W strefie płatnego parkowania stoi nieużywane auto. Na właściciela czeka tuzin kar
Zielony fiat seicento, a za wycieraczką przedniej szyby tuzin takich samych kartek zapakowanych w foliową torbę. To informacje o karach nałożonych na kierowcę za nieopłacenie parkingu. Wygląda na to, że wkrótce dołączy do nich kolejny papierek.
19.04.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:49
Zasady w Warszawie są podobne do tych w innych dużych miastach. Żeby zaparkować w centrum w godzinach pracy, trzeba zapłacić. Stawki wynoszą od 3 zł za godzinę, a minimalna kwota, którą przyjmie parkometr to 0,50 zł. Kierowcom została udostępniona też możliwość płacenia przez aplikację mobilną, a także wykupienia abonamentu mieszkańca.
Nie oznacza to, że wszyscy za to parkowanie płacą. Niektórzy robią to celowo, inni tłumaczą się nieznajomością przepisów, jeszcze inni zwyczajnie zapominają. Konsekwencje jednak zawsze są takie same. Kierowca musi liczyć się, że za wycieraczką jego samochodu znajdzie się biała kartka z informację o konieczności uiszczenia dodatkowej opłaty. Na odwołanie się od decyzji kontrolera ma 7 dni, w przeciwnym razie będzie musiał zapłacić 50 zł kary.
Jeśli tego nie zrobi, zaczynają się problemy. Warszawskie ZDM rozpocznie proces windykacyjny, który zakończy się interwencją komornika. Najrozsądniejszym wyjściem jest uiszczenie tej opłaty nawet, jeśli wyznaczony okres 14 dni na wpłatę minął. Spóźnialskiemu kierowcy nie grożą żadne odsetki. A co, gdy właściciel nie tylko nie wniesie opłaty, ale i nie przestawi samochodu? O takiej sytuacji poinformowała nas czytelniczka.
Na zdjęciu, które dostaliśmy, naliczyłem 12 kartek od kontrolerów. Brzmi to absurdalnie, prawda? Tymczasem, jak dowiedziałem się w ZDM, jest to zupełnie zrozumiałe działanie. Pracownik firmy ma obowiązek nałożyć dodatkową opłatę na kierowcę, który nie zapłacił za parkowanie. Nie ma górnego limitu, a więc teoretycznie takich "pamiątek" za wycieraczką można znaleźć setki, jeśli nie tysiące. Wystarczy odpowiednio długo stać na jednym miejscu.
Wbrew pozorom to nie muszą być miesiące. Inspektorzy nie mają narzuconego odstępu między kolejnymi kontrolami. Raz jeszcze sięgamy po hipotetyczną sytuację, w której tym razem dodatkowe opłaty są nakładane powiedzmy co 15 minut. Realnie tak się nie dzieje, ponieważ kontrolerów w Warszawie jest tylko 49, ale dziwnym jest, że nie ma narzuconego limitu dziennego. Kara jest ponad dwukrotnie wyższa niż stawka za całodzienne parkowanie, więc wprowadzenie takiego zapisu miałoby sens.
Zobacz także
Zapytałem też, czy w takiej sytuacji auto nie powinno zostać odholowane przez straż miejską. Okazuje się, że nie. Kontrolerzy ZDM owszem informują strażników, ale tylko o niepoprawnie zaparkowanych samochodach. Dopóki pojazd stoi tak, jak pozwalają na to przepisy, dopóty nikt go stamtąd nie usunie. Co więcej, jak zauważa warszawska straż miejska, przepisy na to nie pozwalają. Żeby wszcząć procedurę odholowania wozu, musiałby nosić znamiona bycia wrakiem lub zagrażać bezpieczeństwu na drodze.
A co z zielonym seicento? Jak stało, tak będzie stać. Przy kolejnej wizycie kontroler raz jeszcze wsadzi informację o nałożonej karze, zrobi zdjęcia i pójdzie dalej, chyba że właściciel zreflektuje się i uiści opłatę. Podobno warszawiacy nie mają problemów z płaceniem z góry za kilka dni postoju w centrum miasta. Ja w takiej sytuacji wolałbym mimo wszystko zainteresować się abonamentem mieszkańca za 30 zł na rok, lub znalazłbym darmowy parking w okolicy. Szczególnie, że jak udało mi się ustalić, na właściciela małego fiata zostało nałożone ponad 100 kar dodatkowych.