Złodzieje aut coraz bardziej aktywni w stolicy. Policja ma na to swoje sposoby
Złodzieje chwytają się najróżniejszych sposobów, aby wejść w posiadanie cudzych aut. I choć w ogólnopolskich statystykach można zauważyć tendencję spadkową, w stolicy problem zaczyna narastać. Policja ma już jednak nową metodę walki z przestępcami i kilka dni temu doświadczyłem jej na własnej skórze.
24.02.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:19
Porównując statystyki kradzieży aut z lat 90. ze współczesnymi słupkami, trudno nie cieszyć się z drastycznego spadku aktywności złodziei samochodowych. W 1998 roku z polskich ulic zniknęło prawie 72 tys. samochodów osobowych. 20 lat później liczba ta zmalała do 8816. Jest to przede wszystkim zasługa specjalnie powołanego zespołu w strukturach policji - Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową.
O skali sukcesu w walce z przestępcami świadczy fakt, że spadkowi liczby kradzieży aut nie przeszkodził nawet drastyczny wzrost liczby zarejestrowanych w Polsce pojazdów. Jeszcze w latach 90. po polskich ulicach jeździło niecałe 10 mln osobówek. Według danych GUS-u, w 2019 r. zarejestrowanych było blisko 30 mln aut. Jednak choć w skali całego kraju z roku na rok z ulic znika coraz mniej pojazdów, w Warszawie znów można zaobserwować tendencję wzrostową.
Jak podaje TVN Warszawa, liczba kradzieży aut w stolicy w 2019 roku wzrosła do 2433 sztuk. Rok wcześniej skradziono 2192 samochody. Co więcej, tylko w styczniu 2020 r. łupem złodziei padło 238 aut. W analogicznym okresie w 2019 roku było to 207 samochodów, a w 2018 – 162.
Policja nie śpi i działa
O tym, że policja nie próżnuje, przekonałem się osobiście. Wracając do domu mazdą cx-5, zostałem wypatrzony przez patrol policji. Byłem pewien, że nie popełniłem żadnego wykroczenia, dlatego byłem zaskoczony tym, że policjant zdecydował się z całej kawalkady pojazdów zatrzymać akurat mnie. Po krótkiej rozmowie okazało się, że zostałem wytypowany z uwagi na samochód, jakim się poruszałem, a kontrola miała na celu sprawdzenie, czy nie jest on zgłoszony jako kradziony.
Podczas rozmowy z policjantem dowiedziałem się również, że patrole ustawiają się w różnych miejscach o nieregularnych porach i zatrzymują do kontroli samochody, które królują w rankingach kradzieży. Jak się okazało, takie działania mają miejsce stosunkowo od niedawna. Po zweryfikowaniu danych policjant poradził dodatkowo, aby zainstalować w samochodzie niefabryczne zabezpieczenia, np. schowany przycisk odcinający dopływ paliwa.
Mundurowi dostrzegają problem rosnącej liczby kradzieży aut w stolicy. Portal TVN Warszawa dowiedział się, że komendant stołeczny policji zdecydował o zwiększeniu stanu etatowego Wydziału do walki z Przestępczością Samochodową.
Co województwo, to obyczaj
Co ciekawe, w poszczególnych województwach złodzieje najchętniej "polują" na różne modele aut. Na Śląsku i Dolnym Śląsku najczęściej znikają audi, volkswageny i BMW, ale w stolicy najpopularniejsze wśród przestępców są auta japońskie. Prym wiedzie toyota (auris, corolla, yaris, rav4), ale złodzieje łypią też na mazdy (3, 6, cx-5) i hondy (cr-v, civic). Z uwagi na coraz większą popularność oraz dostępność, zainteresowaniem cieszą się także samochody luksusowe i sportowe.
Zdecydowana większość aut kradziona jest na części. Zanim jednak auto trafi do dziupli, gdzie w ciągu kilku godzin zostanie rozmontowane na części pierwsze, złodzieje często porzucają samochody na parkingach lub bocznych ulicach. Potem z ukrycia obserwują, czy dany pojazd nie był wyposażony w lokalizator GPS, a w ślad za autem nie podążają pracownicy wykwalifikowanej firmy, której prawowity właściciel zlecił odzyskanie pojazdu.
Dużym plusem jest także fakt, że w latach 2016-2018 wykrywalność wzrosła z 18,3 do 23,8 proc. W połowie lutego 2020 r. stołeczni policjanci złapali na gorącym uczynku trzech mężczyzn, którzy włamali się do mazdy 3. Dzięki akcji funkcjonariuszom udało się także zabezpieczyć toyotę, którą złodzieje "porzucili" na parkingu oraz inną mazdę. Z kolei w Bełchatowie, kilka godzin po kradzieży, mundurowi odzyskali BMW M2.
Wzrost kradzieży aut jest najprawdopodobniej spowodowany coraz większą popularnością tzw. systemu bezkluczykowego dostępu. Złodzieje, którzy mają na celowniku stosunkowo nowe auta, posługują się specjalnymi urządzeniami przypominającymi walizkę i przechwytują sygnał z karty lub kluczyka. Dzięki temu nie wzbudzają podejrzeń przechodniów i wsiadają do auta jak do własnego. Policja radzi, żeby nie odkładać kluczyków tuż przy drzwiach, a najlepiej schować je do metalowego pudełka, zaopatrzyć się w specjalny pokrowiec lub nawet zawijać je w folię aluminiową. Dzięki temu sygnał zostanie stłumiony, a złodziejowi odetniemy możliwość dostania się do naszego samochodu.