Land Rover Discovery Sport pozytywnie mnie zaskoczył. Nie jest jednak bez wad
"Spokojnie, przecież to Land Rover!" – powiedział mi instruktor, który stał nad czymś co wyglądało jak przepaść. Ja, siedzący w nowym Land Roverze Discovery Sport, miałem zjechać na dół nie dotykając hamulca. Niemożliwe? Jak widać przeżyłem.
Oto zupełnie nowy Land Rover Discovery Sport – auto, które na pierwszy rzut oka zostało zaprojektowane do bezpiecznego podrzucenia dzieci do szkoły, przejechania przez większy krawężnik czy pokonania leśnej drogi na działkę. Ale tak naprawdę to jedna z najbardziej wszechstronnych maszyn dostępnych na rynku. Jak to bywa, nie jest pozbawiona wad.
Rodzina Discovery ma trudne zadanie. Z jednej strony musi wziąć to co najlepsze z "dużego" Range Rovera – dostojną, ale nie narzucającą się stylistykę, wygodę podróżowania, jakość wykonania. Z drugiej musi czerpać z Defendera (już zarówno nowego, jak i starego). Wszystko to rzuca niemałe wyzwanie konstruktorom, którzy muszą to wszystko połączyć w atrakcyjny produkt.
Discovery Sport to… na pewno nie auto sportowe. Ale bardzo rodzinne. Choć wymiary tego nie zdradzają, to ten samochód może mieć trzeci rząd siedzeń w bagażniku. Oczywiście, należy to traktować jako rozwiązanie awaryjne (niemal jak w każdym SUV-ie), ale trzeba przyznać plus za chęci. Projektant wnętrza z którym miałem okazję porozmawiać stwierdził, że projektował wnętrze tak, jakby zawsze podróż odbywała się w komplecie. To da się wyczuć – tylna kanapa jest przesuwana, na zagłówkach foteli zamontowano uchwyty na tablety, a w kabinie jest też bezprzewodowa ładowarka, 6 portów USB i 3 wejścia 12V.
Również kierowca ma sporo zabawek do dyspozycji, bowiem kokpit w dużej części przejęto z nowego Range Rovera Evoque. Oznacza to ekran zastępujący zegary, aktywne przyciski na kierownicy (zmieniające rolę w zależności od menu), bardzo czytelny system multimedialny i panel klimatyzacji ukryty pod bardzo efektownym szkłem. Na początku kręciłem nosem, bowiem wydawało mi się, że to plastik piano black którego nie znoszę, ale okazało się, że to coś zupełnie innego. Minusem takiego rozwiązania jest obowiązek "trafienia" w pole z daną funkcją. W Audi ekran odpowiada wibracją, tutaj trzeba patrzeć czy kontrolka się podświetliła.
Najwyraźniej ekipa Land Rovera przeżywa fascynację kamerami, bowiem jedną z nich umieszczono w antenie na dachu. Lusterko wsteczne jest fotochromatyczne, więc nie oślepia nas w nocy, za to po przestawieniu na jego miejscu pojawia się obraz z kamery. Ciężko się do tego przyzwyczaić, a jeszcze ciężej prawidłowo ocenić odległość. Znacznie przydatniejszy jest zestaw kamer który pokazuje co dzieje się pod autem. Szalejąc w offroadzie pozwoli to uchronić np. felgi, które teraz mają nawet 21 cali.
No właśnie –offroad. Land Rover Discovery Sport nie wygląda na specjalnie bojowe auto, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ma nieco ponad 21 centymetrów prześwitu, a przy spokojnej jeździe dostarcza moc tylko na przednią oś. Myślałem, że nazwa Land Rover nieco się rozmyła pod względem dzielności terenowej i bardzo się myliłem. Zaczęliśmy od zjazdów z niezwykle stromych pagórków, gdzie oddałem auto pod opiekę systemów. Ustawiasz prędkość, nie dotykasz pedałów i starasz się skoncentrować na prowadzeniu auta.
Wiem, co pomyślicie – że co robię za kółkiem, jeśli nie potrafię operować gazem? To nie tak – nie znajduje przyjemności w wyciąganiu auta z kałuż i szukania ciągników po wsiach do podpięcia linki. Podobnie do sprawy podchodzą klienci, którzy jeżdżą Discovery Sport. Poza tym moje wciskanie gazu i hamulca byłoby o wiele mniej skuteczne. Systemy cały czas monitorują które koło ma największą przyczepność i odpowiednio aplikują gaz lub hamulec. Na żywo robi to wrażenie, tak jak asystent parkowania z przyczepą obsługiwany prostym pokrętłem.
Druga sprawa w której Disco Sport wyprzedza konkurencję to sztywność nadwozia. Producent twierdzi, że nowa platforma PTA (którą wykorzystano już w Evoque) jest o 13 proc. sztywniejsza. W praktyce oznacza to nie tylko pewniejsze prowadzenie, ale i brak trzasków i wyginania nadwozia. Sprawdziłem to w praktyce gdy ziemię dotykały dwa koła po przekątnej, a instruktor bujał autem jak zwyczajną huśtawką. Nic nie trzeszczało, a był to egzemplarz ze szklanym dachem.
Na razie obraz Land Rovera Discovery Sport prezentuje się całkiem pozytywnie. Niestety, z wielką sztywnością idzie duża waga (sięgająca nawet 2 ton), co przekłada się na spore spalanie. Na początku spróbowałem szczęścia z 250-konną benzyną połączoną z 9-biegową przekładnią automatyczną. O ile jeszcze w mieście jakoś się to sprawdzało, tak w okolicach prędkości 110 km/h dało się odczuć, że jednostka po prostu się męczy. No i nijak nie dało się zejść ze spalaniem poniżej 10,5 litra na sto kilometrów.
Mocną alternatywą miał być 240-konny diesel, który generuje aż 500 niutonometrów. Niestety i tutaj zostałem zawiedziony. Przy bardzo spokojnej jeździe na drogach podmiejskich spalanie z trudem udało się obniżyć na 9,9 litra. Szkoda, tym bardziej, że ta platforma umożliwiła zamontowanie instalacji 48V. Dzięki niej moduł alternatora i rozrusznika ma wspierać jednostkę spalinową na niskich obrotach i przy niskich prędkościach. Baterie umieszczono pod siedzeniem kierowcy, co przekłada się na wysoką pozycję za kierownicą. Do tego trzeba się przyzwyczaić.