Zimowe wyjazdy autem na narty - kompendium wiedzy
Zimowa podróż może stanowić wyzwanie. Zmienne warunki pogodowe i tłumy urlopowiczów nie ułatwiają podróży, a trasa, która latem wydawała się wyjątkowo malownicza, może zmienić się w groźną pułapkę. Jak sprostać wyzwaniom i wrócić z urlopu wypoczętym, zrelaksowanym, unikając samochodowych niespodzianek?
30.01.2014 | aktual.: 30.03.2023 12:00
Świadome planowanie
Wyjazd najlepiej zacząć od planowania, i to solidnego. Oszczędzi nam to kłopotów i niespodzianek. Pierwsze, czym powinniśmy się zająć, to odpowiedzenie sobie na pytanie, czy nasze auto na pewno da sobie radę podczas pobytu w górach. Może wydawać się to dziwne, ale to, że poruszamy się nim na co dzień, nie znaczy, że sprawdzi się podczas takiej wyprawy.
W mniejsze samochody możemy się oczywiście nie zmieścić, ale to jeszcze nie jest takie straszne. Problem mogą sprawić np. samochody tylnonapędowe lub sportowe. Jeśli zima będzie taka jak ta na zdjęciach, to sprostamy zadaniu. Gorzej, jeśli przez całą drogę będzie padał śnieg.
Nawet jeżeli radzimy sobie z takim pojazdem, to utrzymanie przez długi czas koncentracji jest bardzo trudne i męczące. Im samochód niżej zawieszony, im ma szersze opony i więcej mocy na tylną oś, tym gorzej.
Dochodzi jeszcze kwestia pokonywania wzniesień. Wzniesienie, które auto przednionapędowe pokona bez problemów, może być wyzwaniem dla tylnonapędowca. W zeszłym roku w górach widziałem auto zsuwające się 400 metrów po oblodzonym wzniesieniu i wyglądało to mało zabawnie.
Dlatego jeśli nasz samochód nie spełnia kryteriów, to może nie warto ryzykować. Czasem lepiej jest wypożyczyć odpowiedni wóz, niż tracić pieniądze i czas na naprawę i wzywanie pomocy. Drugą zaletą takiej opcji jest uniknięcie uszkodzeń spowodowanych np. transportem nart czy butów narciarskich.
Jeśli na wyjazd szykuje się więcej osób, wypożyczenie busa może być nawet atrakcyjne cenowo (zaoszczędzimy na paliwie, przewożąc wiele osób w jednym aucie). Sprawdźmy jedynie, czy dostarczone auto ma na pewno założone zimowe opony. Bez nich na pewno sobie nie poradzimy.
Przygotowanie samochodu
Jeśli jednak wiemy, że pojedziemy swoim samochodem, to warto wcześniej zadbać o jego odpowiedni stan i wyposażenie. Każde niedopatrzenie może zemścić się w trudnych warunkach z podwójną siłą, a stres to ostatnie, czego potrzebujemy podczas odpoczynku. Dlatego podstawą jest odpowiedni stan techniczny. Ale o to powinniśmy dbać zawsze. Na co jeszcze powinno się zwrócić uwagę?
Przede wszystkim na przygotowanie auta do śnieżnej zimy. Warto wymienić akumulator, bo w ujemnej temperaturze i przy krótkich dojazdach na stok może za którymś razem odmówić posłuszeństwa. Jeśli mamy miejsce, można wziąć kable rozruchowe.
Z podstawowego wyposażenia zabieramy skrobaczkę, szczotkę do odśnieżania, łańcuchy do kół, odmrażacz do szyb, latarkę, klucze i narzędzia, saperkę (na wypadek zakopania) oraz woreczek piasku (do podsypania pod koła).
Dobrze jest wymienić wycieraczki, aby coś widzieć przy silnych opadach śniegu. Jeśli przesmarujemy uszczelki, to będzie nam łatwiej wsiadać, gdy będziemy się śpieszyć, aby poszaleć na stoku. W mroźnych warunkach kluczowe może być także paliwo. Zwłaszcza do silników Diesla warto zalać paliwo zimowe i wymienić filtr paliwa. Unikniemy wtedy przykrego zamarznięcia paliwa i braku możliwości odpalenia.
Zimowe trasy często pokonujemy po zmroku, dlatego ważne jest w pełni sprawne oświetlenie pojazdu. Warto również raz na dwa dni i koniecznie tuż po przyjeździe na miejsce umyć szyby, przetrzeć na mokro lampy i np. kamerę cofania.
Dzięki temu na pewno zauważymy przeszkodę podczas manewrów i nie pobrudzimy się podczas wsiadania oraz wyjmowania nart lub bagaży.
Dobrze jest przy okazji wytrzepać wycieraczki z piachu i resztek błota, co pomoże w walce z parującymi i, co gorsza, zamarzającymi szybami.
Pakowanie bagaży
Wyjazd na zimowe szaleństwa na stoku zwykle wiąże się z wzięciem mało poręcznego w transporcie sprzętu narciarskiego lub snowboardu. Do ich przewożenia najlepszy będzie albo rękaw narciarski, albo box dachowy.
Box doskonale sprawdza się także jako dodatkowy bagażnik, ale musimy pamiętać, żeby nie przesadzać wówczas z prędkością (większość modeli ma w instrukcji wpisane ograniczenia, zazwyczaj 120-140 km/h) i uważać na maksymalną ładowność dachu. Taki dodatkowy bagażnik podwyższa zużycie paliwa, przy większych prędkościach nawet do 2 l/100 km.
Przy wszelkiego rodzaju bagażnikach istotne są ich mocowania. Najlepiej, jeśli mamy relingi dachowe. Gorzej, jeśli najpierw musimy dokupić np. poprzeczki, by mieć do czego zamocować. Rozwiązania te zwykle nie są ze sobą kompatybilne i gdy np. zmienialiśmy auto, to warto wcześniej przed wyjazdem sprawdzić, czy możliwe będzie takie zamocowanie.
Gdy naprawdę nie mamy wyjścia, bierzemy sprzęt do środka. To naprawdę ostateczność, bo nie jest to w pełni bezpieczne. W niektórych krajach takie przewożenie sprzętu jest niedozwolone i możemy dostać spory mandat. Jeżeli mimo wszystko się na to zdecydujemy, to dobrze jest owinąć sprzęt tkaninami (np. ręcznikami).
Dzięki temu nie porysuje się klapa bagażnika czy oparcia przednich foteli. Dodatkowo sprzęt nie będzie hałasował i nie zniszczy się sam o siebie, gdy przewozimy np. więcej niż jedną parę nart.
Przy ułożeniu samych bagaży warto kierować się zasadą, że najcięższe ustawiamy możliwie najgłębiej bagażnika i najniżej. Staramy się dobrać odpowiednią konfigurację największych pakunków, a przestrzenie pomiędzy nimi sukcesywnie wypełnić drobiazgami. Ważne, aby nie pakować powyżej linii okien. Wszelkie bagaże pozostawione na tylnej półce lub porozrzucane po wnętrzu mogą być niebezpieczne i wyrządzić krzywdę pasażerom.
Ostatnie przymiarki
Na koniec pakowania jedziemy na stację paliw, tankujemy i podpompowujemy opony do walki ze zwiększonym obciążeniem. W trakcie podróży należy pilnować wysokiego stanu paliwa. Da to pewność, że gdy będzie czekał nas przymusowy postój, to paliwa na dogrzanie wnętrza i dalszą jazdę nie zabraknie. Poza tym więcej paliwa w baku to mniej wytrącającej się z niego niebezpiecznej wody.
Przed startem ustawiamy właściwą wysokość świateł, jeśli nie mamy samopoziomowania. Gdy wyruszamy nad ranem, a mamy bezpieczne miejsce do trzymania samochodu (zabezpieczone przed kradzieżą), warto wszystkie te operacje przeprowadzić dzień wcześniej, aby nazajutrz wsiąść do gotowego już auta. Unikniemy wtedy pośpiesznego, niestarannego pakowania.
O czym jeszcze powinniśmy pamiętać przed podróżą? O wzięciu obowiązkowego wyposażenia, gdy będziemy przejeżdżać przez inny kraj. Każde państwo ma swoje wymagania i warto wiedzieć, czy trzeba mieć np. kamizelkę odblaskową, apteczkę lub zestaw żarówek.
Trzeba również wykupić odpowiednie winiety. Gdy wiemy, że będziemy podróżowali za granicą, sprawdźmy, czy obowiązuje tam ubezpieczenie naszego pojazdu. Zwłaszcza jeśli jest to samochód pożyczony (niekiedy będzie wymagana także zgoda na opuszczenie kraju). Możemy dokupić pakiet Assistance, który zmniejszy stres, jeśli zdarzy się niemiła niespodzianka. W końcu każdemu może przytrafić się np. zatrzaśnięcie kluczyków.
Ostatnim zadaniem jest wybranie trasy i sprawdzenie pogody. Jest to po części ze sobą powiązane, bo gdy zapowiadają się trudne warunki, warto ograniczyć podróż do głównych dróg, które prawdopodobnie będą przejezdne. Aktualizujemy mapy w nawigacji i wpisujemy trasę. Dobrze zaopatrzyć się także w tradycyjne atlasy czy mapy. Czasem tradycyjne formy bywają najlepsze.
Warto zabrać takie dodatki jak ciepłe koce czy prowiant. Nigdy nie wiadomo, czy nie utkniemy na kilkanaście godzin z powodu oblodzenia czy zamieci śnieżnej. Powinniśmy o to zadbać szczególnie wtedy, gdy podróżujemy z najmłodszymi i/lub ze zwierzętami.
Jak podróżować?
Warto odświeżyć sobie podstawy jazdy w trasie, zwłaszcza na drodze dwujezdniowej. Jednym wyda się to banalne, innym nie. Przede wszystkim starajmy się podróżować płynnie – wszelkie chwilowe sprinty powodują tylko stres i zmęczenie. Dlatego unikajmy niepotrzebnego wyprzedzania i wdawania się w konflikty na drodze. Naszym celem jest dojechać, a nie komuś coś udowodnić.
Na drogach dwujezdniowych lewy pas służy jedynie do wyprzedzania. Zanim na niego wjedziemy, warto dwa razy spojrzeć w lusterko – raz przy podejmowaniu decyzji i drugi raz przy rozpoczynaniu manewru. Przez tę krótką chwilę wiele może się zmienić – zajechanie drogi jest jedną z najczęstszych przyczyn wypadków na takich drogach.
Ważne jest także odpowiednio częste planowanie tankowania i przerw w podróży. Podczas szybkiej jazdy zużycie paliwa się zwiększa, odstępy pomiędzy stacjami (na drogach szybkiego ruchu) również. Na wielu nowych odcinkach dwupasmowych w Polsce brak stacji paliw przez 100 czy 150 km jest czymś normalnym.
Jazda w górach
Największe wyzwanie czeka nas jednak na miejscu. W górach będzie wiele niespodzianek, a ich liczba i trudność zależy w dużej mierze od pogody. Ja w tym roku przygotowałem się na najgorsze i wziąłem auto z napędem 4x4, a zima była połowiczna. Dzięki temu można było wjechać wszędzie, nawet w lekki teren, bez ryzyka zakopania.
Nie zawsze jednak jest tak dobrze, dlatego warto przewidywać i odpowiednio planować. Gdy podjeżdżamy pod strome wzniesienie na polnej drodze, zastanówmy się, co zrobimy, gdy zabraknie przyczepności i zaczniemy się staczać. Na oznaczonych drogach, w przypadku zalegającej pokrywy śnieżnej, warto od razu założyć łańcuchy, a nie czekać i liczyć na to, że może się uda. Te znaki nie stoją tam bez powodu.
Dobrą zasadą podróżowania w górach jest zjeżdżanie na tym samym biegu, na którym podjeżdżaliśmy. Zazwyczaj pozwala to na optymalne hamowanie silnikiem i uniknięcie przegrzania hamulców.
Często same miejsca noclegowe położone są wysoko i drogi do nich prowadzące bywają wymagające. Kłopotliwe bywa zwłaszcza mijanie się dwóch pojazdów. Dlatego dobrze jest się upewnić, czy nie jedzie nikt z przeciwka, aby nie zatrzymać się w połowie ośnieżonego podjazdu.
Jeszcze gorzej, gdy zjeżdżamy w dół – droga może być tak oblodzona i wąska, że w przypadku spotkania innego pojazdu niełatwo będzie uniknąć kolizji. W takiej sytuacji pozostaje nam np. silne hamowanie silnikiem (wrzucenie nawet pierwszego biegu).
Krajobraz w górach jest bardzo urozmaicony i szczególną czujność powinniśmy zachować np. w obszarach zalesionych czy w pobliżu zbiorników wodnych. Nawet jeśli przyczepność wszędzie będzie zadowalająca, to tam może występować lokalne zawilgotnienie i oblodzenie. Zresztą nawet przy pokonywaniu zakrętów przy dobrej pogodzie powinniśmy spodziewać się gdzieniegdzie śliskiego podłoża i możliwości wyjechania z zakrętu przodem lub tyłem.
Szczególną uwagę powinniśmy zachować, podróżując po zmroku. W Tatrach niezwykle popularne są wieczorne kuligi bądź wycieczki konne. Problem w tym, że jedynym ich oświetleniem jest zazwyczaj niewielka pochodnia. Takie podróżujące gromady turystów dostrzegamy w ostatniej chwili, dopiero w światłach reflektorów. Nietrudno wtedy o tragedię.
Wymagające będą również drogi prowadzące bezpośrednio do wyciągów. Są zatłoczone, pełne pieszych przechodzących w niedozwolonych miejscach (niekiedy po alkoholu), więc oczy powinniśmy mieć dookoła głowy. Parkingi są albo darmowe (coraz częściej w Polsce, a np. powszechne w Czechach), albo płatne.
Zawsze są jednak zatłoczone i parkowanie na nich wymaga zwrócenia uwagi na pieszych oraz inne pojazdy. Uważajmy także, czy nie wjeżdżamy w miejsce, w którym się zakopiemy. Gdy tak się stanie, możemy użyć wziętego woreczka z piaskiem lub podłożyć pod koła dywaniki (niestety, mogą się zniszczyć).
Uniknąć przykrych niespodzianek
W górach zazwyczaj podróżujemy solidnie ubrani, nierzadko w narciarskie ubrania. Warto na czas dojazdu na stok rozpiąć kurtkę i dociągnąć pas bezpieczeństwa (jego dolna część powinna się znajdować pod zewnętrznym ubraniem). Tylko tak zapięty ochroni nas właściwie.
Gdy jeździmy na stok i parkujemy na górskich parkingach, to nie zostawiajmy niczego cennego na wierzchu. Co prawda obecnie kradzieże to już raczej rzadkość, ale jeśli mamy taką możliwość, nie zostawiajmy np. sprzętu narciarskiego na widoku.
Na koniec najważniejsze. Wielu osobom jazda na nartach kojarzy się mniej lub bardziej z bywaniem w przystokowych knajpach i karczmach. Pamiętajmy, że nawet niewielka dawka tak chętnie pitego grzanego wina czy piwa może pozbawić nas właściwej oceny na drodze i prawa jazdy.
A w miejscowościach turystycznych policji nie brakuje i zazwyczaj jest bezlitosna, zwłaszcza dla wielkomiejskich turystów. Warto uważać również na ograniczenia prędkości. Pokonywanie miejscowości z prędkościami 40-50 km/h jest trudne, ale dojedziemy bez dodatkowych kosztów.
Tych kilka prostych zasad pozwoli nam właściwie i bez stresu wypocząć, a co najważniejsze, bezpiecznie wrócić do domu.