Gordon Murray T.50 to zapowiedź następcy legendarnego McLarena F1
Gordon Murray to genialny konstruktor, który zasłynął przede wszystkim projektami wyścigowych bolidów oraz stworzeniem najsławniejszego McLarena w historii. Mowa oczywiście o modelu F1. Wizjoner pracuje teraz nad jego współczesnym wcieleniem oznaczonym jako T.50. Auto ma być gotowe już w maju 2020 roku.
11.12.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:03
Zapowiedzi T.50 pojawiały się już od dłuższego czasu, lecz dopiero teraz poznaliśmy nieco więcej szczegółów technicznych na temat auta, które Murray określa "prawdziwym następcą McLarena F1". To duże słowa, lecz nie mamy powodów, by nie wierzyć temu utalentowanemu konstruktorowi.
Zobacz także
Wielu z was powie zapewne, że McLaren ma przecież w ofercie takie modele jak Senna, czy P1, które są drogowymi maszynami o wspaniałych osiągach. Murray tworzy jednak coś z nieco innej bajki - auto ma być inżynieryjnym arcydziełem wykorzystującym rozwiązania, jakich świat nie widział. T.50 to rewolucja i szok na miarę premiery McLarena F1 w 1993 r.
Wyróżnikiem najnowszego dzieła Murraya będzie bardzo zaawansowana aerodynamika realizowana nie tylko przez liczne ruchome spojlery, dokładki, czy klapy, ale i tak wyjątkowe rozwiązanie, jak wentylator zamontowany w tylnej części pojazdu. To koncepcja wykorzystywana kiedyś w bolidach Formuły 1 pozwalająca nie tylko chłodzić poszczególne podzespoły, ale również sterować dociskiem tylnej części pojazdu zwiększając lub zmniejszając szybkość pracy wentylatora.
Co więcej, cała konstrukcja pojazdu będzie bardzo lekka. Zgodnie z założeniami projektu, masa własna ma nie przekraczać 1 tony, co w połączeniu z 700-konnym, wolnossącym silnikiem Coswortha powinno zapewnić więcej niż wystarczające osiągi. Jeśli wierzyć zapowiedziom, jednostka ta może osiągać nawet 12 tys. obr./min., więc będzie brzmieć naprawdę wyjątkowo.
Wyraźnym nawiązaniem do legendarnego McLarena F1 będzie kabina, a dokładniej jej układ 2+1 z centralną pozycją kierowcy. Murray twierdzi, że tylko takie rozwiązanie jest w stanie zapewnić stuprocentowe czucie auta i przyjemność z jazdy. A ile trzeba będzie za to wszystko zapłacić? Nieoficjalnie mówi się o 3 mln euro, co w przeliczeniu daje grubo ponad 12 mln złotych. Powstanie tylko 100 sztuk i podobno wszystkie są już zarezerwowane. Czekamy niecierpliwie do maja 2020 roku, gdyż właśnie wtedy ma nastąpić oficjalna premiera.