Marketingowe sztuczki producentów aut i dealerów
Planujesz kupić nowe lub używane auto od dealera? Zobacz jak producenci samochodów "nabijają swoich klientów w butelkę". Zaniżanie zużycia paliwa, mylne oznaczenia wersji silnikowych czy niejasne warunki gwarancji to najczęściej stosowane sztuczki.
19.10.2012 | aktual.: 12.10.2022 17:04
Atrakcyjne nazwy nadwozia
Każdy, nawet osoby, które o motoryzacji nie mają bladego pojęcia zdają sobie sprawę jak wygląda auto typu: sedan, kombi czy hatchback. Te dwa ostatnie rodzaje nadwozia zazwyczaj kojarzą się z rodzinnym samochodem lub po prostu z rozsądnym wyborem.
Aby jednak uatrakcyjnić je w oczach klientów lubiących się wyróżniać producenci zamiast określać auto mianem hatchbacka do nazwy dodają wyraz Coupé na przykład Renault Megane Coupé. Z kolei Mercedes CLS w nadwoziu kombi to Shooting Brake. Prosty zabieg i już więcej nowych klientów zainteresuje się tymi modelami.
Sprytne oznaczanie wersji silnikowych
Kolejna ciekawa sztuczka to mylne nazywanie wersji silnikowych w taki sposób, aby klienci myśleli, że mają do czynienia z większą jednostką napędową. Przykładem może być BMW M550d xDrive, większość osób pomyśli, że pod maską tego modelu pracuje coś dużego, np. 5-litrowy silnik V8.
W rzeczywistości jest to tak naprawdę ten sam motor, który znajdziemy w modelu 530d tylko nieco zmodyfikowany. Taki sam zabieg marketingowy stosuje Mercedes. Jak myślicie jaki motor znajduje się pod maską E250 CGI? Nie, nie trafiliście, to silnik 1,8-litrowy. Co prawda generuje imponującą moc 204 KM, ale nikt przecież nie chce mieć na tylnej klapie prestiżowej limuzyny emblematu E 180.
Atrapy rur wydechowych
Jeśli jako dzieci interesowaliście się samochodami to zapewne pamiętacie, które z nich były dla Was najbardziej atrakcyjne. Oczywiście te, które miały jak największą prędkość maksymalną na zegarze i jak najwięcej rur wydechowych pod tylnym zderzakiem. Co do liczby rur producenci nie oszukują, ale stosują dziwne zabiegi, dzięki którym mogą obniżyć koszty produkcji.
Na przykład w Lexusie IS-F końcowy tłumik nie jest połączony z pięknymi chromowanymi końcówkami i dzieli je od siebie kilka dobrych centymetrów. Nietypowe rozwiązanie jest również w przedostatniej generacji Subaru Legacy z silnikiem Diesla, gdzie chromowane końcówki-atrapy wydechu są proste, a gdy do nich zajrzymy zobaczymy zagięte w dół prawdziwe końcówki wydechu. Po co to robić?
Głośniki imitujące dźwięk silnik
Któż z nas nie chciałby mieć w swoim samochodzie cudownego dźwięku silnika? Chyba każdy. Nic więc prostszego wystarczy kupić sobie auto z mocną jednostką - na przykład V8, wcisnąć gaz w podłogę i już można rozkoszować się symfonią głębokich dźwięków.
Jak dotąd rasowe brzmienie jednostki napędowej zależało oprócz niej samej również od zestrojenia układu wydechowego czy dodatkowych kanałów obiegowych w układzie wydechowym, inżynierowie BMW postanowili jednak pójść dalej. Efektem ich prac jest zestaw głośników w sportowym sedanie M5, które poprawiają dźwięk znajdującego się pod maską motoru V8. Przerost formy nad treścią?
Zadbane auta używane od dealerów
Wiele osób szukając używanego auta w dobrym stanie korzysta z oferty dealerów danej marki, którzy podobno odkupują je od swoich klientów. Takie egzemplarze promowane są jako bezwypadkowe, serwisowane w ASO i bezawaryjne - często też mają gwarancję. Niestety w rzeczywistość jest często inaczej. Niektórzy dealerzy ściągają mocno rozbite auta np. z USA, naprawiają je i oferują jako prawie nowe. Jeden z polskich salonów marki BMW zrobił tak z modelem M6. Nie jest to regułą, ale również nie jest to odosobniony przypadek i trzeba po prostu zachować czujność.
Sportowe pakiety
Wychodząc naprzeciw wymaganiom klientów producenci aut wymyślają coraz to nowsze specjalne pakiety imitujące usportowione wersje, które poza akcesoriami uatrakcyjniającymi wygląd nie oferują żadnych modyfikacji poprawiających osiągi. Niemcy już od dobrych kilku lat oferują takie dodatki. Mercedes ma pakiet AMG, Audi S-Line, a BMW M-Pakiet. Volvo również poszło tym samym tropem wprowadzając na rynek wersje R-Design.
Zaniżanie zużycia paliwa
Sprawdzaliście kiedyś ile według katalogu powinno palić Wasze auto? Jeśli tak to doskonale wiecie, że wartości podawane przez producentów często są mocno zaniżane. Nikt nie jest bowiem w stanie podczas normalnej eksploatacji osiągnąć takich wyników jak producenci w warunkach laboratoryjnych. Znormalizowane cykle jazdy, które samochody pokonują w laboratoriach i na hamowniach w celu określenia średniego zużycia paliwa nie są tajemnicą, dlatego wielu producentów dostosowuje samochód do osiągnięcia odpowiednich wyników niemożliwych do powtórzenia podczas normalnej jazdy. Im większy silnik tym większa różnica, w przypadku motorów V8 rozbieżność często wynosi nawet około 5 l/ 100 km, w zależności od operowania pedałem gazu.
Problemy z gwarancją
Kupując nowe auto z salonu dealer często zapewnia nas o kilkuletniej gwarancji, która zagwarantuje nam bezproblemową eksploatację. Kiedy jednak przychodzi co do czego bardzo często dowiadujemy się, że elementu, który się zepsuł gwarancja nie obejmuje albo, że do usterki rzekomo przyczyniliśmy się my sami. Tak jest między innymi, gdy zatka się nam filtr cząstek stałych lub dojdzie do uszkodzenia sprzęgła – nawet rok po zakupie auta. Warto spojrzeć czy oferowana przez producenta gwarancja na pewno dotyczy całego samochodu, czy tylko wybranych podzespołów.
Sztuczne elementy wyposażenia
Jeszcze kilka dekad temu skórzaną tapicerkę czy drewniane wstawki w desce rozdzielczej oferowali tylko producenci aut luksusowych. Dziś w takie gadżety można wyposażyć prawie każdy samochód. Niestety w przypadku tych tańszych modeli skóra, którą zamawiamy tak naprawdę jest tylko skórą ekologiczną robioną z materiałów syntetycznych, a drewno to często odpowiednio polakierowany plastik.
Wysoki poziom bezpieczeństwa
Zanim zdecydujemy się na konkretne auto często sprawdzamy jego wyniki np. w testach zderzeniowych organizowanych przez Euro NCAP. Większość z nich otrzymuje od tego niezależnego instytutu bardzo dobre oceny, niestety jak się niedawno okazało nawet 5 gwiazdek nie gwarantuje bezpieczeństwa. Tak samo jak w przypadku testów zużycia paliwa samochody przygotowywane są pod konkretne zderzenia, tak aby zdobyć jak najlepszą notę, która w rzeczywistości może wcale nie odwzorowywać poziomu bezpieczeństwa.
Skąd takie przypuszczenia? Otóż z opublikowanych ostatnio testów zderzeniowych przeprowadzonych przez Insurance Institute for Highway Safety (IIHS) w USA wynika, że podczas czołowego uderzenia częścią auta (offset 40%) takie samochody jak np. Lexus IS, Mercedes Klasy C, Audi A4 czy BMW Serii 3 pomimo rewelacyjnych wyników w testach Euro NCAP otrzymały dość słabe wyniki.