Poradniki i mechanikaUżywany samochód z dieslem – kiedy warto kupić?

Używany samochód z dieslem – kiedy warto kupić?

Zakup diesla nie zawsze jest rozsądny i często podyktowany ślepą chęcią oszczędności, a tymczasem nowoczesne silniki zasilane olejem napędowym mogą się odbić czkawką. Kiedy warto kupić diesla i czy w ogóle warto to robić?

Honda Accord
Honda Accord
Źródło zdjęć: © fot. mat. prasowe/Honda
Marcin Łobodziński

16.01.2017 | aktual.: 30.03.2023 11:28

Diesel a benzyna - różnica w teorii i w praktyce

Trendy rynkowe wyraźnie pokazują, że diesle odchodzą od łask i zdecydowanie tracą na popularności względem silników benzynowych. Nie oznacza to jednak, że na rynku aut z jednostkami wysokoprężnymi jest mało. Wciąż są chętnie kupowane w kilku- czy kilkunastoletnich samochodach. Mają swoich zwolenników - osoby, które nie dokonują racjonalnego wyboru, licząc na oszczędności, podczas gdy te nigdy się nie pojawiają. Podpowiadamy, kiedy warto kupić diesla, a kiedy lepiej z niego zrezygnować.

Zasada jest teoretycznie prosta – kto szuka oszczędności na paliwie, powinien wybrać silnik o zapłonie samoczynnym. W praktyce jest często zupełnie inaczej. Prawdziwe oszczędności znajdują się w paliwie LPG. Tymczasem diesle mają inne zalety, takie jak względnie dobra dynamika, duży moment obrotowy oraz duży zasięg. To dlatego w segmencie premium diesle jeszcze przez wiele lat będą górowały nad benzyniakami.

Duża i ciężka Insignia najlepiej spisuje się z dieslem. Silniki benzynowe są bardzo nieekonomiczne
Duża i ciężka Insignia najlepiej spisuje się z dieslem. Silniki benzynowe są bardzo nieekonomiczne© fot. mat. prasowe/Opel

Oszczędności w dieslu wiążą się nie tyle z samym tylko niższym zużyciem paliwa, ale również przebiegami. Auto z jednostką wysokoprężną warto kupić wtedy, gdy w krótkim czasie ma ono pokonać długi dystans i później pójść na sprzedaż. Zwłaszcza w trasie, gdzie nie tylko diesle są oszczędniejsze, ale też czują się najlepiej – są nisko obciążone i pracują w optymalnej temperaturze.

Zużycie paliwa – jakie są różnice?

Praktyka pokazuje, że silniki Diesla są oszczędniejsze w każdych warunkach, a im są one gorsze, tym różnica jest wyższa. Najwięcej paliwa samochody potrzebują podczas jazdy miejskiej, np. w godzinach szczytu, podczas dynamicznej jazdy w trasie oraz na autostradzie, choćby ze stałą, ale wysoką prędkością.

Ekonomiczna, spokojna jazda w trasie czy w mieście nowoczesnym samochodem z silnikiem benzynowym też może być tania. Weźmy jako przykład testowane przez nas Fordy S-Maxy z jednostkami 2.0 TDCI (180 KM) oraz 1.5 EcoBoost (150 KM).

Pierwszy w trasie na drodze krajowej potrzebuje 5,3 l/100 km, natomiast drugi 6,5 l/100 km. Różnica w spalaniu wynosi raptem 1,2 l/100 km. Różnica w cenie to 18 tys. zł. Zatem biorąc pod uwagę tylko ten parametr, zwrot kwoty nadpłaconej za diesla względem motoru benzynowego nastąpiłby dopiero po 340 tys. km!

Popatrzmy jednak na różnice w spalaniu autostradowym. EcoBoost potrzebował 10,5 l/100 km, natomiast diesel tylko 7,9 l/100 km. Różnica to aż 2,6 l, zatem zwrot inwestycji w diesla nastąpiłby po około 160 tys. km i to już się opłaca. Ponadto trzeba pamiętać, że nawet jeżeli benzynowy motor spali w tych samych warunkach tyle samo paliwa co diesel, to ten pierwszy będzie zapewniał gorszą dynamikę kosztem podobnego zużycia paliwa.

Używany z dieslem – zatarcie różnic w cenie

To tyle, jeśli chodzi o samochody nowe, a jak jest z używanymi? Teoretycznie bardzo podobnie, ale trzeba pamiętać o mniejszych lub w ogóle niewystępujących różnicach w cenie samochodów z różnymi silnikami. Owszem są takie, które z dieslem osiągają znacznie wyższe ceny rynkowe, ale też są segmenty, w których rodzaj zasilania prawie nie ma znaczenia. Pewnie, że 15-letni van z benzyniakiem nie jest tyle wart, co 15-letni van z dieslem, ale w 10-letnich kompaktach niekiedy silniki benzynowe ceni się bardziej.

Są marki - jak Alfa Romeo - które ceni się wyżej jeżeli pod maską pracuje motor wysokoprężny
Są marki - jak Alfa Romeo - które ceni się wyżej jeżeli pod maską pracuje motor wysokoprężny© fot. mat. prasowe/Alfa Romeo

Ogromne znaczenie ma przeszłość auta. Dotyczy to zarówno obsługi serwisowej, jak i sposobu eksploatacji oraz przebiegu.

Diesle używane w trasach i obsługiwane choćby zgodnie z zaleceniami producenta, spokojnie są w stanie wytrzymać 300 tys. km lub więcej do pierwszych, poważniejszych napraw. Zupełnie inaczej jest w mieście, na krótkich dystansach. Tak eksploatowane diesle mogą sprawiać problemy już po 150 tys. km.

Przyjmijmy jednak, że nie znamy historii serwisowej samochodu i jego przeszłości. Kiedy warto kupić diesla, a kiedy lepiej go sobie odpuścić? Jaki przebieg należy traktować jako ryzykowny i jak długo należy eksploatować samochód z silnikiem wysokoprężnym?

Diesel na długie dystanse, ale jakie?

To podstawowy warunek do spełnienia, jeżeli zakup diesla ma mieć sens. Długie dystanse też można postrzegać dwojako. Mogą to być przejazdy po kilkaset kilometrów jednorazowo lub duże, ale przerywane przebiegi dzienne. Można zatem przyjąć, że długi dystans to jazda na trasie Warszawa-Poznań dzień w dzień lub tylko jazda po dużym mieście, ale z przebiegiem dziennym 100-200 km. To możliwe, ale dla diesla nie tak zdrowe, jak jednorazowe przeloty autostradami.

Jeżeli kupować diesla, to wtedy, gdy jeździ się jednorazowo przynajmniej kilkadziesiąt kilometrów. Przeciętny motor wysokoprężny potrzebuje nawet 10 minut jazdy do osiągnięcia właściwej temperatury pracy. Przyjmując średnią prędkość 70 km/h, daje to dystans około 12 km. Dopiero po przejechaniu takiej odległości diesel będzie pracował w optymalnych dla siebie warunkach. Mowa tu nie tylko o samym silniku, ale także o układzie oczyszczania spalin. Zatem jeżeli do pracy masz 12 km lub mniej, nie warto kupować diesla.

Ruch pozamiejski to naturalne środowisko dla diesla
Ruch pozamiejski to naturalne środowisko dla diesla© fot. mat. prasowe/Honda

Oto nasza sugestia – kupcie diesla wtedy, gdy jednorazowo pokonujecie dystans przynajmniej 30 km. Mowa tu o sytuacji, gdy po przejechaniu takiej drogi gasicie silnik, który się po tym studzi. Jeżeli po przejechaniu 10-20 km zatrzymujecie się, ale po 5 minutach ruszacie dalej i tak jest więcej niż raz dziennie, to diesel może mieć sens.

Warto też pamiętać o komforcie jazdy. Kupując auto m.in. do odwożenia dzieci do szkoły na dystansie 5-10 km, diesel nie zapewni w tym czasie przyjemnego ciepła w kabinie podczas zimy. To samo dotyczy dojazdów do pracy na krótkim dystansie. Rozgrzewanie diesla na postoju nie ma nawet sensu, a nieduży silnik benzynowy zacznie generować ciepło już po 3-4 minutach pracy. Oczywiście nie zalecamy rozgrzewanie auta na parkingu – jest to zresztą niezgodne z prawem, ale to tylko przykład obrazujący sytuację.

Duży samochód z dieslem?

Samochody terenowe i vany wręcz wymagają diesla, który będzie nie tylko oszczędniejszy, ale też zapewni dobrą dynamikę
Samochody terenowe i vany wręcz wymagają diesla, który będzie nie tylko oszczędniejszy, ale też zapewni dobrą dynamikę© fot. mat. prasowe/Jeep

Diesle są idealnym kompromisem do samochodów dużych i tym samym ciężkich. Tylko za oceanem nie ma problemu by jeździć pełnowymiarową Toyotą Sienną z V6 pod maską. Tam paliwo jest tańsze. U nas jest to bardzo nieekonomiczne. To dlatego Ford Edge sprzedawany w USA z motorem EcoBoost oraz 3,5-litrowym V6, u nas jest oferowany wyłącznie z 2-litrowymi dieslami. Nie byłoby wielu chętnych na stosunkowo drogiego już, ciężkiego SUV-a, który paliłby 15-20 litrów benzyny na 100 km.

Ponadto dużym samochodem przyjemniej jeździ się z dieslem. SUV czy Van napędzany wysokim momentem obrotowym, nawet jeżeli jest on w wąskim zakresie, przyspiesza chętniej i subiektywne odczucia są lepsze niż w przypadku wysilonej, niedużej jednostki benzynowej. Nic więc dziwnego, że większość dużych jak na standardy europejskie SUV-ów oraz prawie wszystkie vany są sprzedawane z dieslami.

Jest jeszcze inny aspekt. Motor wysokoprężny napędzający ciężkie auto, jest mocniej obciążony, a tym samym szybciej osiąga optymalną temperaturę pracy. Inna sprawa, że benzynowy silnik, mający napędzać 2-tonowy pojazd, może palić nawet dwa razy więcej niż diesel w tych samych warunkach, jeżeli ma zapewniać porównywalne osiągi. Jeżeli zużycie paliwa będzie podobne, to na pewno motor benzynowy nie będzie tak dynamiczny.

Niezawodność to nie to samo co trwałość

Diesle są z reguły trwalsze od motorów benzynowych, ale są też bardziej awaryjne. Mowa oczywiście o kilkuletnich konstrukcjach. Niezawodność nie musi iść w parze z trwałością. Nawet nieudane motory 2.0 TDI PD czy 2.0 TDCI Forda potrafią przejechać 400 tys. km zanim zaistnieje konieczność wykonania remontu kapitalnego. Niestety w tym czasie użytkownik może wydać 10 tys. zł na kilka napraw typowych usterek.

Silnik Diesla Hondy
Silnik Diesla Hondy© fot. mat. prasowe/Honda

Silniki benzynowe są z reguły mniej trwałe, ponieważ wykonano je z myślą o mniejszych obciążeniach, ale i mniejszych potencjalnych przebiegach. Odwdzięczają się za to niezawodnością i mniej skomplikowaną konstrukcją, a jak wiadomo, im mniej części, tym mniej awarii.

W rzeczywistości nawet jeżeli przy 400 tys. km motor benzynowy po prostu zacznie brać olej i trzeba będzie wykonać remont generalny, to wydatki na to lub na wymianę jednostki mogą być niższe niż te, które poniesie się po przejechaniu 100 tys. km dieslem zakupionym z przebiegiem 300 tys. km.

Praktyka pokazuje także, że silniki benzynowe robią mniejsze przebiegi od diesli, zatem zakup używanego auta przy założeniu, że licznik był i tak cofany, daje większe ryzyko wpadki z dieslem niż benzyniakiem.

Niedrogie auto i niskie koszty eksploatacji

Przy takim założeniu diesel praktycznie odpada. Kupując auto za kwotę powiedzmy 10 tys. zł, nie chcecie wydawać w ciągu roku 4 tys. zł na naprawdę. Ryzyko w przypadku diesla jest spore, natomiast około 4 tys. zł to przeciętny wydatek na porządną naprawę turbodoładowania lub układu wtryskowego. Nawet nieoczekiwany tysiąc złotych to sporo przy niskiej wartości samochodu.

W przypadku motorów benzynowych rzadko zdarzają się awarie tak kosztowne. Warto pamiętać, że sama wymiana koła dwumasowego w dieslu może kosztować od 1500 do 3000 zł w przypadku popularnych modeli. Zakup benzyniaka jest obarczony również mniejszym ryzykiem kupienia wadliwego egzemplarza.

Kupić i sprzedać, czyli zagrać w ruletkę?

Jeżeli macie zamiar kupić auto na krótko i możecie zrobić to okazyjnie, czasami warto zaryzykować. Można to zrobić, jeżeli diesel nie jest droższy od wersji benzynowej, a różnica w zużyciu paliwa jest dość duża. Wówczas można takiego diesla eksploatować rok lub dwa na niedużym przebiegu, licząc oszczędności, a przy tym ufając, że nic drogiego się nie popsuje.

Silnik Diesla Toyoty
Silnik Diesla Toyoty© fot. mat. prasowe/Toyota

Warto sobie policzyć, choćby w uproszczeniu, ile się zaoszczędzi za zakupie diesla. Jak to zrobić? Trzeba przyjąć przebieg jaki zamierza się nim pokonać. Na przykład niech to będzie 30 tys. km. Wówczas dzielicie liczbę przez 100 i mnożycie przez spodziewane średnie zużycie paliwa. Wynik mnożycie przez cenę paliwa. To samo robicie dla samochodu benzynowego i dla diesla. Oba wyniki to orientacyjne wydatki na paliwo po dystansie 30 tys. km. Jeszcze bardziej konkretny przykład?

Kupujemy kompaktowe auto z benzyniakiem palącym średnio 8,5 l/100 km lub z motorem wysokoprężnym, któremu wystarczy 6,5 l/100 km. Ceny paliw są podobne, ale załóżmy, że Pb95 kosztuje 4,4 zł/l natomiast ON 4,3 zł/l. Rachunek wygląda tak:

  • Benzyna: 300x8,5x4,4 = 11 220 zł
  • Diesel: 300x6,5x4,3 = 8325 zł

Przy założeniu, że oba auta kosztują tyle samo, na eksploatacji diesla możecie zaoszczędzić około 2895 zł. To kwota spora, ale nie są to pieniądze, które wystarczyłyby na dobrej jakości instalację gazową, a jeżeli diesel będzie nadal sprawny, można go łatwiej sprzedać. Jednak ryzyko leży po waszej stronie.

Gdzie jest granica?

Wiele osób się zastanawia, jaki przebieg jest dla diesla bezpieczny. Przeciętnie 200-250 tys. km diesle pokonują bez poważniejszych awarii przy założeniu, że są eksploatowane właściwie – jazda w trasie lub choćby mieszana. W tym czasie mogą się jednak pojawiać pierwsze problemy z filtrem DPF, kołem dwumasowym lub zaworem EGR. Najczęściej dochodzi do tego po około 150 tys. km, choć koła dwumasowe mogą wytrzymać do 200 tys. km.

Po przebiegach powyżej 200-250 tys. km zaczynają wychodzić kolejne usterki – często czujniki – oraz przecieki w układzie wtryskowym lub nieprawidłowa praca wtryskiwaczy. Do 300 tys. km wytrzymują turbosprężarki i wtryskiwacze. Jeżeli do tego przebiegu w silniku nic się nie popsuło, świadczy to dobrze o konstrukcji, ale i tak należy ich unikać. W każdej chwili może dojść do lawiny awarii, a ściślej, kresu żywotności poszczególnych części. Wydatki na naprawy mogą być bardzo wysokie.

Źródło artykułu:WP Autokult
HondaJeepOpel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)