Ubezpieczyciel płakał, jak płacił. Aż powiesili zderzak na ścianie

Ubezpieczyciel płakał, jak płacił. Aż powiesili zderzak na ścianie

Najdroższy zderzak w historii Warty
Najdroższy zderzak w historii Warty
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | TuiR Warta
Marcin Łobodziński
11.01.2023 10:48, aktualizacja: 12.01.2023 14:17

Właściciel samochodu, który miał wykupioną polisę OC za 400 zł, zderzył się z właścicielem ferrari monzy SP1. Szkoda była drobna, ale wymianie podlegał zderzak w limitowanym włoskim superaucie. Jedna część za... 324 tys. złotych!

Na tym polega ryzyko OC, które ponosi każdy z uczestników tej "gry". Jedną stroną jest firma ubezpieczeniowa. Drugą są właściciele pojazdów. "Gra" polega na tym, że właściciele pojazdów płacą określoną składkę towarzystwu ubezpieczeniowemu, które, jeśli nie wydarzy się żadna szkoda, wygrywa. Nagrodą są składki. Jeśli zaś zdarzy się szkoda, to przegrywa, ponosząc koszty napraw, zazwyczaj wielokrotnie większe niż pojedyncza składka. Dlaczego to się w ogóle opłaca? Ponieważ składek jest wiele, szkód znacznie mniej, zatem nie każda składka wiąże się ze szkodą.

Łączna liczba szkód w Polsce w roku 2022 to niecały milion, a liczba ubezpieczonych pojazdów w ramach OC to ponad 27 mln, czyli wielokrotnie więcej. Jakaś część z nich stoi, nie jeździ, inni kierowcy nie mają szkód przez lata, a jeszcze inni powodują je dość często. To dlatego ubezpieczalnie wyliczają składki tak, że starają się wyjść na plus. Jak donosi branża ubezpieczeniowa, jednak ta "gra" jest w praktyce dla towarzystw sprzedających OC coraz mniej opłacalna.

Doskonałym przykładem jest wspomniane we wstępie ferrari i firma Warta, która poinformowała o takim przypadku wieszając zderzak w swojej siedzibie. Jakby ku pamięci. Uszkodzenie na kwotę 324 tys. zł (tyle kosztował zderzak do tego egzotycznego samochodu) było wielką "przegraną" towarzystwa, ale i wielką wygraną osoby, która zapłaciła za swoje finansowe bezpieczeństwo składkę w wysokości 400 zł. W praktyce ta "drobna" naprawa to równowartość 810 polis OC wykupionych za 400 zł.

O finansowym bezpieczeństwie i niebezpieczeństwie jeśli nie wykupimy polisy przypomina też Damian Ziąber z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.

– Polisa OC komunikacyjnego średnio kosztuje kilkaset złotych. Jeśli jej nie mamy, to za szkody wyrządzone nieubezpieczonym pojazdem odpowiadamy własnym majątkiem – przypomina Damian Ziąber. – Pokazuje to nie tylko ten przykład. Nie mogę się oprzeć, by nie przypomnieć o "obcierce" przy zmianie pasa ruchu. Bok pewnego zarysowanego bentleya naprawiono za 120 tys. zł. Sprawca jednak nie miał OC, więc wszystko pokrywa z własnej kieszeni. Przypominam, że OC chroni nas przed wydatkiem do 5,21 mln euro (ponad 24 mln. zł przyp. red.) w szkodach na osobie oraz do 1,05 mln euro (prawie 5 mln zł przyp. red.) w szkodach na majątku – dodaje.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)