Nie miała "kartonika", musiała zapłacić. RPO staje po stronie kierowców
Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się sprawą kobiety, która została ukarana grzywną za jazdę bez uprawnień, choć miała prawo jazdy. Problemem było to, że nie zapłaciła 50 groszy opłaty ewidencyjnej po odzyskaniu dokumentu. Absurdalne prawo ma się zmienić, ale termin nie będzie krótki.
02.06.2023 | aktual.: 02.06.2023 13:24
Kosztowny absurd
Od 2015 r. w razie przekroczenia dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym policjanci obligatoryjnie – za wyjątkiem występowania stanu wyższej konieczności – zatrzymują prawo jazdy na trzy miesiące. Początkowo mundurowi fizycznie odbierali kierowcom dokument. Po upływie trzech miesięcy trzeba było zgłosić się po niego do urzędu i przy odbiorze zapłacić 50 groszy opłaty ewidencyjnej.
W 2020 r. zmienione przepisy pozwoliły polskim kierowcom jeździć po kraju bez prawa jazdy w kieszeni. Jednocześnie, w przypadku rażącego przekroczenia dopuszczalnej prędkości, zrezygnowano z fizycznego zatrzymywania dokumentu. Policjant zamiast tego dokonuje wpisu o zatrzymaniu uprawnień w Centralnej Ewidencji Kierowców. Choć po trzech miesiącach od nałożenia kary nie trzeba już zgłaszać się w urzędzie, obowiązek uiszczenia opłaty ewidencyjnej pozostał. Tylko wielu kierowców o tym nie wie. W efekcie można wpaść w poważne i kosztowne tarapaty.
Taka właśnie była geneza przypadku kobiety, która została skontrolowana przez policję po upływie nałożonej na nią kary. Nie wniosła jednak opłaty ewidencyjnej, a to oznacza, że w CEK-u figurowała jako osoba z zatrzymanymi uprawnieniami. Nie mogła również pokazać policjantom potwierdzenia wniesienia opłaty, czyli - jak nazywa go RPO - "kartoniku". Sprawa trafiła na wokandę, co skończyło się nałożeniem grzywny za "kierowanie samochodem bez posiadania do tego uprawnień". Dodajmy, że obecnie grzywna może wynieść nawet do 30 tys. zł. Teraz Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się sprawą i chce innego finału.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
RPO broni kierowców
Jak informuje Rzecznik Praw Obywatelskich, w rzeczonej sprawie sąd wydał wyrok nakazowy, mimo że przedstawione dowody nie tylko nie popierały zarzutów, ale wręcz im przeczyły. Dowodami w sprawie były pisma urzędowe, z których wynikało, że w momencie kontroli czas kary już upłynął. Czym więc tak naprawdę zawiniła kobieta? "Nie wystąpiła jedynie z wnioskiem o zwrot zatrzymanego prawa jazdy, ale okazanie go podczas kontroli nie jest wymagane" – informuje RPO.
Niezbędnym warunkiem rozstrzygnięcia sprawy w trybie nakazowym jest brak wątpliwości co do okoliczności czynu i winy osoby, wobec której wydawany jest werdykt. Zdaniem RPO w przypadku wspomnianej kobiety żaden z tych warunków nie został spełniony. W efekcie rzecznik wniósł o kasację wyroku i ponowne rozpatrzenie sprawy przez sąd. Tym razem zapewne RPO będzie dokładnie przyglądał się rozstrzygnięciu.
Kierowcy ukarani w podobnych okolicznościach mogą zgłaszać się do Rzecznika Praw Obywatelskich i próbować w ten sposób dochodzić swojej racji. Absurd sytuacji, w której za brak wniesienia 50 groszy opłaty kierowcy narażają się na 30 tys. zł kary grzywny, w końcu dostrzegł i rząd, ale na efekty spóźnionej już pracy polityków przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Ustawa jest, ale nie ma terminu
Zniesienie opłaty ewidencyjnej wymaganej dziś po zakończeniu okresu zatrzymania prawa jazdy przewiduje projekt nowelizacji Prawa o Ruchu Drogowym, który zyskał już aprobatę Sejmu. Teraz sprawę ponownie rozpatrzą senatorowie i może jeszcze przed końcem czerwca nowelizacja trafi na biurko prezydenta. Ale jest tu i haczyk.
Zmiana jest z pozoru bardzo prosta. Obecnie mówiący o zwrocie prawa jazdy art. 102 Ustawy o kierujących pojazdami mówi: "Zwrot zatrzymanego prawa jazdy lub pozwolenia na kierowanie tramwajem następuje po ustaniu przyczyny zatrzymania oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej". Kiedy wprowadzona zostanie nowelizacja, z przytoczonego powyżej zdania skreślone zostaną wyrazy "oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej".
A kiedy to nastąpi? I tu właśnie jest problem. Generalnie nowelizacja ma wejść w życie po miesiącu od daty jej opublikowania w Dzienniku Ustaw. Jednak niektóre zapisy nowelizacji będą mieć inny termin wejścia w życie i tak właśnie jest w tym przypadku.
W praktyce nawet po podpisaniu przez prezydenta nowelizacji wciąż pozostanie po staremu aż do momentu, w którym Centralna Ewidencja Kierowców będzie z technicznego punktu widzenia gotowa do obsłużenia nowej funkcjonalności. A to może potrwać.
Od września 2022 r. obowiązują nowe zasady przyznawania punktów karnych. Nie ma też nowych kursów redukujących ich liczbę, ponieważ Centralna Ewidencja Kierowców nie była gotowa na nowe funkcjonalności. Po upływie pół roku nic się nie zmieniło i teraz PiS tylnymi drzwiami zmienia przepisy, przywracając stare kursy. To jednak jeszcze nic. Na "gotowość CEK" w zakresie obsługi nowych funkcji, dotyczących obowiązkowych kursów doszkalających dla młodych kierowców, czekamy już od 2015 r.
Nawet po opublikowaniu nowelizacji absurd pozostanie. Na jego rzeczywiste zniknięcie będziemy musieli jeszcze poczekać. Niestety, nie wiadomo, jak długo. Póki co kierowcom złapanym w "pułapkę 50 groszy" pozostaje więc liczyć na pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich.