Kultowa japońska marka wraca do Europy. Samochód zaskakuje
11.09.2024 09:25, aktual.: 11.09.2024 11:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sportowa linia Nissana, Nismo, już dawno osiągnęła status kultowej. Producent przywraca jej obecność w Europie, oczywiście w samochodzie elektrycznym. Ale nie to, że wymaga on ładowania, jest najgorsze.
Co przychodzi wam na myśl gdy myślicie o Nismo? Kultowa "Godzilla" R32, Nismo 400R, ostatni GT-R? Może biały Juke Nismo, który też był dostępny w Europie? Jakiekolwiek nie byłoby to auto, Nismo zawsze "dowoziło". Teraz znów będzie dostępne na Starym Kontynencie, w tym wypadku w modelu Ariya.
To nie tak, że elektryk nie może dawać frajdy – wystarczy przejechać się Hyundaiem Ioniqiem 5 N (to Samochód Roku Wirtualnej Polski 2024), a okaże się, że brak silnika spalinowego nie jest problemem. W przypadku Ariyi jednak wystarczy zerknąć w dane techniczne, a okaże się, że coś tu jest nie tak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W teorii wygląda to całkiem nieźle – 435 KM, 600 Nm, napęd na cztery koła, sprint do setki w nieco mniej niż 5 s. Jeśli jednak zerkniecie do danych technicznych topowej, lecz nadal "zwykłej" Ariyi, okaże się, że ona też ma 600 Nm, 394 KM, a "setkę" robi w 5,1 s.
Co się więc zmieniło? Wydłużono tylny zderzak, zamontowano spoilerek typu kaczy kuper, zainstalowano "dyfuzor". Producent twierdzi, że zmodyfikowano sprężyny, stabilizatory i amortyzatory. Podobno Ariya Nismo ma "pewniejsze zachowanie w zakrętach niż GT-R Nismo". Mam poważne wątpliwości.
Producent nie zwiększył też prędkości ładowania, a przy wykorzystaniu prądu zmiennego "wyciągniemy" na miejskim słupku 22 kW – tyle, ile w topowej, ale nadal "zwykłej" Ariyi.
Skok na kasę? Zobaczymy gdy importer ogłosi polskie ceny wersji Nismo.