Autostrady "darmowe" już przed wakacjami. Kierowcy i tak zapłacą

Mateusz Morawiecki energicznie przystąpił do realizacji przedwyborczej obietnicy prezesa PiS-u. Już niebawem powstać ma harmonogram działań mających zaowocować zniesieniem opłat za przejazd autostradami GDDKiA. Nie oznacza to jednak, że kierowcy nie będą musieli zapłacić.

System e-TOLL z punktu widzenia kierowców jest rozczarowaniem
System e-TOLL z punktu widzenia kierowców jest rozczarowaniem
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

16.05.2023 | aktual.: 16.05.2023 16:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeśli dawanie nie robi już wielkiego wrażenia, zawsze można zapowiedzieć coś za darmo. Pytanie tylko, czy nie będzie to obietnica bez pokrycia. Kampania przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nabiera rumieńców. Podczas konwencji prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział zwolnienie kierowców samochodów osobowych z opłat za korzystanie z polskich autostrad. Maszyna ruszyła.

– W krótkim czasie przedstawimy harmonogram, tak, by postarać się zrobić to do najbliższych wakacji, aby te autostrady, za które odpowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, żeby zostały zwolnione z opłat najszybciej, jak się da – stwierdził cytowany przez Polską Agencję Prasową premier Mateusz Morawiecki. Potem rząd ma przystąpić do rozmów z koncesjonariuszami, w których zarządzie pozostają płatne odcinki autostrad poza kontrolą GDDKiA. W myśl planów rządu z czasem za przejazd nimi również nie trzeba będzie płacić. Nie oznacza to jednak, że autostrady staną się zupełnie darmowe.

Nie trzeba szczególnie bujnej wyobraźni, aby uświadomić sobie, że wybudowanie autostrad to nie wszystko. Pieniądze są potrzebne również na ich utrzymywanie oraz remontowanie. Skąd weźmie je rząd? O tym póki co PiS nie mówi, ale możliwości są dość ograniczone. Będą musiały wzrosnąć podatki i wtedy za autostrady będą musieli płacić także ci, którzy w ogóle z nich nie korzystają.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Najbardziej oczywistym rozwiązaniem byłoby podniesienie podatków związanych z obrotem paliwami. Jak informuje serwis e-petrol.pl, już dziś w cenie detalicznej benzyny 95 podatek VAT stanowi 18,7 proc., opłata akcyzowa 23,4 proc., opłata paliwowa 2,6 proc., a opłata emisyjna 1,2 proc. Dla oleju napędowego podatek VAT i akcyza wynoszą po 18,7 proc., opłata paliwowa 6 proc., a opłata emisyjna 1,3 proc. Łącznie w przypadku benzyny podatki i opłaty na rzecz państwa stanowią 45,9 proc. ceny detalicznej, a w przypadku oleju napędowego 44,7 proc.

Wprowadzenie "darmowych" autostrad będzie oznaczało, że Polacy i tak będą za nie płacić, ale w inny sposób, a koszty rozłożą się pomiędzy tych, którzy z nich korzystają i tych, którzy tego nie robią. Jednocześnie nie będzie można pobierać opłat za korzystanie z autostrad przez obcokrajowców. W 2016 r. Niemcy próbowały wprowadzić rozwiązanie, w myśl którego system winiet obowiązywałby tylko obcokrajowców. Sprzeciwił się temu jednak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stwierdził, że jest to niezgodne z prawem Wspólnoty.

Tymczasem – jak wynika z raportu systemu e-TOLL – tylko w pierwszym kwartale 2023 r. samochody o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 t zarejestrowane w Niemczech pokonały łącznie 600 tys. km po płatnych autostradach zarządzanych przez GDDKiA. Jeśli utrzymanie autostrad zostałoby przesunięte na wyższe podatki za paliwo, zapewne uda się "odzyskać" jedynie część tego, co goście z zagranicy płacą dziś.

Rezygnacja z opłat za pokonywanie autostrad to zagadnienie, które ma dwa oblicza. Jedno jest pewne. Tak czy inaczej kierowcy i tak za to zapłacą.

autostradypłatne autostradygddkia
Komentarze (16)