Tucson do zadań specjalnych - pomogliśmy w starcie zespołowi Hyundai WRC
"Jari Matti Latvala i Sebastien Ogier właśnie wyprzedzili Thiery Neuvilla! Musimy mu pomóc!” – brzmiał zaniepokojony, wręcz wzburzony głos w słuchawce telefonu. "Na warszawskie Okęcie właśnie przyleciał zestaw brakujących, homologowanych przez FIA części do Hyundaia i20 Coupe WRC. Czy dasz radę jak najszybciej dostarczyć je do parku serwisowego w Mikołajkach? Auto dla ciebie jest już gotowe.” – dodał po chwili.
Komu jak komu, ale ekipie fabrycznej zespołu startującego w Rajdowych Mistrzostwach Świata się nie odmawia. Dotąd spokojny, deszczowy dzień nagle znacznie przyspieszył. Odstawiłem kubek kawy, uznając, że już nie będzie mi potrzebna, bo na nadmiar wrażeń nie będę dziś narzekał. Nie zważając na nic, od razu udałem się w drogę.
Hyundai Tucson w składzie Hyundai Motosport
Krok pierwszy to odbiór części – zaskakująco szybko trafiły do bagażnika przed chwilą odebranego Hyundaia Tucsona. Na nic nie czekałem – wszystko było perfekcyjnie zorganizowane, tak jakby każda spotkana osoba wiedziała jak trudnej i ważnej misji się podjąłem.
Droga do Mikołajek nie była łatwa – pogoda nie rozpieszczała i praktycznie całą trasę przejechałem przy rzęsiście padającym deszczu. Mazurskie zawijasy musiałem pokonywać szybko, ale też delikatnie, by nie uszkodzić cennych, w perspektywie walki o zwycięstwo, rajdowych części. Nieco pomogły mi w tym seryjne w tym modelu siatki mocujące rzeczy w bagażniku oraz pewność prowadzenia jaką daje komunikatywny układ kierowniczy i podatne podwozie Tucsona z układem wielowahaczowym z tyłu.
W parku serwisowym po raz pierwszy
Po dotarciu do bazy rajdu musiałem szybko zlokalizować park serwisowy. Nie było to trudne, bo prowadził do niego największy w okolicy korek. Na szczęście mogłem go nieco ominąć, korzystając z podniesionego zawieszenia auta typu SUV i naklejek oznaczających to auto mianem auta prasowego – dzięki temu mogłem wjechać dosłownie wszędzie.
Dotarłem do hangaru Hyundai Motorsport z plecakiem wypełnionym najnowszym modelem amortyzatora, dwoma wahaczami i zaciskiem hamulcowym. Jeszcze kilka kroków i oddam je we właściwe ręce – pomyślałem, gdy moim oczom ukazał się dwupiętrowy budynek ekipy, wzniesiony w rekordowym, nawet jak na rajdowe warunki, czasie dwóch tygodni.
"Dlaczego jest zamknięty!?" – pytałem telefonicznie dzwoniąc do osoby, która powierzyła mi to zadanie. – Przecież jesteśmy na trasie rajdu, musisz jak najszybciej tu przyjechać! Już po chwili części miałem z powrotem w bagażniku i kierowałem się na trasę kolejnego etapu. Podróżowanie w szybkim tempie oznaczało zjazd z zakorkowanych dróg utwardzonych i jazdę przez podmokłe drogi gruntowe, tylko czasem wyłożone betonowymi płytami. Dobrze wiedziałem, że muszę wykorzystać swoją znajomość tutejszych tras alternatywnych – w końcu już nie raz w ten sposób radziłem sobie podczas poprzednich edycji Rajdu Polski.
Cały czas blisko i20 Coupe WRC
Gdy wyjechałem na drogę prowadzącą do mety odcinka specjalnego Wieliczki-2, moim oczom ukazał się jadący z przeciwka Hyundai i20 Coupe WRC. Otwarta mała szybka kierowcy pozwoliła przebić się przez ryk silnika głosowi Daniego Sordo: "We need parts quickly! Be ready!” , po czym prędko odjechał. Skąd wiedział, że je wiozę? – pomyślałem. Muszą być dla nich naprawdę istotne. Kontakt z menadżerem odpowiedzialnym za części tylko to potwierdził.
"Musisz być gotowy, masz jeździć razem z ekipą. Możemy potrzebować ich w każdym momencie!”. To oznaczało, że Hyundai Tucson musiał poradzić sobie z nieutwardzonymi drogami tak, by zawsze być tuż obok trasy każdego odcinka specjalnego. To trudne zadanie, ale mogło zaważyć o wygranej. Tym bardziej, że liderujący Thiery Neuville cały czas miał niewielką przewagę nad konkurentami i musiał się odgrywać etapowymi zwycięstwami goniącym go Latvali i Tanakowi.
Niestraszny był deszcz, błoto na trasach dojazdowych i tłumy kibiców – dzięki towarzyszowi jakim był "mój" Tucson zawsze byłem blisko zespołu. Na śliskiej nawierzchni wspomagał mnie licznymi systemami (jak np. ATCC), które zastępowały z powodzeniem nieobecny w tej wersji napęd na cztery koła. Obserwując przemykających po odcinkach specjalnych Neuvilla, Paddona i Sordo zastanawiałem się, kiedy będziemy mogli zamontować usprawnienia. I20 Coupe WRC były szybkie, ale wyraźnie brakowało im czegoś, czym mogłyby zdecydowanie uciec rywalom. Być może miałem to coś w swoim plecaku.
"Dziś tego nie zamontujemy – auta ze względu na arcytrudne warunki są w innej specyfikacji. Jeśli pogoda się choć trochę poprawi, to je założymy. Dadzą nam przewagę w końcowej walce o zwycięstwo. Musisz jednak cały czas trwać na podorędziu”.
Trwałem więc! Nawet na Mikołajki Arenie. Dzięki prasowej akredytacji mogłem być cały czas blisko zawodników i zespołu. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie kibicował – starałem się, jak mogłem, dopingować zawodników Hyundaia do walki. Zwłaszcza Neuvilla, który miał tak niewielką przewagę, że nawet krótki przejazd przez Super OS mógł zadecydować o kolejności na koniec dnia.
Pozezdrze - wstrzymanie oddechu
Kolejny dzień to kolejne wyzwania związane z dojazdem na rajdowe trasy. Przywykłem nawet do nieustannie padającego deszczu. Wszystko po to, aby zawsze mieć części we właściwym punkcie w odpowiednim momencie. Zresztą, mogłem się podsuszać, siedząc w Tucsonie, dzięki podgrzewanym i wentylowanym siedzeniom. Wszystko szło zgodnie z planem aż do 16. OS-u Pozezdrze, na którym zwycięstwo Neuvilla w rajdzie zawisło na włosku. Potężnie uszkodzony lewy tył i rozszarpana opona spowodowały, że spadł w klasyfikacji generalnej.
"To ten moment, jedź jak najszybciej do parku serwisowego i czekaj tam na nas! Rzeczy, które wieziesz, mogą być kluczowe w jutrzejszej rywalizacji”. Pusta droga w przeciwnym kierunku pozwoliła złapać drugi oddech silnikowi 1,7 CRDi, a mi sprawdzić działanie 141 KM połączonych z dwusprzęgłową skrzynią 7 DCT. Trochę ponad 11 sekund do "setki" nie kwalifikuje może Tucsona do grona samochodów sportowych, ale gdy raz się już go napędzi, można pokonywać zakręty z dozą pewności, porównywalną do tej, jaką mają kierowcy rajdowi. Na własnej skórze poczułem jak doświadczenia zdobyte w motorsporcie przekładają się na konstrukcje samochodów "cywilnych". Jeszcze 15 lat temu SUV'y tej klasy nie prowadziły się z taką dozą precyzji.
Podróż nie trwała więc długo i lada moment byłem w hangarze ekipy. "Well done!” – krzyknął jeden z mechaników. Moja praca się skończyła, ale wciąż nie wiedziałem co dalej. Pozostało mi czekać na przyjazd zawodników i czas przewidziany na pracę ekipy serwisowej.
Już za moment zostaną zamontowane!
Jeszcze tylko umycie auta z błota i chłopaki zaraz je założą – pomyślałem ze spokojem, który skończył się, gdy tylko Hyundai i20 Coupe WRC przejechał tuż obok mnie. Poważnie rozbity, lewy tył nie napawał optymizmem. "Nie wiem, czy zdążymy ze wszystkim” – rzekł szef mechaników. Pozostałe auta też były mocno poobijane i wymagały gruntownego serwisu.
Z niecierpliwością czekałem do 22.00, kiedy miało rozpocząć się 45-minutowe serwisowanie auta Neuville’a. Punktualnie o 22 mechanicy rzucili się do auta. W pierwsze dwie minuty cały tył został rozmontowany, a następne chwile to wycięcie poszarpanej, uszkodzonej blachy i oględziny, co można z nią zrobić. Pozostali nie próżnowali i serwisowali w tym czasie hamulce, zawieszenie i dyferencjał. 30 minut na złożenie całego boku i tyłu – to dopiero wyzwanie. Minuty uciekały, ale trudna praca mechaników sprawiła, że nowy bok został wspawany, sklejony, a oświetlenie wymienione.
Jeszcze tylko trzy minuty, a jeszcze tyle niegotowe! Dla mnie strach, dla nich codzienność. Auto zostało ukończone dosłownie na kilka sekund przed końcem czasu. Neuville pojedzie dalej, ale zabrakło czasu na wymianę tych części, które wiozłem specjalnie z Warszawy.
Trudno, trzeba jechać dalej
"Don’t worry, I’’ll do my best” – rzekł Thiery, widząc moją zmęczoną i nieco smutną twarz. Jak powiedział, tak zrobił. Niedziela pozwoliła mi śledzić rajd z bliska, a emocje sięgały zenitu. Czy i20 Coupe WRC Neuville’a dojedzie przed rywalami? Do końca ostatniego etapu nie byliśmy tego pewni. W rajdach wszystko może się wydarzyć. Przez radio, razem z ekipą Hyundaia, śledziłem wyniki. "Neuville wygrał, Paddon jest drugi, a Sordo czwarty!” – brzmiał pełen emocji głos przez radio.
Udało się! Może bez dodatkowych usprawnień, ale mogliśmy wreszcie otrąbić zwycięstwo. Mimo że nie pomogłem bezpośrednio, to i tak czułem, że ja i Tucson wsparliśmy ten świetny wynik swoją obecnością – w końcu cały czas byliśmy w pełnej gotowości.
Tucson, ja i zwycięski Neuville
Zmęczony, mokry, ale z poczuciem dobrze wykonanego zadania mogłem wrócić do mojego Hyundaia Tucsona i spokojnie, bez zbędnego pośpiechu skierować się z powrotem do Warszawy. Tak jak zawodnicy Hyundai Motorspot w swoich i20 Coupe WRC, tak i my pokonaliśmy wspólnie wiele kilometrów mazurskich dróg. Szutrowych, o niskiej przyczepności, asfaltowych, o zakrętach mogących przyprawić niejednego wilka morskiego o mdłości. Uczyniliśmy to bez cienia wątpliwości, że się nie uda. Choć nie porównuje się do Neuville'a, częściowo to zasługa dobrego kierowcy, w większości jednak samochodu, który udowodnił, że należy do tej samej rodziny co potwory, które w rajdzie polski zrobiły z konkurencji mielonkę zgarniając pierwsze, drugie i czwarte miejsce. Tak jak i ja, mój Tucson nie miał wyboru, w końcu była to naprawdę ważna misja – na co dzień rzadko kiedy pomaga się fabrycznemu zespołowi rajdowemu...
Artykuł powstał we współpracy z firmą Hyundai