Honda ma ogromny dylemat, a Formuła 1 problem
Honda ma kłopoty od momentu pojawienia się w Formule 1, a obecnie jest pomiędzy młotem a kowadłem. Problem ten nie tylko narasta, ale jednocześnie obnaża fatalną sytuację polityczną w obecnej Formule 1.
02.11.2015 | aktual.: 08.10.2022 13:24
Honda nie zaliczy swojego debiutu do udanych, ale w historii było gorzej. Prowadząc własny zespół kompletnie sobie nie radzili, a każda podjęta przez nich decyzja nie była zgodna z wyścigową logiką. Brak umiejętności zarządzania zespołem wyścigowym miał odejść w zapomnienie podczas tegorocznego powrotu. Powrotu wielkiego i hucznego, bo z McLarenem. Powrotu historycznego, bo takiej dominacji jak za czasów zespołu McLaren-Honda na przełomie lat 80. i 90. nie było nigdy w historii jednej i drugiej marki. Powrotu, który okazał się wielką klapą, ale to nie koniec kłopotów.
Można przyjąć, że kłopoty te wywołał Red Bull. Pokłócony z Renault stracił możliwość otrzymywania francuskich silników, które jeszcze kilka lat temu przyczyniły się do sukcesów tej stajni. Zespół Red Bull Racing okazał się za dobry w tym roku i to dlatego Ferrari oraz Mercedes nie chcą im dostarczać swoich silników na przyszły rok. W Renault byli spaleni*, więc zaczęli negocjacje z Hondą. Jak zwykle pogubieni w polityce F1 Japończycy najpierw powiedzieli, że zamierzają współpracować tylko z McLarenem, ale widząc brak postępu w zespole i jednocześnie coraz lepsze osiągi Red Bulla zmienili zdanie. Gdy wrócono do negocjacji, Ron Dennis i Eric Boullier z McLarena przypomnieli Japończykom i mediom, że mają wyłączność na silniki Hondy i chcieliby, aby tak pozostało. Eric Boullier posunął się nawet do stwierdzenia, że nie są „fundacją charytatywną” by rozdawać silniki konkurencji. Z jednej strony jasno pokazali, o co tak naprawdę chodzi – dokładnie o to samo co Mercedesowi i Ferrari – a z drugiej strony trochę zbyt wysoko się cenią.
Nie jest żadną tajemnicą, że to nie tylko Honda ma braki w osiągach, ale i nadwozie McLarena nie dorasta do pięt najlepszym. Jest najwyżej tak dobre jak Force India czy Lotus, a to za mało by narzekać na same silniki, a tym bardziej przypisywać sobie zasługi w zakresie postępu jaki wykonała japońska ekipa. Prawo do narzekania ma natomiast Red Bull, który na 95% ma lepszy bolid niż Mercedes i Ferrari. I to jest tajemnica poliszynela, z czego doskonale zdaje sobie sprawę tak McLaren jak i Honda. Ron i Eric boją się jeszcze bardziej niż Mercedes i Ferrari, bo gdyby się okazało, że Red Bull jest lepszy z Hondą od McLarena, to Japończycy szybko podziękowaliby za współpracę na takim poziomie jak obecnie. Mowa o wyłączności lub w języku Rona Dennisa – oficjalnym partnerstwie.
Wszyscy w F1 zdają sobie sprawę z tego, że to jedyny sposób na zdobycie mistrzowskiego tytułu. Tylko zespół będący partnerem danego producenta silnika może osiągnąć najlepsze wyniki. Wystarczy popatrzeć na osiągi Williamsa, który raz jest szybki innym razem przeciętny, ale nigdy z silnikami Mercedesa nie sięgną po mistrzostwo. Tak jak nie mieli szans z jednostkami Renault czy Toyoty. Z Renault Lotus był bardzo skuteczny, ale Red Bull i tak pozostawał poza zasięgiem. Takie są prawa Formuły 1.
Gdyby Red Bull sprawił, że Honda pojawiłaby się w czołówce, Honda szybko przeszła by do obozu w Milton Keynes. To tam znaleźliby wsparcie i dobre wyniki, których tak bardzo potrzebują i doskonały punkt odniesienia w postaci najlepszego nadwozia w stawce. Obecnie nie wiedzą nawet jak wiele brakuje im do konkurentów, a jak wiele brakuje samemu bolidowi, nie wiedzą niczego i ta sytuacja może jeszcze trochę potrwać. To już nie czasy prymitywnych silników z lat 80. i 90., kiedy to każdy producent potrafił zbudować dobry napęd. Dziś jednostka napędowa to cała architektura kilku złożonych elementów, które muszą nie tylko działać idealnie, ale i idealnie ze sobą współpracować. Oczywiście nie można powiedzieć, że Honda sobie nie poradzi, ale jak ocenić silnik, gdy bolid nie jest konkurencyjny? Skąd mają wiedzieć jak wiele im brakuje do Mercedesa i Ferrari? „Najlepszy kierowca w stawce” Fernando Alonso niczego tu nie wyczaruje.
Jednak wróćmy do tematu głównego – dlaczego Honda ma problem? Z jednej strony wiąże ich umowa z McLarenem, pewnie również na zasadzie dżentelmeńskiej, której nie mogą złamać z powodu japońskiego honoru. Ktoś musiałby popełnić w Hondzie samobójstwo, a tego nikt nie chce. Z pewnością są jakieś zapiski, ale szczegółów nie znamy. Natomiast z drugiej strony Bernie Ecclestone przypomniał im, że zobowiązali się względem FIA i FOM do dostarczenia jednostek napędowych w sezonie 2016 jeszcze jednemu zespołowi. Tej deklaracji też nie mogą złamać, a przecież jedna wyklucza drugą. Jak to możliwe, że doszło do podpisania tak absurdalnych, wykluczających się umów? Można wszystko zrzucić na „japoński stan umysłu” (czyt. zakręconych decydentów), ale przypuszczam, że Ron Dennis też wie o umowie z FIA i FOM, tylko nigdy się nie spodziewał, że drugim zespołem mógłby być Red Bull. Jak to się skończy? Dowiemy się pewnie już niedługo.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której wspomniałem na początku artykułu – fatalna sytuacja polityczna w Formule 1, którą ujawniły perturbacje na linii McLaren-Honda-Red Bull. Zmieniły się czasy i Formuła 1 przestała być sportem – rządzi pieniądz. Pieniądz, to oczywiście wynik na torze, a zatem celem już nie jest rywalizacja sama w sobie. Obecnie mamy czterech producentów silników i dziesięć zespołów, a każdy z producentów jest związany z jednym zespołem na zasadzie ekipy fabrycznej lub partnerstwa (Renault na chwilę obecną nie jest). Producent silnika chroni interesy swojego zespołu i nie ma mowy o tym, by np. Mercedes przegrał z zespołem, który otrzymuje jego silniki i to samo dotyczy innych drużyn. Tym samym, czysto teoretycznie mamy w stawce tylko cztery stajnie – w praktyce dwie – które mogą walczyć o mistrzostwo świata i to się nigdy nie zmieni, żebyście nie mieli wątpliwości. Zmieni się najwyżej wtedy, gdy jeden z producentów silników odejdzie lub jakiś dojdzie, wówczas wystarczy dodać lub odjąć jeden zespół. Tym samym, producenci silników rządzą Formułą 1, ustalają zasady tak, by odpowiadały tylko im i nie pozwolą na równą walkę na przestrzeni całego sezonu nikomu innemu jak swojej stajni. Dlatego też… KLIK!
„oficjalne partnerstwo” polega na tym, że producent silnika rozwija jednostkę napędową we współpracy z jedną stajnią, a pozostałe otrzymują gotowy silnik jako klienci. Jednostka napędowa budowana jest z uwzględnieniem kształtu bolidu oficjalnego partnera, natomiast bolid ma kształt dostosowany do jednostki napędowej.*