obniżone spalanie. Nowy, doładowany silnik zadowala się średnio 11 litrami benzyny na 100 km, podczas gdy widlasta dwunastka potrzebuje o 4 litry więcej. Niewykluczone, że to niejedyny aspekt ekonomiczny, ponieważ V8 powinno być także nieco tańsze od wydania oferowanego dotychczas.
Doładowane jednostki coraz częściej trafiają pod maski Ferrari, co może oburzać niektórych wielbicieli marki. Dopóki jednak Włosi pozostawiają klientom wybór, nie rezygnując z potężnych silników wolnossących, nie mamy nic przeciwko takim praktykom. Pytanie tylko, czy nie jest to pierwszy krok w kierunku całkowitego "uturbienia" gamy Ferrari.
[aktualizacja 30 września]
Ferrari oficjalnie odsłoniło swoją nowość w Paryżu, udostępniając przy tym nowe fotografie, które publikujemy poniżej.