Zaczynają się najlepsze czasy wyścigów długodystansowych. Nowa era to coś, na co czekaliśmy
Stało się! W USA właśnie odbyła się ostateczna próba pokazująca, co niesie dla nas przyszłość. I wszystko wskazuje, że będzie piękna, bardzo piękna. Daytona 24h 2023 cieszyła się ogromnym zainteresowaniem nie tylko w USA. Cały świat z zaciekawieniem patrzył, jak będą wyglądały zmagania nowych hypercarów.
29.01.2023 | aktual.: 18.05.2023 09:49
Przez ostatnie przeszło 20 lat sytuacja w wyścigach długodystansowych, w tym w Le Mans, nieco się zabetonowała. Nie zrozumcie mnie źle – mieliśmy w tym czasie niesamowite ściganie, dramaty na torze, walkę do ostatnich metrów – jednak w praktyce przez ten czas najczęściej mieliśmy 1 lub 2 modele samochodów po 2-3 sztuki każdy. Tylko lata 2016-2017 przywitały na starcie w Le Mans trzy różne liczące się konstrukcje. Wszystko dlatego, że koszty walki o zwycięstwo wzrosły do takiego poziomu, że pozwolić sobie na nie mogły tylko wyjątkowo zdeterminowane (i odpowiednio duże) koncerny.
FIA postanowiła to zmienić i zrobić rewolucję. Tak powstała klasa nazwana hypercar – dużo tańsza i zachęcająca do dołączenia do walki większą liczbę producentów samochodów. Odzew był ogromny. Toyota, Ferrari, Peugeot, Porsche, Acura, BMW, Cadillac, Glickenhaus, Vanwall, a niedługo też Alpine i Lamborghini – takiej liczby konstrukcji mogących walczyć ze sobą w topowej klasie wyścigów długodystansowych nie widzieliśmy nigdy.
Za sukcesem hypercarów stoi nie tylko cięcie kosztów, ale też unifikacja. Choć mamy do czynienia z dwoma nazwami – LMH i LMDh – które odpowiadają konstrukcjom odpowiednio do mistrzostw świata i amerykańskiej serii, to są one praktycznie takie same. Efekt? Porsche 963 czy Cadillac V-LMDh będą startować w obu seriach.
Jest różnorodność
Jednak nie chodzi tu tylko o to, żeby ściągnąć jak najwięcej różnych konstrukcji, tylko aby stworzyć wyjątkowe widowisko, które będzie rozrywką dla widzów na torach i przed telewizorami. Do tej pory w Le Mans w klasie hypercarów mieliśmy dominującą Toyotę GR010 Hybrid, odstającego od niej osiągami Glickenhausa SCG 007 LMH i Alpine A480, która była dziwnym tworem – Orecą klasy LPM2, która została przystosowana do LMP1 jako Rebellion R13, a później udawała hypercara pod skrzydłami marki Alpine.
Dlatego dopiero rok 2023 jest przełomowy. To teraz mamy wysyp kolejnych ekip i samochodów, a ich pierwszą próbą był 24-godzinny wyścig w Daytonie na Florydzie. W pierwszej rundzie serii IMSA SportsCar Championship mogliśmy zobaczyć 4 konstrukcje wystawione w klasie GTP (w której mogą startować auta LMH i LMDh). Były to po dwa samochody Acury, Porsche i BMW oraz trzy przywiezione przez Cadillaca.
Co ciekawe, nie są to samochody w pełni tworzone przez te firmy, gdyż podwozia Cadillaca i BMW buduje włoska Dallara, w przypadku Acury jest to francuska Oreca, natomiast za Porsche odpowiada kanadyjska firma Multimatic. Mimo to już na pierwszy rzut oka samochody te wyglądają inaczej. Mają różne rozwiązania aerodynamiczne, ale też (co ważniejsze) zupełnie inne napędy.
Tak, wszystkie są hybrydami z silnikami elektrycznymi na przedniej osi, ale spalinowe serca różnią się znacząco. Mamy więc w stawce jednostki V8 o pojemności od 4,0 do 5,5 l, a w przypadku Acury jest to wydawałoby się skromne 2.4 V6. Zadbano jednak o to, aby całe konstrukcje były możliwe wyrównane.
Czas na sprawdzian
Tyle wiedzieliśmy w teorii. Jednak wszyscy fani wyścigów czekali, aby przekonać się, jak klasa hypercarów wygląda w praktyce. I wreszcie nadszedł ten weekend – 28-29 stycznia 2023 – i wyścig Daytona 24h. Już po kwalifikacjach sytuacja wygląda dobrze. Walkę o pole position wygrała Acura, ale jedynie nieznacznie wyprzedzając Porsche. Cadillac był tylko nieco wolniejszy. Jedynie BMW nieco odstawało, jednak trzeba zwrócić uwagę, że i tak nie była to przepaść.
Początek wyścigu wydawał się potwierdzać sytuację. Acura ARX-06 z numerem 60 zaczęła od raz wykręcać najlepsze czasy i powoli odjeżdżać stawce, a BMW nr 25 zjechało do garażu z powodu awarii układu napędowego (którą ostatecznie udało się naprawić po bardzo długim postoju). Jednak wszyscy wiemy, że pierwsza godzina wyścigu długodystansowego o niczym nie świadczy.
Szybko się okazało, że Acura musi częściej zaglądać do pitlane, co wyrównywało co chwilę stawkę. Przez kolejne godziny Acura, Porsche i Cadillac zamieniały się pozycjami na czele stawki. Po czterech godzinach cztery pierwsze auta mieściły się w niecałych trzech sekundach. Natomiast między liderem, a szóstym hypercarem było zaledwie sześć sekund różnicy (i to mimo małego problemu jednego z samochodów Porsche, który w początkowych etapach wyścigu potrzebował restartu systemów na torze).
Po 12 godzinach, w połowie wyścigu pierwsza szóstka nadal była na tym samym okrążeniu (z jedną Acurą niewiele dalej), a wśród niej byli przedstawiciele wszystkich czterech producentów. Po nocy stawka się nieco rozjechała, ale "nieco" jest tu dobrym określenie, bo Acura #60 i Cadillac #01 co chwilę zamieniały się prowadzeniem, a ta wyrównana walka, do której dołączył Cadillac #02 ciągnęła się przez kolejne godziny, aby zaledwie 2 h przed końcem wyścigu dwa pierwsze samochody oddzielały mniej niż 2 s, a trzeci był kolejne 7 s za nimi. Co więcej kolejna Acura, z numerem 10, znajdowała się zaledwie nieco ponad 1,5 min za prowadzącą trójką.
Godzinę przed końcem wyścigu stawka zbiła się jeszcze bardziej – z dwoma Acurami (kolejno #60 i #10) na czele i dwoma Cadillacami (#02 i #01) zaraz za nimi. Cztery hypercary w 10 sekundach. W tym momencie nawet nie było wiadomo, kto załapie się na podium. Gdy zostało ostatnie 25 min ścigania, pierwsza czwórka szła łeb w łeb i cała mieściła się w 0,8 s. Taką sytuację trudno wyobrazić sobie w krótkich wyścigach sprinterskich, a co dopiero pod koniec takiego maratonu i zupełnie nowych konstrukcji.
Ostatecznie zwyciężyła załoga Acury #60 (Tom Blomqvist, Colin Braun, Helio Castroneves, Simon Pagenaud) nieco ponad 4s przed Acurą #10. Niecałe 10 s za zwycięzcami uzupełniając podium dojechał Cadillac #01, a czwarty na mecie Cadillac #02 stracił zaledwie 11,1 s do lidera.
Zapowiedź świetnego ścigania
Daytona 23h 2023 była pierwszym poważnym sprawdzianem dla hypercarów. Choć ostatecznie niektóre ekipy jak BMW czy Porsche miały problemy techniczne, to wyścig ten pokazał, że walka w tej klasie będzie zawzięta. Na to samo liczę w kwestii wyścigu w Le Mans. Szczególnie, że przez ostatnie lata najbardziej pasjonująca była walka w niezwykle wyrównanej klasie LMP2 i wszystko wskazuje na to, że teraz właśnie tak będą wyglądały zmagania hypercarów. Zatem liczę na zaciętą walką nie tylko w klasie, ale też o zwycięstwo w całym Le Mans. Będzie to piękna zmiana na stulecie tego słynnego wyścigu, czego sobie i wam życzę.