Nowy limit pasażerów w środkach komunikacji zmniejsza obostrzenia, ale nie zmniejsza chaosu. Komentują rzecznicy i kierowcy
Zgodnie z najnowszą zapowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego, już od najbliższego poniedziałku (18 maja) przewoźnicy będą mogli korzystać z nowego limitu liczby pasażerów w pojazdach komunikacji zbiorowej. Zarządcy i kierowcy zgodnie przyznają, że to dobry ruch, ale wprowadzany za późno i przy towarzyszącym mu chaosie. Oto, czego mogą się spodziewać pasażerowie od 18 maja.
14.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:34
W ramach nowego etapu odmrażania gospodarki od 18 maja w Polsce znów będzie można korzystać (pod pewnymi warunkami) z usług zamkniętych w ostatnich tygodniach salonów fryzjerskich, zakładów kosmetycznych i restauracji. Rząd przedstawił także zarządcom taborów miejskich możliwość zwiększenia dopuszczalnej liczby pasażerów w autobusach i tramwajach.
O ile dotychczas operatorzy transportu publicznego byli zobowiązani do tego, by w pojazdach utrzymywać stopień zapełnienia na poziomie nie większym niż połowa miejsc siedzących, od poniedziałku limit ten może zostać zwiększony do 30 proc. miejsc siedzących i stojących.
"Czekamy na oficjalne rozporządzenie"
Zarządcy z poszczególnych miast przyznają, że jest to rozwiązanie, które w realnym stopniu zwiększy zdolności przewozowe transportu publicznego. – W zależności od typu pojazdu dostępność wzrośnie dwu-, a nawet trzykrotnie – szacuje Bartosz Trzebiatowski, rzecznik prasowy ZTM z Poznania. Skorzystanie z nowego limitu i zwiększenie dopuszczalnej liczby pasażerów w pojazdach w Warszawie potwierdza Karolina Gałecka, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Zobacz także
Jednocześnie rzecznicy z różnych miast przyznają, że proponowana zmiana to za mało, by pasażerowie i przewoźnicy odczuli rzeczywistą różnicę. Karolina Gałecka zauważa, że o poluzowanie przepisów dotyczących transportu publicznego prezydent Rafał Trzaskowski postulował już trzy tygodnie temu. By sprostać rządowym wytycznym, warszawski ZTM nadal będzie musiał wykorzystywać pełny zasób swoich pracowników i maszyn.
Bartosz Trzebiatowski przyznaje, że poznański ZTM już przygotowuje się do zastosowania nowych zasad, ale jednocześnie czeka na publikację odpowiedniego rozporządzenia KPRM. Problem braku precyzyjnych wytycznych od rządu i podstaw prawnych jest dostrzegany także w innych miastach.
– Bazujemy na lakonicznych informacjach, które wszyscy usłyszeliśmy na wczorajszej konferencji prasowej rządu i które zostały opublikowane na stronie internetowej Ministerstwa Cyfryzacji. Jednak nadal czekamy na konkretne narzędzia od rządu – przyznaje Zygmunt Gołąb, rzecznik prasowy ZTM z Gdańska. Rząd ma na to jeden dzień roboczy.
Jeśli pasażerowie będą chcieli wrócić, to i tak to zrobią
Rzecznik poznańskiego ZTM przyznaje, że to, co głównie zmienią obecnie nowe wytyczne, to co najwyżej zmniejszą ryzyko przekroczenia dopuszczalnej liczby pasażerów w pojazdach. Jeszcze bardziej dosłownie ruchy te komentuje kierowca MZA z Warszawy Michał, bloger, który prowadzi fanpage TATA kierowca autobusu.
– Teraz w autobusach jest niewiele więcej ludzi niż wcześniej, panuje za to większy ruch samochodowy – zauważa. Przyznaje, że jeśli ludzie będą chcieli wrócić do korzystania z transportu publicznego, to różnica w zakresie ograniczeń w praktyce i tak nic nie zmieni. – Moim zdaniem to decyzja wręcz nierealna do wyegzekwowania. Przyjmijmy, że miejsc w autobusie przegubowym stojących i siedzących jest 136. 30 proc. z tego to około 40 miejsc. Prowadzący nie będzie w stanie mieć nad tym realnej kontroli – wyznaje.
Pozostaje pytanie, co w takim razie powinni zrobić rządzący? Pojawiają się bardzo różne koncepcje - od całkowitego zamrożenia transportu publicznego po jego całkowite odmrożenie. Michał skłania się ku tej drugiej opcji. – Na całkowite wstrzymanie komunikacji jest już za późno. Trzeba było o tym myśleć na początku wprowadzania zaostrzeń. Na tę chwilę lepszym pomysłem byłoby całkowite uwolnienie komunikacji miejskiej – podsumowuje.