"Lecą" prawa jazdy. PiS się przestraszył i już zmienia prawo
Od ośmiu miesięcy prawo nie pobłaża kierowcom łamiącym przepisy. Nowy taryfikator punktów karnych i zmienione zasady ich wymazywania przełożyły się na radykalny wzrost liczby osób tracących prawo jazdy. Policyjne dane pokazują nam, jak był on duży.
12.05.2023 | aktual.: 12.05.2023 16:58
Duży skok
Od połowy września 2022 r. o wiele łatwiej o utratę prawa jazdy w związku z przekroczeniem liczby dozwolonych punktów karnych. Widać to w policyjnych statystykach. Jak informuje Autokult.pl Komenda Główna Policji, od początku października 2022 r. do końca marca 2023 r. uprawnienia do prowadzenia pojazdów straciło w ten sposób 7531 osób. To plon pierwszego półrocza obowiązywania nowych przepisów. W porównaniu z sześciomiesięczną średnią z poprzednich lat (wynik roczny podzielony na pół) widać dużą różnicę.
Jeśli porównamy tę liczbę ze średnią za sześć miesięcy 2022 i 2021 r., otrzymamy wzrost o 55 proc. W porównaniu ze średnią wartością za sześć miesięcy 2020 r. wzrost wyniósł aż 91 proc. To zmiana, obok której nie da się przejść obojętnie. Osoba, która utraci prawo jazdy za przekroczenie dozwolonej liczby punktów karnych, może je odzyskać jedynie ponownie zdając egzamin w ośrodku ruchu drogowego. Dla wielu z nich problemem jest już samo zaliczenie teorii, które dziś odbywa się na komputerach, a nie jak przed laty w formie pisemnego egzaminu. W przypadku części osób utrata prawa jazdy jest więc stała.
System z problemami
Skąd wynika tak drastyczna zmiana liczby utraconych praw jazdy? 17 września 2022 r. w życie wszedł nowy taryfikator punktów karnych, który podwyższył liczbę oczek za wykroczenia szczególnie niebezpieczne dla innych uczestników ruchu. Obecnie 15 punktów dostaje kierowca, który nie ustąpi pierwszeństwa pieszym na przejściu czy wyprzedzi na przejściu dla pieszych, przekroczy dozwoloną prędkość o więcej niż 70 km/h czy zdecyduje się na wyprzedzanie mimo zakazu, a 12 punktów kierowca, używający podczas jazdy telefonu w sposób wymuszający jego trzymanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak nie wszystko. 17 września 2022 r. wydłużono również ważność punktów karnych. Wcześniej oczka znikały po roku od popełnienia wykroczenia. Obecnie po dwóch latach od opłacenia mandatu, za przewinienie, w związku z którym naliczono punkty. Nie ma również kursów obniżających liczbę punktów karnych. Rząd chciał wdrożyć je w nowej odsłonie, ale nie zdążył. W efekcie łatwo przekroczyć liczbę 24 punktów karnych dozwolonych dla doświadczonych kierowców czy 21 punktów przewidzianych dla kierujących o krótkim stażu. Pytanie tylko, czy to źle?
Zaostrzenie polityki związanej z punktami karnymi było drugim – po podniesieniu kwot mandatów w nowym taryfikatorze – filarem zmian, które były potrzebne już od dawna. W 2020 r. pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w przeliczeniu na milion mieszkańców wśród krajów Unii Europejskiej z wynikiem 65 istnień ludzkich zajęliśmy czwarte miejsce od końca. Gorzej było tylko w Bułgarii, na Łotwie i w Rumunii. Unijna średnia wynosiła wówczas 42 osoby.
Tymczasem w 2022 r. po raz pierwszy od czasów popularyzacji samochodów liczba śmiertelnych ofiar wypadków na polskich drogach była niższa niż 2 tys. Z wynikiem 51 śmiertelnych ofiar na milion mieszkańców zbliżyliśmy się do unijnej średniej (46) i wyprzedziliśmy niektóre zamożniejsze kraje, jak Włochy czy Belgia. Trudno nie dostrzec w tej zmianie wpływu nowego systemu kar dla kierowców, wymuszającego na nich zachowania zgodne z prawem. Wprowadzając zmiany PiS jednak nie ustrzegł się błędów. I teraz zapłacimy za to wszyscy.
Dziecko wylane z kąpielą
W toku jest już projekt zmian w przepisach, który częściowo przywróci stare zasady związane z punktami karnymi. Inicjatywa nie wypłynęła jednak z Ministerstwa Infrastruktury, a jest "wrzutką" posła PiS-u Jerzego Polaczka do nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, która ma znieść niektóre opłaty ewidencyjne związane z rejestracją pojazdów oraz zapewnić większe bezpieczeństwo pasażerkom i pasażerom, korzystającym z usług przewozu osób. Dlaczego tak? Wygląda na to, że resort infrastruktury nie chciał oficjalnie przyznać się do błędu. A nawet do dwóch.
Projekt nowelizacji został już rozpatrzony przez Sejm i z poprawkami zaakceptowany przez Senat. Teraz wróci do niższej izby i wszystko wskazuje na to, że gładko zostanie zaaprobowany przez posłów, a potem prawdopodobnie podpisany przez prezydenta. Przed wyborami PiS chce upodobać się kierowcom łamiącym przepisy, a opozycja zapewne obawia się przeciwstawić tym planom, by nie została ukazana jako siła, która chce odebrać Polakom prawa jazdy.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jeszcze przed jesiennymi wyborami w życie wejdą zmiany zakładające skrócenie ważności punktów karnych z dwóch lat do roku – ale już nadal od opłacenia mandatu, a nie od popełnienia wykroczenia. Wrócą także kursy obniżające liczbę oczek o 6. Będzie można brać w nich udział raz na 6 miesięcy – jak dawniej. Wszystko wskazuje więc, że ich formuła również będzie taka jak kiedyś. Niestety.
Do 17 września 2022 r. takie kursy trwały 5 godzin i 30 minut. W tym czasie można było posłuchać psychologa oraz zobaczyć prezentowane przez policjanta zdjęcia z drastycznych wypadków. To jednak za mało. Wcześniejsze plany rządu zakładały, że kurs miałby kasować komplet 24 punktów, ale miałby trwać 4 lub 5 dni. Tak szeroka formuła dawałaby nadzieję na nadrobienie przez uczestniczących w nich kierowców braków wyniesionych z kursu na prawo jazdy lub poznanie zmian w przepisach, których kierowcy nie zdążyli jeszcze przyswoić. W ten sposób odzyskaliby prawo jazdy i mogliby stać się lepszymi, bardziej świadomymi i rozważniejszymi kierowcami. Jeśli formuła kursu zostanie obcięta do 5 czy 6 godzin, taka szansa w praktyce zniknie.
Rząd nie był w stanie zaproponować nowego, lepszego systemu redukcji punktów karnych. Obecnie nie ma więc żadnego. Teraz PiS próbuje wyjść z sytuacji z twarzą. Za dobre samopoczucie rządu zapłacą jednak ofiary wypadków. Pozytywna tendencja na drogach szybko może się odwrócić.