Uważasz, że podniesione kombi nie da sobie rady w cięższym terenie? Poznaj Bartka i jego subaru forestera
Mówi się, że uterenowione auta mogą co najwyżej ułatwić przejazd polną czy górską drogą, ale w terenie zupełnie sobie nie poradzą. Czy na pewno? Ten subaru forester udowadnia, że nie trzeba być od razu Goliatem, żeby pokonać przeszkody i wywołać niemałe poruszenie wśród terenowego towarzystwa. Wystarczy tylko trochę przeróbek. Poznajcie Bartka i jego "forka".
Pamiętacie to subaru z poniższego posta? Niedawno Marcin Łobodziński spotkał na ulicy upaćkanego błotem po sam dach subaru forestera, który wywołał wśród internautów niemałe zainteresowanie. W redakcji też robiliśmy wielkie oczy, bo ilość błota i fakt, że gdyby nie umyte drzwi to ciężko byłoby poznać kolor lakieru, sugerowały użytkowanie go "zgodnie z przeznaczeniem". A nawet ponad to, bo Forestery częściej miały za zadanie, jak sama nazwa wskazuje, pokonać leśną lub górską nieasfaltową drogę, niż głębokie błoto i ciężki teren.
W związku z tym nie mogliśmy sobie odmówić poznania bliżej historii auta i jego właściciela – Bartka. Niestety okres, w którym się spotkaliśmy, obfitował w siarczysty mróz, więc znaczne kąpiele błotne nie wchodziły w grę, ale na jednej z bocznych dróg nie brakowało zamarzniętych kałuż i głębokich, twardych jak kamień kolein. Tak, "forek" bez problemu dawał sobie z nimi radę, ale widać było, że stać go na więcej.
O wszystkim zdecydował przypadek
O tym, że Bartek wraz ze swoimi kolegami stali się amatorami terenowych wypraw, zadecydował właściwie przypadek. Chociaż wcześniej jego życie kręciło się wokół motoryzacji, to ani nie ciągnęło go w stronę taplania się w błocie, ani nie posiadał żadnej terenówki. W głębi serca jest fanem Mazdy MX-5 – przyznacie, że daleko jej do terenowych wojaży.
Jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje (chociaż w przypadku MX-5 to różnie bywa), dlatego oprócz subaru, Bartek ma też miatę pierwszej generacji. Żeby tego było mało, w wolnym czasie wraz z tatą remontuje klasycznego vw garbusa z 1973 r. No dobra, ale skąd Forester?
- Ten egzemplarz "forka" kupiłem trochę przypadkowo. Szukałem pierwszej generacji, z wolnossącym silnikiem i reduktorem. Auto miało się trzymać kupy (kielichy tylne to największa wada tych aut — przyp. red.), ale nie musiało być zbyt ładne, żeby go nie było szkoda, przy założeniu, że auto ma dawać frajdę przede wszystkim na szutrowych drogach – mówi Bartek.
Ostatecznie w połowie 2020 r. trafił się egzemplarz drugiej generacji z 2004 r., z 2-litrowym, turbodoładowanym silnikiem o mocy 177 KM bez reduktora (dodatkową przekładnię miały tylko wersje wolnossące) i z automatyczną skrzynią biegów.
Stały napęd na 4 koła wciąż tu występuje, ale nie jest realizowany przez otwarty centralny mechanizm różnicowy ze sprzęgłem wiskotycznym, a przez elektronicznie sterowane sprzęgło wielopłytkowe i zmienny rozkład momentu między przednimi i tylnymi kołami. Terenowa jazda w przypadku Bartka oznacza zablokowanie przekładni na 1 biegu, co jest równoznaczne z rozłożeniem momentu 50/50.
Cała sytuacja z nabyciem "forka" nie byłaby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie znajomy Bartka… też kupił Forestera II generacji, a oboje nie wiedzieli o swoich zamiarach. Chwilę później do kompletu dołączyła jeszcze Suzuki Vitara I generacji i w tym składzie, trójka znajomych rozpoczęła eksplorowanie pozaasfaltowych terenów, całkowicie się od nich uzależniając.
Czy "forek" był modyfikowany? Troszkę tak. Prześwit wynoszący wcześniej 200 mm został podniesiony aż o 2 cale (prawie 51 mm), a to oznacza, że jest mu już naprawdę blisko do… Jeepa Wranglera. Do tego doszły opony AT Cooper Discoverer ATT, nieco podcięty przedni zderzak (który, jak to każdy plastikowy zderzak w takich sytuacjach i tak niejednokrotnie już chciał opuścić swoją pozycję), ledbar z przodu oraz snorkel, a dodatkowo Bartek pozbył się stabilizatorów.
Całość sprawia, że na widok możliwości "forka" szczęki opadają nawet zatwardziałym fanom terenowej jazdy i właścicielom bardziej rasowych terenówek. Oczywiście, sporadycznie zdarza się, że potrzebna jest pomoc, ale przecież czasem każdy potrzebuje odrobiny wsparcia... lub porządnej liny i wcześniej wspomnianej vitary. Nie raz bywało też tak, że to subaru musiało wyciągać suzuki.
- Samochód miał dawać przede wszystkim dużo frajdy poza utwardzonymi drogami i te założenia spełnia w 100%. Jazda poza asfaltem uzależnia, wjeżdżamy i co najważniejsze wyjeżdżamy z takich miejsc, o których nigdy byśmy nie pomyśleli, żeby się w nie zapuścić. "Forek" póki nie "siądzie brzuchem" to idzie dzielnie przed siebie – wyznaje Bartek.
W "forku" bez wątpienia tkwi potencjał, który tylko czekał na uwolnienie. Podczas krótkiej, ale bardzo uśmiechotwórczej i wodno-błotnej przejażdżki, aż trudno mi było uwierzyć, że forester bez problemu brnie przed siebie. Przyznam, że nie odważyłbym się w drogę, którą pokonywaliśmy, wjechać zwykłym SUV-em. Ile paliwa pochłania podczas takiej jazdy? Otóż bohater tego tekstu wyposażony jest w instalację gazową, a podczas wypraw potraf pochłonąć 16-20 l gazu na 100 km.
Jeśli więc zastanawialiście się nad rozpoczęciem przygody pt. "eksplorowanie bezdroży", nie musicie od razu sięgać po rasowe terenówki. Jak widać, zwykły Forester po kilku drobnych przeróbkach, potrafi zaspokoić takie potrzeby. A brudny "forek", to szczęśliwy "forek".