Pierwsza jazda: Mini Countryman JCW — maksi na zewnątrz, mini w sercu
Nowy Countryman nie jest specjalnie mini, ale w topowej wersji John Cooper Works dalej daje gokartową radość z jazdy. Oto dlaczego marka kojarzona z miejskimi autami wchodzi do jednego z najbardziej konkurencyjnych segmentów Europy.
Zestawiając ze sobą trzy generacje Countrymana, można zauważyć, że kolejne wcielenia zdobywały centymetry w niemal zastraszającym tempie. Teraz największy przedstawiciel marki (i to nie tylko modelowo, ale i historycznie) gra w lidze chociażby Nissana Qashqaia. Auć.
Jest ku temu dobry powód. Jak mówił mi Tomasz Sycha, polski projektant tej generacji Mini, auto rośnie wraz z rodziną. Ta nie mieści się już do Coopera, potrzebuje czegoś większego, ale dalej chce zachować ten charakterystyczny styl marki. To się udało, bo nowy Countryman ma naprawdę dużo historycznych smaczków. Omijając jednak kwestię typowo marketingową, marka chce wprowadzić całkowicie elektrycznego Acemana, który będzie nieco mniejszy, zastępując duchowo starsze countrymany.
Pomimo oszczędnych linii nadwozia od razu auto daje się poznać jako model Mini. Tylne światła mają różne wzory (w zależności od wybranego trybu jazdy), JCW może poruszać się nawet na dwudziestocalowych felgach, ta wersja ma też nieco szersze opony od cywilnych wersji. Tak, tyczy się to też elektryka, o którym jeszcze nie mogę za dużo mówić.
Nie będę zdzwiony, jeśli ktoś będzie "kupiony" przez wnętrze nowego mini. Materiały są na naprawdę wysokim poziomie, tak jak i wykonanie, do którego — jakby nie patrzeć — marka nas przyzwyczaiła. Tutaj króluje okrągły ekran OLED (producent chwali się, że to pierwszy taki), którego menu oparte jest na dziewiątej generacji systemu BMW. Graficznie jednak różni się całkowicie od tego, co poznamy choćby w X2. Osobisty asystent, pies Spike, będzie w tym roku rozumiał język polski.
Tutaj warto na chwilę się zatrzymać. Tak, ekran robi wrażenie, dopełnia go wyświetlacz HUD na szybce przed kierowcą. Można z jego poziomu włączyć np. światła (ale spokojnie, jest też manetka), trzeba za to regulować na nim klimatyzację. Podczas pierwszych jazd system miał tendencję do lekkiego przycięcia w momencie przewijania kolejnych aplikacji, czasami gdzieś nie zmieściła się liczba komputera pokładowego, gdzieś witały nas niemieckie słowa pomimo włączonego języka angielskiego. To elementy, które można poprawić zwykłą aktualizacją.
Zamiast panelu klimatyzacji mamy tutaj pstryczek od wyboru przełożenia oraz "kluczyk", który należy przekręcić by uruchomić silnik. Bardzo fajne nawiązanie do przeszłości. Poniżej mamy jeszcze kwadratowy schowek, który wielkością przypomina pudełko od Big Maca. Fajnie, ale nie można go przesunąć, więc jest to raczej ciekawostka. Bagażnik ma 460 litrów (nieco mniej niż wspomniany wcześniej Qashqai), a kanapę można przesuwać na przestrzeni 13 cm!
Konkurencja za to, w większości, nie może pochwalić się taką agresywną wersją. Odmiany John Cooper Works zawsze dawały więcej radości, niż pozwalają na to przepisy i co ważne, gokartową radość z jazdy przeniesiono też do największego modelu Mini. Zawieszenie jest zdecydowanie twardsze (mocno czuć studzienki, w czym "pomaga" niski profil opony), prowadzenie wciągające, precyzyjne, ale jak to w tej generacji produktów, niewyobrażalnie cyfrowe.
Oczywiście to nadal — jakby nie patrzeć — SUV, ale prowadzący się jak po sznurku i z 300-konnym, 4-cylindrowym silnikiem pozwalającym przyspieszyć w 5,4 sekundy do setki. Przyznaję jednak, że przekładni trzeba dać bardzo dokładnie znać, że chcemy jechać szybko – najlepiej redukcją lub dwoma. Starty spod świateł też wymagają dwusekundowego namysłu układu napędowego. Dotychczas w tym małym segmencie moim faworytem był Mercedes-AMG GLB 35, ale Mini, przynajmniej dla mnie, jest o wiele bardziej angażujące. Czy to hot-kompaktowy-SUV? Jeśli taka kategoria by istniała, pewnie tak. Na razie to samochód dla szybkiego ojca rodziny, która… naprawdę dorasta razem z Mini.
Mini Countryman JCW startuje z poziomu 221 tys. zł, choć to oczywiście topowa wersja tego modelu. Countryman "essential" ze 170-konnym silnikiem to koszt ok. 150 tys. zł. Wersja elektryczna również będzie dostępna.