Opel coś ostatnio wykazuje zamiłowanie do czarnych masek silnika© fot. Opel

Oto nowy Opel Mokka. Po spotkaniu na żywo mogę śmiało stwierdzić, że marka obrała dobry kierunek

Filip Buliński
9 grudnia 2020

Kiedy 3 lata temu PSA przejmowało od General Motors Opla, myślałem, że to koniec indywidualnej tożsamości niemieckiej marki. Czy na pewno? Niedawno pojawił się pierwszy model powstały pod skrzydłami Francuzów – Corsa – który wcale nie był klonem 208-ki. Teraz czas na drugie rozdanie – Mokkę. Miałem okazję zobaczyć ją już na żywo i muszę przyznać, że zapowiada się obiecująco.

Pandemia koronawirusa krzyżuje plany dosłownie wszystkim. Nowa Mokka miała zadebiutować wiosną podczas targów genewskich, ale ostatecznie producent odkrył elektryczną część tajemnicy dopiero w połowie roku, a wersja spalinowa musiała na swoją kolei poczekać do jesieni. Co za dużo, to niezdrowo. Jednak w końcu są w pełnej okazałości.

No, może prawie pełnej, bo na pierwsze jazdy jeszcze chwilę poczekamy. Na razie musiałem zadowolić się statyczną prezentacją, która odbyła się także w ograniczonym stopniu – ze względu na pandemię, nie można było wsiąść do środka. Szkoda, że akurat nie odświeżyłem swoich zajęć z gimnastyki z dzieciństwa — lepiej by mi wychodziło nachylanie. Ale do rzeczy.

Z zewnątrz wersja elektryczna i spalinowa różnią się właściwie tylko wydechem i małą literką "e" na słupku B
Z zewnątrz wersja elektryczna i spalinowa różnią się właściwie tylko wydechem i małą literką "e" na słupku B© fot. Filip Buliński

PSA wiedziało, co robi

Opel Mokka jest drugim po Corsie autem (Zafira i Combo się nie liczą) opracowanym od początku pod skrzydłami Francuzów – nie ma więc nic wspólnego z poprzednikiem. Według mnie – całe szczęście. Chociaż rynek crossoverów segmentu B aż ugina się pod ciężarem przedstawicieli, Opel na tej metamorfozie tylko zyskał. Z nijakiego, jajowatego nadwozia wyewoluowały naprawdę zgrabne proporcje oraz rysy, które wpisują się w banalne, ale trafne określenie "dynamizmu podczas postoju".

Chociaż nowa Mokka wygląda na nieco większą, a na pewno bardziej masywną, długość zmalała i to aż o 12,5 cm. Złudny efekt to zasługa niżej poprowadzonego dachu – wysokość jest mniejsza aż o 11,5 cm! Z kolei rozstaw osi zyskał, ale niewiele – tylko 6 mm. Czy będzie to odczuwalne w środku? To się dopiero okaże. Mokka bazuje co prawda na platformie CMP (na starcie odchudziła Mokkę względem poprzednika o 120 kg), z której korzysta też techniczny bliźniak Mokki, 2008, 2008, ale „lew” jest nieco większy, zarówno pod względem długości, jak i rozstawu osi.

Wersja GS-Line (taka, jak na zdjęciu) będzie się wyróżniać m.in. innym kolorem listew oraz pomalowanymi na błyszczący czarny chromowanymi elementami
Wersja GS-Line (taka, jak na zdjęciu) będzie się wyróżniać m.in. innym kolorem listew oraz pomalowanymi na błyszczący czarny chromowanymi elementami© fot. Filip Buliński

Nie dopatrywałbym się tutaj jednak przypadku – PSA dobrze wiedziało, co robi. 2008 należy do segmentowej czołówki pod względem rozstawu osi i pojemności bagażnika, więc koncern nie pozwoliłby raczej, żeby niemiecka marka współdzieliła tę cenną kartę przetargową.

A skoro o segmencie mowa, to przecież Opel ma tu jeszcze drugiego przedstawiciela – Crossland. Ma on jednak bardziej minivanowy charakter i jest on skierowany do rodzin oraz starszych odbiorców. W zeszłym roku przeszedł lifting, ale gdy nadejdzie czas na nową generację, prawdopodobnie również "otrzyma" nowy język stylistyczny, który debiutuje w bohaterze tego tekstu.

Wreszcie jest "to coś"

Nowy Opel Mokka jest pierwszym modelem, którego front zdobi pas o nazwie Opel Vizor, zainspirowany historycznymi modelami. Nie są to puste słowa, bowiem dokładnie tak wyobrażałbym sobie współczesną interpretację pierwszej generacji Opla Manty. Szkoda tylko, że ta interpretacja znajduje odzwierciedlenie w crossoverze, a nie przystępnym i tanim coupe. Cóż, takie czasy, ale lepsze to, niż nic.

Nowy pas przedni nadaje Mocce świeżego i dynamicznego charakteru
Nowy pas przedni nadaje Mocce świeżego i dynamicznego charakteru© fot. Filip Buliński

Efekt jest taki, że pas łączący reflektory jest zabudowany (nie jest to zależne od elektrycznej czy spalinowej wersji napędowej) i nie przepuszcza powietrza jak w Mancie – poprawia to aerodynamikę i tworzy wizualne wrażenie spójności z reflektorami. Oprócz tego zaimplementowano garb przechodzący przez środek maski, masywniej zabudowano nadkola, a tył został zaprojektowany zgodnie z filozofią kompasu (linia środkowa świateł głównych i loga są prostopadłe i przecinają się w jednym punkcie).

Na żywo całość wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Tak świeży design ma rzecz jasna trafiać głównie do młodych odbiorców, a z pomocą przychodzi nowy, bardzo odważny zielony kolor Mamba (dostępny w podstawie bez dopłaty!) idealnie dopełniany przez czarny dach.

Trochę z wiatrem, trochę pod prąd

Przedstawiciele Opla podczas prezentacji skupili się przez chwilę na slajdzie, na którym dumnie widniał napis "cyfrowy detoks". Ok, po części to prawda – Opel utrzymał fizyczne przyciski najważniejszych funkcji, w tym klimatyzacji, systemu start-stop czy regulacji głośności. Całe szczęście.

Cyfrowy detoks, ale ekranów jakby więcej
Cyfrowy detoks, ale ekranów jakby więcej© fot. Filip Buliński

Ale jednocześnie podczas detoksu zaserwował solidną dawkę… cyfryzacji. W środku zagościł Pure Panel, czyli połączenie 12-calowego ekranu cyfrowych zegarów i 10-calowego ekranu systemu multimedialnego. Całość przypomina to, co znamy z nowego Golfa VIII.

Oczywiście 12-calowe cyfrowe zegary wymagają dopłaty, ale już w podstawie mamy 7-calowy wyświetlacz za kierownicą i ekran multimediów tej samej wielkości – oba skrzętnie zabudowane plastikiem. Koniec analogowego stylu w tym obszarze. Jak to było, "cyfrowy detoks"? Dobrze, że chociaż częściowy. Jest też inny plus – szata graficzna nie jest identyczna jak w Corsie, a obrotomierz otrzymał bardziej przystępną formę, niż ledwo widocznego, wąskiego paska – klasyczną, okrągłą i co najważniejsze – czytelną.

Tu na szczęście wszystko zostało przyciskowe
Tu na szczęście wszystko zostało przyciskowe© fot. Filip Buliński

Fajnie, że na pokładzie znajdziemy też sporo modnych i przydatnych dodatków, choć większość z nich wymaga oczywiście dopłaty. Niemniej jednak Mocce nieobca może być łączność z Apple Car Play i Android Auto, indukcyjna ładowarka, matrycowe reflektory LED (z 14 segmentami wycinającymi strugę światła), asystent parkowania, tapicerka z alcantary, łączność z internetem, fotele z masażem czy aktywny tempomat z funkcją Stop&Go (tylko z automatyczną skrzynią biegów). Dokładne wylistowanie wersji i wyposażenia, znajdziecie w cenniku poniżej:

Dla każdego coś dobrego

Chociaż wybór silników nie jest już tak obszerny, jak w poprzedniej generacji, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Miłośnicy starej szkoły będą mieli do wyboru benzynowego 1.2 PureTech o mocy 100 lub 130 KM i co najważniejsze, oba silniki będą standardowo łączone z 6-biegową skrzynią manualną. W Corsie 130-konna jednostka parowana jest tylko z 8-biegowym automatem, który, delikatnie mówiąc, nie grzeszy szybkością działania.

W środku nie dominuje twardy plastik, a na boczkach drzwi znajdziemy nawet alcantarę
W środku nie dominuje twardy plastik, a na boczkach drzwi znajdziemy nawet alcantarę© fot. Filip Buliński

Dla tych, którzy częściej jeżdżą w trasę, przeznaczony jest 100-konny diesel 1.5. Silnik również świetnie sprawdzał się w mniejszej Corsie i mimo pozornie niskiej mocy zapewniał jej przyzwoitą dynamikę przy satysfakcjonującym spalaniu. I podobnie jak w mniejszej siostrze, w opcji nie będzie "automatu".

I wreszcie trzeci napęd – dla tych, którzy poruszają się głównie po mieście albo przychylnym okiem łypią na elektromobilność. Cały układ to dobrze znana m.in. z Corsy-e, e-208 czy e-2008 konstrukcja ze 136-konnym silnikiem elektrycznym. Parametry techniczne są praktycznie identyczne jak w tym ostatnim modelu – akumulatory o pojemności 50 kWh zapewniają zasięg do 324 km i przy użyciu szybkiej ładowarki (100 kW) mogą zostać naładowane do 80 proc. w 30 min. Przy użyciu standardowego gniazdka, naładowanie do pełna zajmuje według producenta aż… 28 godzin.

Wersja elektryczna jest rzecz jasna cięższa od spalinowej o 330 kg, ale Opel twierdzi, że dzięki niższemu środkowi ciężkości, będzie się ona prowadziła lepiej i pewniej. Na bezemisyjnej konwersji nieco ucierpiał bagażnik – zamiast 350 litrów, mamy do dyspozycji 310 litrów. Mimo pokrewieństwa Mokki-e i e-2008, niemiecki model jest tańszy od francuskiego odpowiednika o 10 tys. zł (startuje od 139 900 zł). Z kolei spalinowy kosztuje o 6 tys. zł mniej.

Nowy Opel Mokka jest jedną z ciekawszych stylistycznie propozycji w segmencie
Nowy Opel Mokka jest jedną z ciekawszych stylistycznie propozycji w segmencie© fot. Filip Buliński

Opla Mokkę można już zamawiać, ale pierwsze sztuki trafią do klientów nie wcześniej niż pod koniec I kwartału 2021 roku. Czy będzie hit? Zobaczymy. Segment SUV-ów B z każdym rokiem zalicza wzrost zainteresowania, a od początku pandemii zaobserwowano w nim mniejszy spadek, niż w przypadku wszystkich klas razem wziętych. Fakt, konkurencja jest niezwykle silna, ale w Oplu wreszcie zaczęło się dziać coś więcej. To "coś" nie tylko nadaje Mocce wytęsknionego charakteru, ale może też przyciągnąć klientów, którzy uważali do tej pory niemiecką markę za nudną.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/17]
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/16]
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeOpelOpel Mokka
Komentarze (14)