Pierwsza jazda: Toyota GR Yaris po liftingu — pasja w najczystszej postaci
Jak stworzyć jeden z najlepszych sportowych samochodów w historii? Model, który ma wszystko, aby stać się legendą? Tak dobry, a zarazem absurdalny, że nie żadnego logicznego powodu, aby powstał? Na to pytanie chciałem odpowiedzieć, jeżdżąc nową i mocno zmienioną wersją Toyoty GR Yaris. Samochodu, który ma tylko jedną wadę.
Narodziny nowej legendy
Toyota to marka, która kojarzy się z oszczędnymi, praktycznymi, niezawodnymi, ale przy tym raczej nudnymi samochodami, które kupuje się rozumem, a nie sercem. Kilka lat temu usłyszeliśmy, że Japończycy chcą zmienić ten wizerunek. I w ten sposób najpierw dostaliśmy Toyotę GT86, a później rozwój całego działu Gazoo Racing i modeli z literami GR w nazwie. Duchowy następca Celiki, nowa Supra, a wreszcie ekstremalne wersje Yarisa — to samochody z gatunku, którego spodziewaliśmy się już nigdy nie zobaczyć.
Czy zmieniły obraz Toyoty? Niespecjalnie. Przeciętnemu kierowcy japońska marka raczej nadal kojarzy się z rozsądkiem. I moim zdaniem to dobrze — to w końcu ta cecha stoi za sukcesem Toyoty. Z drugiej strony mamy Akio Toyodę. Wnuka założyciela firmy, byłego szefa całego koncernu, a dziś prezesa zarządu. A przede wszystkim prawdziwego pasjonata sportów motorowych, który sam uwielbia się ścigać.
Mam wrażenie, że cały projekt pod nazwą Gazoo Racing to osobista inicjatywa Akio. Dzięki temu, że firma zarabia tak dużo, może sobie pozwolić na zaspokajanie widzimisię prezesa. Przecież w Japonii nie ma miejsca na kwestionowanie pomysłu szefa i zarazem spadkobiercy toyotowego tronu. Nam pozostaje tylko się cieszyć z tego powodu.
Osobiste zaangażowanie pełnego pasji Toyody przekłada się na to, czym jest sportowy oddział japońskiej marki. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzięki temu Toyota ma sportowe ramię, w którym najbardziej czuć miłość do czystej przyjemności z jazdy. Zresztą podobnie wygląda historia zespołu rajdowego japońskiej marki startującego w WRC. Wszystko zaczęło się od przyjacielskiego spotkania Akio Toyody z Tommim Mäkinenem. Efekt — cztery tytuły mistrzowskie dla zespołu i pięć dla kierowców zdobyte od 2017 r. Nie zapominajmy też o innych sportach motorowych i sukcesach Japończyków w Rajdzie Dakar oraz wyścigach długodystansowych z Le Mans na czele.
Księgowi musieli dostać zawału
Czemu o tym wszystkim piszę? Gdyż najnowszym efektem tej pasji jest ulepszona Toyota GR Yaris. Dla tych, którzy nie wiedzą, czym jest ten model, powiem tylko tyle, że zapomnijcie o typowych hot-hatchach, które mają po prostu mocniejszy silnik i trochę poprawione zawieszenie. GR Yaris to zupełnie inna bestia niż standardowy przedstawiciel segmentu B. To auto niemal wyczynowe, któremu bliżej do rajdówki, niż może się wydawać.
To właśnie dlatego udałem się do Finlandii. Cele były dwa — pierwszym była siedziba zespołu rajdowego Toyota Gazoo Racing WRT, a drugim zamarznięte jezioro z przygotowanym dla nas torem lodowym.
Zacznijmy od tego pierwszego. Jestem przekonany, że powstanie Toyoty GR Yaris nie ma żadnego logicznego uzasadnienia. Byłbym pod wrażeniem, gdyby Japończycy wychodzili na zero na tym projekcie, a jeśli już zarabiają, to tak niewiele, że normalnie księgowi by się nie zgodzili. Na szczęście Akio Toyoda mógł pozwolić sobie na wydanie kasy na ten zrodzony z pasji projekt. GR Yaris jest tak bliski rajdówki, że na jego bazie powstają samochody klasy Rally2 i przygotowywane są w fińskim mieście Jyväskylä w siedzibie ekipy WRT.
Oczywiście, zwiedzając to miejsce, mogłem też zobaczyć, jak powstają samochody topowej klasy Rally1. Jednak trzeba pamiętać, że dziś najszybsze samochody startujące w WRC nie mają żadnego związku z autami seryjnymi. Jedynie wyglądem umiejętnie je udają.
Cały proces budowy i serwisowania (odwiedziłem WRT chwilę po Rajdzie Szwecji) topowych rajdówek robi niesamowite wrażenie. Dbałość o szczegóły i wręcz laboratoryjne warunki, w jakich pracują mechanicy, pokazują, że w walce na najwyższym światowym poziomie liczy się każdy detal.
Wróćmy jednak do głównej bohaterki, jaką jest Toyota GR Yaris. Jakby powstanie tego samochodu nie było wystarczająco nieracjonalne, już po kilku latach Japończycy zrobili "lifting". Napisałem to słowo w cudzysłowie, gdyż zmiany są tak duże, że raczej należałoby nazwać to wersją 2.0.