Zatrzymanie aktora to ważna lekcja. Takie jest polskie prawo

W sobotę Antoni Królikowski został zatrzymany przez warszawską policję. Po wykonaniu badania narkotestem funkcjonariusze stwierdzili obecność środków odurzających. Teraz aktor wyjaśnia, że to efekt kuracji. Problem w tym, że to wcale nie musi go nie tłumaczyć.

Policyjny narkotest jest zaskakująco skuteczny
Policyjny narkotest jest zaskakująco skuteczny
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

19.02.2023 | aktual.: 19.02.2023 14:26

Prowadzenie pojazdów po spożywaniu alkoholu jest w Polsce coraz mniejszym problemem. W porównaniu z krajami europejskimi polscy kierowcy rzadko podejmują takie ryzyko. Inaczej jest z prowadzeniem w czasie, gdy na nasze zdolności do jazdy mogą wpływać leki lub używane w tym charakterze preparaty. W sobotę 18 lutego Antoni Królikowski został zatrzymany przez policję za kierownicą samochodu. Policjanci zdecydowali się na zbadanie go narkotestem. Uznano bowiem, że są "uzasadnione powody, żeby uznać, że może to być osoba w stanie nietrzeźwości".

Rzeczywiście, test wykazał obecność substancji mogącej wpływać na motorykę. "Zostałem zatrzymany do kontroli, alko-test wykazał, że jestem trzeźwy, jednak narko-test wykrył THC, którym wspomagam swoje leczenie i którego używałem poprzedniego wieczoru. Wykonano badanie krwi, oczekujemy na wyniki" - napisał Antoni Królikowski w cytowanym przez serwis pudelek.pl oświadczeniu. Czy aktor może mieć kłopoty? To zależy.

W Polsce nie ma przepisów, które określałyby dozwoloną dawkę THC we krwi kierowcy – jak jest to z alkoholem. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, na Starym Kontynencie na taki krok zdecydowała się Belgia, Dania oraz Norwegia. W ostatnim z tych państw graniczną wartością jest 1,3 ng THC/ml. W Danii i Belgii limit wynosi 1 ng/ml.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wprowadzenie w Polsce określonych limitów THC w 2020 r. proponowali posłowie PSL-u: Jarosław Sachajko oraz Paweł Szramka. Ministerstwo Zdrowia negatywnie odpowiedziało jednak na tę interpelację. W efekcie w przypadku wykrycia na drodze jakiegokolwiek śladu substancji odurzającej policja doprowadza kierowcę na badanie krwi, by oznaczyć jej stężenie. Na podstawie tych informacji biegły orzeka, czy w danej sytuacji obecność substancji miała wpływ na motorykę, a co za tym idzie prowadzenie pojazdu. Kary są takie same jak w przypadku alkoholu.

A jak ma się to do terapeutycznego przyjmowania preparatów na bazie konopi? Wiele zależy od tego, jaki produkt mamy na myśli. Niektóre z nich opierają się głównie na działaniu kannabidiolu (CBD), a inne łączą w sobie efekt wpływu THC i CBD. Jak pokazały badania prowadzone w 2022 r. w Australii, samo CBD nie prowadzi do zmniejszenia zdolności do prowadzenia pojazdów. Badanie nie sprawdzało jednak wpływu na prowadzenie podczas przyjmowania preparatu z CBD i innych leków.

Całkiem inaczej jest z THC. Od dawna wiadomo, że substancja ta wpływa na zdolność do prowadzenia. Duża zawartość THC w organizmie wywołuje huśtawkę nastrojów – od euforii po zobojętnienie. Kierujący może podejmować bardzo ryzykowne manewry, a z drugiej strony w ogóle nie zareagować na bodźce ostrzegające o niebezpieczeństwie. Może też dojść do zwolnienia reacji i kłopotów z koordynacją.

Co ważne, policyjne narkotesty są w stanie wykryć THC w ślinie nawet kilka dni po przyjęciu substancji. Może być więc tak, że policja przyłapie kierowcę, u którego stężenie THC nie wpływa już na prowadzenie. Taka osoba zostanie oczyszczona dopiero po wydaniu opinii przez biegłego. Z drugiej strony osoby kierujące pod wpływem THC nie tylko narażają więc siebie i innych, ale też nie mogą czuć się bezkarne. Rozwiązanie jest proste.

Osoby, które decydują się na stosowanie preparatów na bazie konopi w charakterze terapeutycznym, powinny powstrzymać się od prowadzenia pojazdów lub skonsultować z lekarzem bezpieczeństwo takiego postępowania. Wsiadanie za kierownicę bez pewności, że można to zrobić, jest dowodem skrajnej nieodpowidzialności lub absolutnego braku świadomości.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)