Chyba jeszcze raz w tym roku będę miał anginę. Wszystko przez Hyundaia
Dzień przed pierwszą oficjalną premierą Hyundaia i30 N dostałem takiego bólu gardła, że na wyjeździe nie mogłem wydusić z siebie słowa. Potem jeszcze dwukrotnie miałem to samo i zawsze był związek z tym samochodem. Obawiam się powtórki z rozrywki, bo zbliża się premiera Hyundaia i30 Fastbacka N.
29.07.2018 | aktual.: 01.10.2022 17:10
W życiu odwiedzałem szpitale wielokrotnie, przeleżałem w nich dobre kilka miesięcy, rzekomo mam trzy choroby przewlekłe, ale nigdy nie zapomnę swojej pierwszej anginy – to chyba najgorsze, co przeżyłem.
Na dzień przed oficjalną premierą Hyundaia i30 N po prostu mnie rozłożyło. Wyjazd kolejnego dnia był wyjątkowo głupim pomysłem. Po drodze na lotnisko dwukrotnie przysnąłem w korku – kompletny brak odpowiedzialności. Na wyjeździe konałem z bólu... wszystkiego. Nie dało się nawet tego ukryć. Prawie nie mówiłem, nic nie mogłem zjeść, a powrót do domu był moim koszmarem.
Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy też jakieś przeznaczenie, w które zwyczajnie nie wierzę, ale dokładnie na dzień przed wyjazdem na pierwsze testy Hyundaai i30 N złapało mnie dokładnie to samo. Te same objawy, ten sam ból gardła. Tym razem przechytrzyłem chorobę i jeszcze tego samego dnia poleciałem do lekarza po antybiotyk. Jakoś przeżyłem wyjazd, choć najgorsze stadium choroby miałem właśnie wtedy. Ale jednak udało się pojeździć, mieć z tego jakąś frajdę, a nawet mogłem mówić, więc także nagrać dla was krótkie wideo na Facebooka.
Gdzieś w głębi ducha ironicznie śmiałem się, że jeżeli dostanę to auto do testu w Polsce, to pewnie znów pojawi się angina. Nie do końca wierzę, że otrzymamy to, o czym cały czas myślimy. Wiecie, coś jak w filmie "Sekret" z 2006 roku. A jednak.
Wierzcie mi lub nie, ale dokładnie na dzień przed odbiorem do testu Hyundaia i30 N poczułem to charakterystycznie kłucie przy przełykaniu. Następnego dnia byłem już osłabiony. To niewiarygodnie, ale choć tym razem choroba miała łagodniejszy przebieg, to jednak przez pierwsze trzy dni musiałem się z nią zmagać. Co ciekawe, termin testu został przesunięty o trzy dni, a jednak choroba wiedziała kiedy uderzyć. Na szczęście nie popsuła mi radości z jazdy i30 N.
Po oddaniu auta umówiłem je od razu na jeszcze jeden test, bo ten trwał trochę za krótko i nie byłem w stanie sprawdzić wszystkiego. Żartując sobie, że tym razem przechytrzę chorobę, udając się do lekarza na dwa dni przed odbiorem auta.
Teraz pewnie jakieś 80 proc. z was mi już nie wierzy, ale na dwa dni przed odbiorem samochodu poczułem to kłucie w gardle. Tym razem pomyślałem: "o nie, idziemy na całość" i stosując najlepsze lekarstwo jakie znam, przełamałem ten niepokojący trend. Udało się! Ale było blisko.
Przez tydzień mogłem cieszyć się jazdą Hyundaiem i30 N, wyjeżdżając sporo pieniędzy i dając radość nie tylko sobie, ale także innym osobom, które mogłem przewieźć. Radość była podwójna, bo raz, że najlepszy samochód na rynku, a dwa, że wreszcie z pełnią zdrowia. Starałem się cieszyć każdą chwilą.
Pewnie niejeden z czytelników Autokult.pl wie, jak bardzo zauroczył mnie ten model. Wreszcie auto, które naprawdę pokochałem, choć tak obiektywnie to powinienem nienawidzić tej przeklętej maszyny, która trzykrotnie wywołała u mnie anginę. To trudna miłość, ale jednak zakończona pomyślnie.
Czwarty kontakt z tym samochodem uświadomił mi, że wreszcie mam łatwą i szybką odpowiedź na tak często zadawane przez innych pytania: "jaki samochód uważasz za najlepszy?" albo: "jaki samochód byś sobie kupił?". Bez dwóch zdań jest to Hyundai i30 N, ale mam pewne obawy.
Dziś jedząc lody – o jakże znamienne! – trafiłem na informację prasową o i30 Fastbacku N testowanym na torze Nurburgring i przygotowywanym do premiery. Aż mnie przeszły dreszcze. Pewnie dostaniemy zaproszenie na oficjalną prezentację, a potem na pierwsze jazdy. W redakcji chłopaki wiedzą, że nie ma bardziej sfiksowanej na punkcie litery N osoby jak ja, więc któż inny miałby tam jechać?
To nowy model, nowy rozdział, ale czy na nowo zaczną się moje przygody z tą przeklętą chorobą? Tak bardzo chciałbym znów nim pojeździć, jak bardzo nie chciałbym anginy. Minęły już dwa miesiące od jej ostatniego ataku. Wierzcie mi lub nie, ale czuję lęk przed tym samochodem. Realny lęk. Przed jego premierą i każdym kontaktem. Bo coś z tymi hot hatchami jest nie tak – ostatnią swoją anginę miałem podczas pierwszych jazd testowych Seatem Leonem Cuprą R.
I choć cały tekst jest prawdziwy i szczery do bólu, to traktujcie go z przymrużeniem oka. Ale proszę was, trzymajcie za mnie kciuki, kiedy rzeczywiście zostanę wysłany na premierę i30 Fastbacka N.