Zalegają w salonach. Nowe japońskie auto można kupić za 60 tys. zł

Przyglądaliśmy się już markom Stellantisa, teraz czas na Astarę. Hiszpańska firma przejęła funkcję importera dla takich marek jak Mitsubishi, Nissan oraz Isuzu. Okazuje się, że też nie ma lekko ze sprzedażą aut. I to z bardzo popularnym w Europie modelem.

Mitsubishi Space Star
Mitsubishi Space Star
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Mitsubishi
Marcin Łobodziński

Drugim – po Dacii Sandero – najchętniej kupowanym modelem w Europie jest Renault Clio. Tymczasem w polskich salonach "zalegają" auta z 2023 roku. Kilka sztuk można kupić za ok. 70 tys. zł. Są nawet dwa egzemplarze przedliftowe za horrendalne 90 tys. zł.

Jednak większym problemem są Colty, czyli de facto Renault Clio ze znaczkiem Mitsubishi. Na samym tylko Otomoto są 32 egzemplarze z rocznika 2023 w wyraźnie wyższych cenach niż ich odpowiedniki od Renault. Tu zasada jest prosta - jeśli nie sprzedają się Renaulty, to tym bardziej nie sprzedadzą się droższe Mitsubishi. Do tego należy dodać kilka sztuk z rocznika 2024.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Renault Austral E-Tech full hybrid - nowoczesne technologie i nietuzinkowy design

Jednak Colt to niejedyny problem japońskiej marki. Co prawda w niedużych ilościach, ale u dealerów zalegają także ASX-y. Kolejnym autem, którego nikt nie chce, jest Mitsubishi Space Star. Choć przez lata należał do najtańszych samochodów na rynku, to mimo wszystko jego mała atrakcyjność spowodowała, że dziś można przebierać w roczniku 2023. Bogato wyposażone odmiany z automatyczną skrzynią kosztują po 70 tys. zł, a najtańsze egzemplarze da się wyrwać za ok. 60 tys.

Dla poszukujących prawdziwego japońskiego SUV-a z hybrydą plug-in okazją może być model Eclipse Cross, który kosztuje 172 tys. zł.

Astara to nie tylko Mitsubishi

Importer boryka się także z problemem ze sprzedażą dwuletnich aut pozostałych swoich marek. W salonach można znaleźć Nissany i to praktycznie pełen przekrój. Rodzinnego Townstara (czyli Renault Kangoo z japońskim logo) można kupić za 105,9 tys. zł, a elektrycznego Leafa z akumulatorem 40 kWh za 110 tys. zł.

Nie brakuje takich modeli jak Juke, Qashqai czy X-Trail. Niestety ich ceny trudno nazwać atrakcyjnymi. Ale Nissan Airya z akumulatorem 63 kWh za 135,9 tys. zł to już dobra oferta. I co ważne, pomimo rocznika 2023 dealer nie zarejestrował tego samochodu, więc auto kwalifikuje się do programu NaszEauto.

Łącznie w salonach Nissana jest aż 37 samochodów z rocznika 2023 i to tylko tych, które trafiły na Otomoto. Ale naprawdę poważny problem jest z samochodami Isuzu. 15 sztuk D-Maxa z rocznika 2023 i ponad 50 aut z rocznika 2024. Szczególnie problematyczne jest to, że zarówno rocznik 2023, jak i 2024 niczym szczególnym (prócz stylistyki) nie różnią się od najnowszego wydania 2025. Co nie zachęca importera do zamawiania nowych samochodów do produkcji.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (17)