Callum Vanquish 25 (2020) (fot. R-Reforged)

Callum Vanquish 25 w produkcyjnej formie. Tak powinny wyglądać współczesne auta sportowe

Mateusz Żuchowski
23 lipca 2020

Ian Callum nie odpoczywa na emeryturze. Były projektant Aston Martina i Jaguara zaprezentował produkcyjną wersję przygotowywanego od paru miesięcy restomoda. Jego projekt zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na swoje piękno, ale i dlatego, że obrazuje wszystko to, co jest złego we współczesnych autach tego typu.

Callum Vanquish 25 to pierwszy samodzielny projekt Iana Calluma w jego liczącej już kilka dekad karierze. Brytyjski stylista na warsztat wziął jedno ze swoich najbardziej udanych dzieł, czyli Astona Martina Vanquisha produkowanego w latach 2001 – 2007, i opracował dla niego około 350 zmian i poprawek, dzięki którym to kilkunastoletnie GT ma odnaleźć w sobie nowe pokłady stylu i osiągów.

Jak sama nazwa wskazuje, powstanie 25 takich nowych-starych Vanquishów. Projekt powstaje za wiedzą i wsparciem samego Astona Martina. Od strony technicznej za projekt odpowiada specjalizująca się w małoseryjnych modelach firma R-Reforged, część znanego szwajcarskiego zespołu wyścigowego AF Racing. Zespół ten współpracuje także z samym Aston Martinem. Dla brytyjskiego producenta prowadził on program startów w DTM, teraz jest zaangażowany także w rozwój hiperauta Valkyrie.

Zespół twórców restomoda (Ian Callum z tyłu) (fot. Callum Design)
Zespół twórców restomoda (Ian Callum z tyłu) (fot. Callum Design)

Projekt restomoda bazującego na pierwszym Vanquishu prowadzony jest już od półtora roku. Jak informuje R-Reforged, osiągnięto już finalną specyfikację auta. Pierwsze egzemplarze trafią do klientów z Europy i Ameryki Łacińskiej już we wrześniu.

Callum Vanquish 25: współczesne rozwiązania i brak ograniczeń współczesności

Callum celnie dobrał bazę dla swojego pierwszego autorskiego projektu. W latach swojej świetności Vanquish był w końcu znany nie tylko ze swojej nieprzeciętnej urody, ale i co najwyżej przeciętnego prowadzenia. R-Forged twierdzi, że poradziło sobie z ograniczeniami podyktowanymi przez ówczesne rozwiązania techniczne i możliwości producenta.

Silnik V12 o pojemności 5,9 litra zyskał 63 KM i osiąga teraz zdrowe 590 KM. Zwiększenie mocy uzyskano poprzez instalację nowego układu dolotowego oraz wydechowego, który ma też znaleźć w tym motorze więcej dźwięku i charakteru, na brak którego można było wcześniej narzekać. Duży postęp można było zaliczyć także na polu hamulców, które słabo sprawowały się w oryginale.

Callum Vanquish 25 (2020) (fot. R-Reforged)
Callum Vanquish 25 (2020) (fot. R-Reforged)

Największą bolączką oryginalnego Vanquisha była jednak skrzynia biegów. Zautomatyzowana przekładnia z sześcioma przełożeniami działała irytująco wolno. R-Reforged zmienił to, oferując klientom pełny wybór nowego automatu, skrzyni sekwencyjnej lub ręcznej. Twórcy auta twierdzą, że spędzili aż rok na ustawieniu nowego zawieszenia. Składają się na nie amortyzatory Bilsteina, grubsze drążki stabilizacyjne, obniżenie prześwitu o 1 cm oraz rozstaw kół zwiększony o 6 cm.

Te ostatnie dwie zmiany przyczyniły się także do optycznego obniżenia i poszerzenia już i tak egzotycznie wyglądającego coupe. Ian Callum poprawił swoje dzieło sprzed lat tworząc do niego nowe zderzaki, tylne światła i szereg detali pokroju grubszych końcówek układu wydechowego. Ciekawie wygląda także wnętrze, w którym nieco zminimalizowano liczbę przycisków na konsoli środkowej, ale nieszczęsny system multimedialny chyba pozostał ten sam.

Nie zmienia to jednak faktu, że projekt R-Reforged i Calluma to bardzo atrakcyjne, odświeżające podejście do tematu współczesnych aut sportowych. Pomimo pewnych odważnych rozwiązań stylistycznych projekt ten nadal jest pełen klasy i elegancji, który coraz trudniej znaleźć w nowych autach tego segmentu.

Callum Vanquish 25 (2020) (fot. R-Reforged)
Callum Vanquish 25 (2020) (fot. R-Reforged)

Subtelność tego modelu przejawia się choćby przez cienki wieniec kierownicy, którą chwyci się znacznie wygodniej niż grube kierownice współczesnych BMW M, AMG czy Ferrari. Cieszy także fakt, że choć jeden twórca przy opisie pracy zawieszenia nie używa słowa "twardsze", tylko "bardziej sprężyste".

Przez wprowadzone zmiany Vanquish Calluma nie stał się nagle tak szybki jak nowe auta sportowe, ale przypomniał, że prawdziwemu miłośnikowi motoryzacji nie potrzeba do szczęścia nic więcej niż duży silnik, napęd na tył i ręczna skrzynia. Dlatego model jest wart astronomicznej ceny 550 tys. funtów. To 25 osób, które wybierze odświeżonego kilkunastoletniego Astona Martina zamiast jego współczesnego odpowiednika DBS Superleggera za połowę tej kwoty, podejmie odważną, ale słuszną decyzję.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/5]
Źródło artykułu:WP Autokult
tuningAston MartinAston Martin Vanquish
Komentarze (14)