Oliver Webb przed SSC Tuatarą. Za chwilę rozpędzi to auto do 533 km/h i zapewni mu tytuł najszybszego samochodu dopuszczonego do ruchu drogowego (fot. SSC)

"Nie wiedzieliśmy, co się stanie". Oliver Webb opowiada o biciu rekordu prędkości w SSC Tuatara

Mateusz Żuchowski
21 października 2020

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Doniesienia o rekordzie prędkości pobitym przez SSC skupiły się na aucie, które tego wyczynu dokonało. Tymczasem co najmniej równie duży i poruszający sukces osiągnął prowadzący je kierowca. Oliver Webb w wywiadzie opowiedział, jak to jest jechać autem ponad 500 km/h i jak duże było ryzyko, że coś pójdzie nie tak i zginie.

Oliver Webb to być może najlepszy kierowca wyścigowy, o którym nigdy nie słyszeliście. Nie jest gwiazdą Formuły 1, ale już od wielu lat należy do ścisłej czołówki motorsportu. W ostatnich latach zdobywał mistrzowskie tytuły w wyścigach długodystansowych na różnych kontynentach za sterami bolidów klasy LMP. Jest również aktualnym mistrzem serii World Endurance Championship w klasie LMP1.

Jak na uznanego kierowcę wyścigowego przystało, ma również swój udział w rozwoju kilku aut sportowych. W swoim dorobku ma współpracę między innymi z McLarenem czy BAC-iem. Na swoim koncie już wcześniej miał jeden rekord prędkości. W 2016 roku pobił krajowy rekord Wielkiej Brytanii, rozpędzając Koenigsegga One:1 do 386 km/h.

Wyścigi to jedno, ale pobijanie rekordów prędkości to coś zupełnie innego. Przekonałem się o tym, gdy zobaczyłem zdjęcie Oli'ego na jego Instagramie. W przejmującym wpisie zawarł mnóstwo emocji, które uwolniły się w nim po pobiciu rekordu na liczącym 11 kilometrów, zamkniętym odcinku autostrady pod Las Vegas w stanie Nevada. W jedynym polskim wywiadzie opowiedział mi dokładnie, jak to wszystko się wydarzyło.

Mateusz Żuchowski, Autokult.pl: Próba pobicia rekordu prędkości samochodów drogowych to wielkie wydarzenie. Wiele mówi się o samochodzie, ale za tym sukcesem stoją przecież ludzie. Jak duży był zespół SSC w Nevadzie?

Oliver Webb: W przygotowania do próby pobijania rekordu prędkości zaangażowanych było w sumie kilkaset osób. SSC przeprowadzało różne próby, testy i badania ustawień już od lat. Dlatego bezpośrednio na miejscu pobijania rekordu pracowaliśmy już tylko jeden tydzień w mniejszym, dwudziestoosobowym zespole.

Oliver Webb i zespół SSC po pobiciu rekordu (fot. SSC)
Oliver Webb i zespół SSC po pobiciu rekordu (fot. SSC)

Dlaczego SSC wybrało akurat ciebie do tej próby? Jakich pozycji w CV szukali?

Nic konkretnego, po prostu kogoś z doświadczeniem. Chyba po prostu miałem fuksa.

[Być może przez skromność Oliver nie przyznał się, że cztery lata temu pobił już jeden rekord prędkości w koenigseggu – przyp. red.]

Jak można się przygotować do jazdy autem z prędkością 530 km/h? Co trenować?

Wyzwanie polega na tym, że do tego nie ma jak się przygotować. Potrzebne są po prostu lata doświadczenia jazdy na najwyższym poziomie, z czego wynika wiele rzeczy. Umiejętność zwrócenia uwagi na milion szczegółów i zareagowania na nie, nim będzie za późno. Chłodna głowa. I odwaga!

Odwaga na pewno. Ryzyko śmiertelnego wypadku było realne. Zaledwie pięć dni przed twoją próbą podczas podobnego przejazdu, próby pobicia rekordu prędkości Wielkiej Brytanii, w zmodyfikowanym porsche w wypadku życie stracił Zef Eisenberg, z którym przez lata rywalizowałeś w tej kategorii. Gdybyś miał określić w procentach, to ile wynosiła szansa, że podczas tego przejazdu zginiesz?

Nie sposób określić to w procentach, ponieważ praca nad rekordem świata oznacza, że robi się coś, czego nie zrobił nikt inny na Ziemi i przez to nikt nie wie, czego się spodziewać. Naprawdę nie wiedzieliśmy, co się stanie po drugiej stronie 500 km/h. Ryzyko na pewno było wysokie, na przykład w zakresie opon. Korzystaliśmy z najlepszej możliwej mieszanki, ale i tak ma ona homologację tylko do 320 km/h.

Jakie myśli ma się w głowie w takiej chwili? Kierowcy wyścigowi są znani z tego, że nie okazują emocji, bo też szybka jazda nie robi już na nich wrażenia. Na zdjęciu, które opublikowałeś na swoim Instagramie, widać jednak, że po pobiciu z rekordu wyszedłeś z auta, padłeś na ziemię i rozpłakałeś się.

Oczywiście starałem się nie myśleć. Przed próbą odseparowywałem się od reszty zespołu, skupiałem się na sobie. Jestem odpowiedzialnym człowiekiem. Mam wspaniałą żonę, spodziewamy się dziecka. Mam kochającą rodzinę, rozwijającą się karierę i przyjaciół, których cenię. Jednak gdyby moje myśli powędrowały w tym kierunku, to oznaczałoby, że nie nadaję się do tego zadania i muszę się wycofać. Siła psychiczna odgrywała kluczową rolę.

Start do rekordowej próby (fot. SSC)
Start do rekordowej próby (fot. SSC)

Porozmawiajmy jeszcze chwilę o aucie. SSC Tuatara już od blisko dziesięciu lat jest w fazie przygotowań, ale auto to w końcu udowodniło swoją wartość i pierwsze sztuki już za parę miesięcy mają trafić do klientów. Kosmiczne osiągi zapewnia mu benzynowy silnik V8 o mocy 1750 KM. Jak to jest jechać 530 km/h po autostradzie? Jak się zachowywało auto przy takiej prędkości? Co cię najbardziej zaskoczyło?

To było niesamowicie dziwne doświadczenie. Bardzo dobrze czułem, z jak ogromnymi siłami walczy auto, jak nieopisanie potężny opór stawia powietrze przy takich prędkościach. Każdy szczegół nabiera ekstremalnego znaczenia. Koła obracają się z taką prędkością, że nakrętka od opony waży kilka tysięcy razy więcej niż zwykle i jej urwanie mogłoby się skończyć poważnym uszkodzeniem samochodu.

Jeszcze trudniejsze od rozpędzenia było spowalnianie. Przeciążenia są tak duże, że procedurę trzeba rozpocząć bardzo ostrożnie i płynnie. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, jak kosmicznie szybkie jest to auto! Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że osiągnie taką prędkość!

Oliver Webb za kierownicą SSC Tuatary (fot. SSC)
Oliver Webb za kierownicą SSC Tuatary (fot. SSC)

Tak, Tuatara wygląda na absurdalnie szybką. Mało tego, oglądając nagranie, miałem wrażenie, że pojechałaby jeszcze sporo szybciej, że jest jeszcze duży zapas na kolejne rekordy.

Nie, dużo szybciej to nie. Może 15 – 30 km/h szybciej… Potrzebne by były idealne warunki wietrzne, a to czynnik, na który nigdy nie ma się wpływu.

Jak ogólnie oceniasz to auto? Masz jeszcze jakieś wnioski poza tym jak przyspiesza na wprost?

Na tę chwilę nie, bo szczerze mówiąc, póki co jeszcze nic innego z autem nie robiliśmy… Testy na torach wyścigowych mamy zaplanowane na przyszły rok. Na tę chwilę poraża mnie więc tylko czysta moc tego potwora. Przyspiesza jak nic innego, czym jeździłem, a jeździłem paroma szybkimi autami!

Oliver Webb i SSC Tuatara (fot. SSC)
Oliver Webb i SSC Tuatara (fot. SSC)
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjewyścigiwywiady
Komentarze (13)