Smog nie powstaje przez samochody. Straż miejska ma broń na trucicieli

Alerty smogowe rzucają strach na mieszkańców miast i wsi, a ekolodzy posługują się nimi w walce z całą motoryzacją. Jednak instytucje takie jak straż miejska dysponują samochodami, które służą do wykrywania źródeł zanieczyszczania powietrza. Spędziliśmy kilka godzin z funkcjonariuszami, którzy na co dzień tropią tych, którzy realnie przyczyniają się do powstawania smogu.

"Smogowozy" potrafią wykryć źródło zanieczyszczeń.
"Smogowozy" potrafią wykryć źródło zanieczyszczeń.
Jakub Tujaka

26.12.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:22

Strażnicy miejscy, którzy na co dzień zajmują się walką z trucicielami powietrza mówią zgodnie; głównym źródłem zanieczyszczeń powietrza są gospodarstwa domowe, ogródki działkowe i drobni przedsiębiorcy, którzy do palenia w piecach używają niewłaściwego paliwa, albo spalają śmieci i inne odpady. Oczywiście samochody również mają swój udział w powstawaniu smogu, ale w tym przypadku wiatr to naturalny pomocnik, który sprawia, że w miastach także da się oddychać beż używania maski.

Czym są "smogowozy"?

Są to dostawczaki przystosowane do pełnienia specjalnej służby. Na pokładzie mają specjalne wyposażenie: czujniki, analizatory i kamery. Warszawska straż miejska ma do dyspozycji pięć takich samochodów (trzy są oklejone, a dwa nieoznakowane). Auto takie można rozpoznać z daleka. Na pierwszy rzut oka widać specjalną zabudowę na dachu. Wewnątrz niej jest kamera na teleskopowym 3,5-metrowym maszcie. Na jego czubku znajduje się zdalnie sterowana kamera. Może ona znaleźć się na wysokości około 7 m, dzięki czemu strażnicy mogą zajrzeć za najwyższe ogrodzenie lub inne przeszkody. Oczywiście jeśli funkcjonariusze dostali zgłoszenie, albo mają uzasadnione podejrzenia, że na jakiejś posesji spalane są przedmioty generujące szkodliwe substancje.

Aparatura pozwala na sprawdzenie, czy w danym rejonie zachowane są normy zanieczyszczeń. Wystarczy przez okno wystawić sondę połączoną z innym analizatorem i zaczekać 10 minut. Później wyniki porównuje się ze średnimi wynikami dobowymi stacjonarnych mierników rozmieszczonych w mieście. Jeśli aparatura mobilna wykaże, że powietrze jest gorszej jakości niż to badane przez ostatnią dobę, to można szukać źródła zanieczyszczeń.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Większość interwencji jest efektem zgłoszeń kierowanych do straży miejskiej. Ludzie dzwonią z informacjami, że w ich sąsiedztwie ktoś pali plastikowe butelki lub inne przedmioty, które dymią i powodują niemiły zapach. Najczęściej karani są działkowicze, którzy palą śmieci, a także właściciele i mieszkańcy domów jednorodzinnych. Mandaty sięgają nawet 500 zł, ale każdy ma prawo odmowy przyjęcia takiego mandatu. Wtedy pobierane są próbki popiołu, które trafiają do analizy. Prawie wszyscy, którzy się na to zdecydowali musieli ponieść zdecydowanie wyższe koszty (grzywna plus koszty sądowe).

Kto truje najczęściej?

Strażnicy przyznają, że najczęściej trują nas starsi ludzie. Zdarza się, że nie mają oni świadomości, że palenie śmieci jest złe dla otoczenia i nielegalne. W przeszłości palenie śmieci na działce było dozwolone w ciągu kilku dni w roku. Teraz natomiast, w samej Warszawie w ciągu kilku dni na działkach rozpalanych jest nawet tysiąc nielegalnych palenisk. To ma olbrzymi wpływ na jakość powietrza w mieście, zwłaszcza jeśli w ciągu kilku dni nie ma silnego wiatru, który niweluje to zanieczyszczenie.

Praca "smogowozów" przynosi efekty

Budujące jest to, że nie zdarzają się powtórne interwencje, czyli mandat lub pouczenie skutkuje tym, że ludzie przestają palić niewłaściwymi przedmiotami. Po kilku minutach rozmowy z funkcjonariuszami dało się odczuć, że są oni obłożeni pracą i nie mogą popadać w rutynę, ponieważ co chwilę zdarzają się zaskakujące sytuacje. Każde zgłoszenie należy sprawdzić, bo większość z nich jest uzasadniona, ale czasem straż miejska bywa narzędziem w sporze pomiędzy sąsiadami. Jedni donoszą na drugich, a sami okazują się robić dokładnie to samo.

Sporo zgłoszeń okazuje się też nieuzasadnionych. Ponieważ często przy rozpalaniu pieca zdarza się, że zanim nagrzeje się on do normalnej temperatury pracy, to z jego komina wydobywa się ciemny dym. Kiedy tylko ktoś zauważy taką chmurę, to wzywa patrol straży miejskiej.

Samochody a smog

Jaku już wspomniałem, samochody osobowe mają swój udział w powstawaniu smogu, ale spaliny nie są głównym powodem jego powstawania. Obwinianie kierowców i nazywanie ich trucicielami mija się z prawdą, ponieważ to działkowicze i nieświadomi właściciele domów jednorodzinnych odpowiadają za zanieczyszczenia powietrza. Oby mandaty w wysokości nawet 500 zł były wystarczającą formą kary, jeśli nie trafiają do nich kampanie informacyjne. Szkoda, że nie wszyscy myślą o tym, że przecież wszyscy oddychamy tym samym powietrzem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)