Właściwości terenowe volkswagena amaroka nawet na szosowych oponach są wystarczające, by pokonać Strategicę© Autokult | Marcin Łobodziński

Transfogaraska czy Transalpina? Wybrałem Strategicę i nie żałuję

Marcin Łobodziński
6 sierpnia 2023

Wiele osób wybierających się do Rumunii, stawia na grupach dyskusyjnych klasyczne pytanie: jechać na Transfogaraską czy Transalpinę? Ja pojechałem na dwie mniej znane drogi i był to strzał w dziesiątkę. Żałowałem tylko, że w jednym miejscu dokonałem złego wyboru. Dobrze, że auto miałem właściwe.

Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Zgadzam się z niektórymi opiniami, że dwie wspomniane wyżej trasy są oklepane i zbyt oblegane przez turystów. Co nie znaczy, że nie warto ich zobaczyć. Przeciwnie - jeśli nigdy nie byliście w Rumunii, są to miejsca obowiązkowe.

Jeśli nie jest to tylko przejazd przez Rumunię, lecz jej zwiedzanie, możecie "zrobić" obie trasy w jeden dzień, jeżeli zależy wam tylko na samym przejechaniu lub w dwa dni, jeśli chcecie się zatrzymać, by podziwiać widoki. Są położone względnie blisko siebie, więc dla mnie odpowiedzią na takie dylematy zawsze będzie: "why not both"?

Trasa Transfogaraska jest niezmiennie piękna, ale trzeba mieć świadomość, że jej duże fragmenty to nudna jazda krętą drogą przez lasy
Trasa Transfogaraska jest niezmiennie piękna, ale trzeba mieć świadomość, że jej duże fragmenty to nudna jazda krętą drogą przez lasy© Autokul | Marcin Łobodziński

To tyle, jeśli chodzi o dwie najbardziej znane trasy w Rumunii. Choć Transfogaraską przy okazji też zaliczyliśmy, by odświeżyć sobie widoki, naszym celem na ten rok były dwie inne, wielu osobom zupełnie nieznane, a jedna z nich po prostu nie jest dostępna dla każdego i od niej zacznę.

Drumul Strategica (część zachodnia) - najpiękniejsze miejsce w jakim byłem

Właściwie to Drumul Strategic Transalpina, zwana też Strategicą, to droga przeznaczona tylko dla samochodów terenowych. Nazwa pochodzi od strategicznej roli jaką pełniła w czasie I wojny światowej. Znajdywała się na granicy dwóch prowincji – dawniej Siedmiogrodu i Munetenii, dziś okręgów Vâlcea i Gorj. Łączy też Transalpinę i drogę 7A przy jeziorze Vidra.

W praktyce trasa biegnie przez góry, lasy i doliny położone na obszarze pomiędzy trasami 67C (Transalpiną), 7A, 67 i E81. Ma liczne rozgałęzienia, mniejsze i większe szlaki, zarówno piesze, jak i samochodowe. Dość istotna jest nawigacja, bo niewłaściwy skręt może doprowadzić do zagrody dla zwierząt, jakiegoś hotelu lub schroniska, a nierzadko w ślepy zaułek.

Podróż Strategicą zaczęliśmy bardzo późno, więc najpierw poszliśmy spać. Po obudzeniu się zobaczyliśmy to, co na zdjęciu poniżej
Podróż Strategicą zaczęliśmy bardzo późno, więc najpierw poszliśmy spać. Po obudzeniu się zobaczyliśmy to, co na zdjęciu poniżej© Autokult | Marcin Łobodziński

Wybraliśmy kierunek wschodni, zjeżdżając z Transalpiny na szlak będący do samego końca drogą publiczną – choć można mieć co do tego wątpliwości, to nie ma obaw. Prowadzi przez piękne łąki będące pastwiskami, położone na sporych wzniesieniach i w dolinach. Pierwsze kilometry to wąska droga wytyczona pomiędzy wzniesieniem a sporą doliną z cudownymi widokami.

Widok z namiotu dachowego z auta zaparkowanego 750 metrów od zjazdu na Strategicę z Transalpiny. Trasę widać po lewej. Już w tym miejscu nie miałem wątpliwości, że to będzie piękny dzień
Widok z namiotu dachowego z auta zaparkowanego 750 metrów od zjazdu na Strategicę z Transalpiny. Trasę widać po lewej. Już w tym miejscu nie miałem wątpliwości, że to będzie piękny dzień© Autokult | Marcin Łobodziński

Drogi na Strategice są z reguły kamieniste, usiane nawet większymi ostrymi kawałkami skał, więc nietrudno o przebicie opony. Podczas jazdy spotkaliśmy polskiego motocyklistę (niejedynego), który po dwóch przebiciach postanowił zawrócić. Już w tej części drogi przejedziemy pod szczytami o wysokości ponad 2000 m.

Nawierzchnia zmienia się co kilkaset metrów. Tempo jazdy to ok. 10-20 km/h, najlepiej na reduktorze, przy czym nie warto przesadzać z prędkością. Łatwo tu o uszkodzenie auta, a trudno o naprawę czy pomoc.

Psy pasterzy chętnie podbiegają po jedzenie i z reguły są bardzo łagodne. Sami pasterze są wdzięczni za jakąś karmę dla nich... i zawsze pytają o "cigarety"
Psy pasterzy chętnie podbiegają po jedzenie i z reguły są bardzo łagodne. Sami pasterze są wdzięczni za jakąś karmę dla nich... i zawsze pytają o "cigarety"© Autokult | Marcin Łobodziński

W znakomitej większości obszarów nie ma zasięgu telefonu, nawet nawigacja Google Maps działa niechętnie, a w praktyce okazuje się mało pomocna. Polegaliśmy już właściwie tylko na fabrycznej nawigacji volkswagena amaroka. Ani razu się nie zgubiła i pokazywała "ścieżki", których nie było widać na innych mapach. Jak się dowiedziałem od importera, za mapy odpowiada HERE WeGo.

Nawigacja to jedno, ale trzeba też stale patrzeć pod koła. Jeśli zamierzacie podziwiać widoki, to nie polecam robić tego w czasie jazdy. Zagrożeniem są nie tylko ostre jak brzytwa kamienie, ale także wymyte deszczem na drodze rowy. Wpadnięcie do nich również grozi przebiciem, a niżej zawieszonym autem nawet utknięciem.

Najczęściej na Strategice jest taka nawierzchnia, ale zmienia się co jakiś czas
Najczęściej na Strategice jest taka nawierzchnia, ale zmienia się co jakiś czas© Autokult | Marcin Łobodziński

Podjazdy wymagają skupienia i napędu na cztery koła, a na zakrętach najlepiej zwolnić do minimum, bo w wielu miejscach nie widać, czy ktoś nadjeżdża z naprzeciwka. Choć częstość występowania tu innych aut to ok. 1 na godzinę lub mniej. Więcej można spotkać motocyklistów, nawet duże ekipy, choć i oni jeżdżą powoli, w wielu miejscach wolniej niż samochody.

Jednym z najpiękniejszych miejsc na całej trasie jest obszar ze skrzyżowaniami z drogami prowadzącymi na północ do asfaltowej 7A. Można tu odpocząć, zrobić piknik, rozbić namiot czy stanąć na nocleg albo po prostu usiąść na trawie i popatrzeć na widoki, m.in. na jezioro Vidra. Jest tu też świetny zasięg telefonu.

To jedno z najpiękniejszych miejsc na Strategice i jedno z niewielu, w których można po prostu pojechać do cywilizacji (czyt. na drogę asfaltową). W tle widok na jezioro Vidra
To jedno z najpiękniejszych miejsc na Strategice i jedno z niewielu, w których można po prostu pojechać do cywilizacji (czyt. na drogę asfaltową). W tle widok na jezioro Vidra© Autokult | Marcin Łobodziński

Na mapie Google'a znajdują się tu miejsca oznaczone jako Vârful (szczyt) Mogoș, na wysokości ośrodka Pensiunea Vidruta przy drodze 7A. To tu można się wycofać z dalszej jazdy Strategicą jadąc na północ do 7A, do czego zachęcam, jeśli wcześniej trasa była dla was bardzo wymagająca. Można jeszcze przejechać kawałek dalej, bo warto, ale raczej z myślą o zawróceniu i powrocie na północ.

Już, aby tu dotrzeć, trzeba pokonać dość trudny dla samochodu nieprzygotowanego do jazdy po bezdrożach odcinek kamienisty w dół, prowadzący bardzo wąską i położoną blisko stromego zbocza drogą. Na jej końcu można odpocząć w dolinie pod pięknie wyglądającą, niewielką górą Pietrile, na którą można wejść i podziwiać długie fragmenty trasy oraz ogromne obszary Transylwanii.

Idealne miejsce na odpoczynek, a w dolince na nocleg. W tle szczyt Pietrile i dalsza część Strategiki. Jeśli pojedziemy w lewo, dotrzemy do asfaltowej 7A
Idealne miejsce na odpoczynek, a w dolince na nocleg. W tle szczyt Pietrile i dalsza część Strategiki. Jeśli pojedziemy w lewo, dotrzemy do asfaltowej 7A© Autokult | Marcin Łobodziński

Ostatnia szansa na wycofanie się

Jeśli jedziecie terenówką, możecie pojechać około 7 km dalej do Cabana Plaiul Poienii, niewielkiego pola biwakowego i miejsca do noclegu pod dachem. Można też coś zjeść czy uzupełnić zapas wody, są tu naprawdę mili ludzie. To strategiczne miejsce na Strategice, bo tu podejmujecie decyzję o poziomie trudności dalszej jazdy. Są dwa – średni i bardzo trudny.

Plaiul Poienii jest miejscem na decyzję  czy chcemy wracać na drogę, czy uprawiać offroad
Plaiul Poienii jest miejscem na decyzję czy chcemy wracać na drogę, czy uprawiać offroad© Licencjodawca | Google Maps

Ważne – przed dojechaniem do tego miejsca napotkacie w lesie bramę z dużym napisem "STOP". Spokojnie, można ją otworzyć i jechać dalej, tylko pamiętajcie, by ją zamknąć, bo to brama dla zwierząt, żeby nie wchodziły do lasu.

Decyzję o dalszej drodze radzę podjąć uwaględniając to, co już przejechaliście i czego oczekujecie. Jeśli do tej pory trasa była kompletnie dla was niewymagająca terenowo, było sucho, możecie wybrać północną część Strategiki, czyli kontynuować jazdę Drumul Strategic.

W pewnym momencie las jest tak ciemny, że prawie niczego nie widać bez świateł
W pewnym momencie las jest tak ciemny, że prawie niczego nie widać bez świateł© Autokult | Marcin Łobodziński

Jeśli było już dość trudno i choć raz zostaliście zmuszeni do przemyślenia sposobu przejazdu, macie nisko zawieszone auto albo podłoże jest mokre, pada deszcz i macie szosowe opony, obawiacie się przebicia opony, koniecznie jedźcie południowym fragmentem o nazwie Spre Strategica, która jest znacznie łatwiejsza, a i nieco ładniejsza.

My postanowiliśmy pojechać częścią północną, bo nikt nam niczego nie doradził, a w ogóle przed wyjazdem mieliśmy od tego fragmentu zacząć, tylko od wschodu w kierunku zachodnim na Transalpinę. Dziś jestem pewien, że po kilkuset metrach byśmy zakończyli naszą przygodę i się wycofali, nigdy nie doświadczając piękna tego rejonu. Na tym odcinku jest jeszcze kilka miejsc, gdzie da się zawrócić, ale w ogóle nie ma sensu tam jechać, jeśli nie zależy wam tylko na offroadzie. Gdybym znów jechał takim samochodem jak fabryczny amarok na szosowych oponach, na pewno bym pojechał Spre Strategicą.

Niech nie zmylą was nieliczne zabudowania. Spotkanie tu mieszkańca jest mniej prawdopodobne niż spotkanie polskiego motocyklisty
Niech nie zmylą was nieliczne zabudowania. Spotkanie tu mieszkańca jest mniej prawdopodobne niż spotkanie polskiego motocyklisty© Autokult | Marcin Łobodziński

Najtrudniejszy (wschodni) odcinek Strategiki – zawróć, kiedy tylko o tym pomyślisz

To rada, której wysłuchałbym, gdybym ją dostał po minięciu ośrodka Cabana Plaiul Poienii. Zasada jest prosta – jeśli jedziesz z zachodu na wschód i choć raz pomyślisz, że może warto byłoby zawrócić, zrób to.

Jechaliśmy tu już głównie w dół (prawie cały z włączonym systemem kontroli zjazdu, którego używałem tak długo pierwszy raz w życiu), zaczynając od fragmentu leśnego, podczas którego napotkamy niewielką polanę z ostatnim ładnym widokiem po jednej stronie i miejscem na postój czy ognisko po drugiej. W tym momencie po zjedzeniu obiadu powinniśmy zawrócić – teraz to wiem.

Po wjechaniu do tego lasu zaczął się najtrudniejszy odcinek Strategiki
Po wjechaniu do tego lasu zaczął się najtrudniejszy odcinek Strategiki© Autokult | Marcin Łobodziński

Pojechaliśmy jednak dalej wąską drogą, trochę kamienistą, trochę błotną, w wielu fragmentach bez możliwości minięcia się aut. Uwaga na zakrętach i nawrotach, bo z przepaści w lesie prawdopodobnie nic już was nie wyciągnie. Jest zbyt gęsty, a droga jest za wąska. Jeśli jest też bardzo błotnista, nie radzę nią jechać.

Nawet napotykane po drodze domy są w większości opuszczone, co nie dziwi, biorąc pod uwagę stan tej drogi. Napotkaliśmy tylko dwa domostwa z ludźmi. Warto w tym miejscu mieć ze sobą piłę lub przynajmniej kogoś do pomocy, bo nie brakuje sytuacji, że na drodze leży gruba gałąź czy nieduże drzewo. Widoki są już marne, nijakie, a stan drogi z każdym kilometrem się pogarsza. Nie miejcie nadziei, jak ja, że już za chwilę będzie lepiej. Do końca będzie tylko gorzej.

Pierwsze miejsce, które dało mi do zrozumienia, że powinniśmy jednak zawrócić, widać na zdjęciu niżej. Niestety wciąż się łudziłem, że gorzej nie będzie. Tymczasem te rowy są jednymi z płytszych, a droga wcale nie tak trudna w porównaniu z późniejszymi fragmentami.

Gdybym wiedział, że to jeden z najłatwiejszych odcinków, nie pojechałbym dalej
Gdybym wiedział, że to jeden z najłatwiejszych odcinków, nie pojechałbym dalej© Autokult | Marcin Łobodziński

Mieliśmy tu już urwany tylny zderzak, bo jedna z kilku głębokich dziur w drodze okazała się za krótka dla długiego zwisu amaroka. Samochód radził sobie doskonale, ale trzeba uwzględnić, że jest duży, ma namiot na dachu oraz szosowe opony Goodyear Wrangler Territory HT nieprzygotowane do jazdy na niskim ciśnieniu.

Ostatnie niespełna 4 km przejechaliśmy w czasie 1,5 godziny, a im dalej, tym wolniejszym tempem. To i tak było dobre w porównaniu z tempem inspiratora tej wycieczki, czyli twórcą kanału "Szosą i Szutrem" na Youtube, który jechał 4 godziny, ale w odwrotnym kierunku. To dzięki jego przypadkowo znalezionemu w sieci filmowi zdecydowałem się na Strategicę.

Niestety zdjęcia nie oddają poziomu trudności tego odcinka. Jazda z wystawioną za okno głową była już normą na ostatnich kilometrach
Niestety zdjęcia nie oddają poziomu trudności tego odcinka. Jazda z wystawioną za okno głową była już normą na ostatnich kilometrach© Autokult | Marcin Łobodziński

Koleiny wymyte deszczem stawały się coraz głębsze, a spod nawierzchni wystawały coraz wyższe kamienie, których bałem się najbardziej. Ostatnie 2 km były ogromnym stresem, ponieważ o zawróceniu praktycznie nie było mowy, a wymiany koła w takich warunkach nie potrafiłem sobie wyobrazić. Miałem też świadomość, że zjazdy, którymi do tej pory jechaliśmy, po zawróceniu byłyby już podjazdami. Z asekuracją żony i postojem co kilkadziesiąt metrów, by ocenić sytuację i wytyczyć szlak do prowadzenia przez mojego "pilota", udało się pokonać najtrudniejszy offroad w moim życiu. Byłem już tak zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie, że straciłem ochotę i siły na robienie zdjęć, czego teraz bardzo żałuję.

Jeśli chodzi o trudność tego odcinka, nie jest mowa o samym terenie do pokonania, bo jak w pewnym momencie stwierdziła żona "byłaby to fajna zabawa kilometr od domu, ale nie w Rumunii na takim odludziu". Zgadzam się, fajna zabawa byłaby nawet wtedy, gdyby auto zostało do tego choć trochę przygotowane, gdyby to był krótszy i niższy samochód. To byłoby wspaniałe przeżycie offroadowe, dlatego nie dziwię się, że na tej trasie można spotkać grupy motocyklistów i czasami auta terenowe.

Ustawienie kół idealnie oddaje kształt drogi. I wierzcie mi, że ostatnie na co miałem wtedy ochotę to ustawianie samochodu pod zdjęcia. Takie wyszło, bo tak było prawie bez przerwy
Ustawienie kół idealnie oddaje kształt drogi. I wierzcie mi, że ostatnie na co miałem wtedy ochotę to ustawianie samochodu pod zdjęcia. Takie wyszło, bo tak było prawie bez przerwy© Autokult | Marcin Łobodziński

Dla mnie było to przerażające i takim samochodem nigdy bym tego nie powtórzył, choć amarok przejechał każdą przeszkodę bez problemu. Ani razu nie użyliśmy szpadla czy trapów, a dzięki blokadzie tylnego dyferencjału nie mieliśmy też problemu z trakcją. Duże wykrzyżowanie osi, na jakie pozwala tylny most, idealnie wpisuje się w klimat tej drogi. Gdyby nie urwany tylny zderzak, auto wróciłoby do Polski w jednym kawałku.

Transbucegi, czyli piękne widoki z asfaltu bez wysiłku

Drugą trasę, którą warto się przejechać w Rumunii, jest niedawno wyasfaltowana Transbucegi, prowadząca ze schroniska Cabana Dichiu do hotelu Complexul Sportiv Național Piatra Arsă. Jest to niewymagająca, bardzo spokojna i krótka droga licząca ok. 9 km długości, z której widoki zapierają dech w piersiach.

Widok na pięknie położony Complexul Sportiv Național Piatra Arsă
Widok na pięknie położony Complexul Sportiv Național Piatra Arsă© Autokult | Marcin Łobodziński

Jest tu bardziej płasko, więc trudno to pokazać na zdjęciach. Łącznie to 18 km, bo jazdy w drugą stronę przez Park Narodowy Bucegi nie należy traktować po prostu jako powrót, ale można podziwiać widoki z innego punktu widzenia.

I tu drobna uwaga, a właściwie dwie – trzeba być bardzo ostrożnym przy chęci zjechania na którąś z licznych dróg szutrowych, ponieważ po parkach narodowych jeździć nawet w Rumunii nie wolno, pomimo iż niektóre z tych dróg mogą być publiczne. Druga sprawa to opłata 10 leji za osobę za samo przebywanie w parku. Bilet kupimy niedaleko hotelu, na parkingu przy samej drodze, gdzie przy okazji można coś zjeść i posiedzieć na wygodnych fotelach, relaksując się samym patrzeniem na krajobraz.

Widok na Park Narodowy Bucegi z okna jadącego samochodu
Widok na Park Narodowy Bucegi z okna jadącego samochodu© Autokult | Marcin Łobodziński

Najlepiej dojechać do Transbucegi z miasteczka Siana drogami 71 i później 713, wcześniej obowiązkowo odwiedzając przepiękny zamek Peleș. Nie będę się rozpisywał o samej drodze, bo nie ma o czym, ale uważam, że jest to bardzo dobra alternatywa dla krętej Transalpiny, zwłaszcza wtedy, kiedy zależy wam na przebywaniu w ładnym miejscu, a nie samej jeździe samochodem.

Nocleg na dziko w Bucegi prawdopodobnie nie byłby mile widziany przez służby. Ale to świetne miejsce na postój czy zrobienie sobie posiłku
Nocleg na dziko w Bucegi prawdopodobnie nie byłby mile widziany przez służby. Ale to świetne miejsce na postój czy zrobienie sobie posiłku© Autokult | Marcin Łobodziński

W parku narodowym Bucegi można po pieszej wędrówce zobaczyć dwie ciekawe formacje skalne, czyli Sfinxul Bucegi, górę w kształcie sfinksa, oraz Babele. Kapitalnym pomysłem byłoby skorzystanie tu z rowerów górskich, bo jest kawałek drogi do pokonania pieszo. My tam nie byliśmy, dlatego wrócimy za rok.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (70)