Licytacje samochodów. W czasach koronawirusa można trafić na świetne okazje
Epidemia koronawirusa sprowadziła na wiele firm i osób trudności finansowe. Ci, którzy teraz szukają samochodu z drugiej ręki, mogą znaleźć korzystne oferty na licytacjach komorniczych. Wymaga to poświęcenia czasu, ale można sporo zaoszczędzić.
18.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:31
Auto za pół ceny
Udział w licytacji komorniczej to jeden z najmniej popularnych sposobów zakupu używanego pojazdu. Tymczasem można tam trafić na prawdziwą okazję. Choć na stronie internetowej Krajowej Rady Komorniczej najłatwiej znajdziemy oferty dotyczące już mocno wyeksploatowanych pojazdów, to w ostatnim czasie pojawiło się tam kilka bardzo interesujących okazji.
W piątek 29 maja w Lesznie pod młotek pójdzie marzenie niejednego kierowcy - ford mustang. Samochód z 2016 r. zostanie wystawiony na sprzedaż drugi raz, gdyż przy pierwszym postępowaniu nie znalazł się nikt chętny. Teraz może być inaczej, bo auto, którego wartość określono na 120 tys. zł, będzie miało cenę wywoławczą wynoszącą 60 tys. zł.
Dzień wcześniej w Gliwicach nowego właściciela będzie szukał mercedes ml. Niemiecki SUV z 2012 r. na zdjęciach udostępnionych przez komornika imponuje dobrym stanem, na liczniku ma 143 tys. km, a pod maską silnik wysokoprężny. Samochód, którego wartość określono na 113,9 tys. zł, zostanie wystawiony z ceną wywoławczą wynoszącą niespełna 57 tys. zł.
Osoba o nieco mniejszych wymaganiach transportowych może zdecydować się na nissana juke'a z 2012 r. Auto o wartości oszacowanej na 34,5 tys. zł zostanie zlicytowane 26 maja w Rzeszowie, a cena wywoławcza będzie wynosić 25,9 tys. zł. Pozornie świetną okazją wydaje się ford s-max z 2011 roku za 11,6 tys. zł. Warto jednak wczytać się w szczegóły. Licytacja, która odbędzie się 20 maja w Kaliszu, będzie dotyczyć jedynie 50 proc. własności pojazdu, a jej zwycięzca zostanie współwłaścicielem forda.
Jak kupić na licytacji?
Czy udział w licytacji to dobry sposób na zakup samochodu czy motocykla? Z prawnego punktu widzenia nie jest on gorszy od innych. Niektórzy mogą się obawiać przeszłości poprzedniego właściciela pojazdu - niepotrzebnie. Zakupione na licytacji auto jest wolne od wszelkich obciążeń. Oznacza to, że od osoby, która wygrała licytację, nikt nie może żądać spłaty innego długu, którego zastawem miałby być pojazd. Prawo mówi też, że pojazd z licytacji można zarejestrować nawet wtedy, gdy nie ma wszystkich potrzebnych do tego dokumentów pojazdu. Wystarczy zaświadczenie od komornika i protokół z licytacji.
Licytacja nie jest jednak pozbawiona wad. Nie zawsze można liczyć na pełny opis pojazdu na stronie internetowej komornika. Czasami brakuje nawet podstawowych informacji takich jak pojemność i moc silnika. Kłopotliwe jest również to, że o ile nie umówimy się inaczej z komornikiem, pojazd można obejrzeć wyłącznie w dniu licytacji. Co więcej, ta wcale nie musi się odbyć. Bywa, że właściciel pojazdu w ostatniej chwili spłaca dług, by uniknąć straty czterech kółek.
Jeśli jednak te trudności cię nie zniechęcą, możesz kupić auto w niskiej cenie. Przy pierwszej licytacji cena wywoławcza wynosi 75 proc. oszacowanej wartości pojazdu. Jeśli nikt nie kupi go w pierwszym postępowaniu, dochodzi do drugiej. Wówczas pojazd jest wystawiany z ceną wywoławczą wynoszącą połowę wartości.
By można było przystąpić do licytacji, należy wpłacić rękojmię. Zwykle to 10 proc. wartości pojazdu. Zazwyczaj musi ona zostać wpłacona w dniu licytacji, bywa jednak, że warunki są inne. Osoba, która wygrywa licytację, do kwoty rękojmi musi dopłacić resztę wylicytowanej kwoty. Pozostali uczestnicy licytacji otrzymują zwrot rękojmi. Co istotne, zwycięzca musi wpłacić całą wylicytowaną kwotę najpóźniej do 12.00 następnego dnia. Inaczej umowa zostaje zerwana, a rękojmia przepada.
Czy zakup samochodu na licytacji w czasach, gdy wiele osób ma kłopoty z ciągłością finansową, jest moralny? Zdaniem niektórych nie. Należy jednak pamiętać, że uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczane są na spłatę długów, więc to należne komuś pieniądze.