TOP 5: Najgorsi następcy
Zazwyczaj nowa generacja danego produktu oznacza postęp, lepsze właściwości i brak wad poprzednika. Ta zasada nie jest jednak bezwzględna i zdarza się, że następca jest gorszy od ustępującego modelu. Poniższa lista zawiera 5 modeli, które - moim zdaniem - okazały się mniej dopracowane od swoich poprzedników.
13.01.2017 | aktual.: 20.10.2022 20:26
5. Seat Ibiza III
Zacznijmy od czegoś lekkiego. Seat Ibiza to najbardziej rozpoznawalny model tej hiszpańskiej marki. Druga generacja auta powstała z wykorzystaniem zaplecza Volkswagena i została oparta o technologię VW Polo. Sylwetka auta nie była porywająca, ale zmieniło się to po gruntownym face liftingu z 1999 roku. Modyfikacjom poddano pas przedni, tył auta oraz wnętrze, które do dziś wygląda świeżo - zwłaszcza z dużym wyświetlaczem radia.
W 2002 roku do produkcji weszła Ibiza trzeciej generacji, która w mojej opinii okazała się niewypałem. Pod względem technicznym to bardzo dobre auto. Nieskomplikowana konstrukcja, szeroka gama prostych jednostek (nawet znalazło się miejsce dla poczciwego 1.9 SDI) to zdecydowanie atuty tego modelu. Problem natomiast tkwi w wyglądzie. W przeciwieństwie do poprzednika, trójkę pozbawiono czegoś, z czego słynie Seat - sportowego zacięcia. Owszem, były dostępne sportowe wersje o przyzwoitych osiągach, ale auto wygląda jak bulwa i wyraźnie przytyło. Boczne przetłoczenia przypominają fałdy tłuszczu. Wnętrze również nie robi dobrego wrażenia, jest po prostu szare i nudne. Nawet bogatsze wersje ociekają szarością. To trochę jak z dawną koleżanką z liceum. W szkole byłą najładniejsza dziewczyną z klasy, a kiedy spotykasz ją po 5 latach, to okazuje się, że przytyła, ma dziecko i pracuje jako księgowa.
4. Renault Espace V
Renault to europejski prekursor w dziedzinie vanów. Jestem przekonany, że nawet osoby nieszczególnie interesujące się motoryzacją, kojarzą model Espace. Do 2014 wszystko było w normie - praktyczny, ładny van o wysokiej awaryjności. Piąta generacja przyniosła rewolucję, która zmieniła Espace w modnego crossovera. Uważam, że nowe modele Renault wyglądają wybitnie dobrze. Pod tym względem Espace nie odstaje i można z całą pewnością powiedzieć, że samochód prezentuje się świetnie. Problem w tym, że crossover nigdy nie będzie tak praktyczny, jak rodzinny van. Samochód skurczył się w środku, a niektóre schowki zostały rozwiązane bezsensownie. Espace stracił swój największy atut, czyli praktyczność. Dodatkowo spasowanie materiałów wnętrza woła o pomstę do nieba. Naszczęście Renault się szybko zreflektowało i na przykład w nowym Megane kokpit jest bardzo dobrze zmontowany. Poza tym paleta silników została mocno okrojona, zdecydowanie brakuje mocnego Diesla (najmocniejszy ma 160 KM) oraz dwulitrowej, wolnossącej benzyny pozwalającej na montaż LPG.
3. Fiat Panda III
Przez ponad rok użytkowałem Pandę II i mogę uczciwie stwierdzić, że to był to bardzo udany zakup. Bezawaryjne silniki, prosta budowa, atrakcyjny wygląd oraz pięciodrzwiowe nadwozie, to najmocniejsze strony Pandy..Silnik 1.3 MultiJet może spokojnie stawać w szranki z autami wyposażonymi w LPG, bo to jedna z najbardziej oszczędnych jednostek w historii. Dodatkowo na rynku występowało mnóstwo wersji (m.in. 4x4, która zawstydzi niejednego SUVa), a klienci mogli wyposażyć samochód w takie dodatki jak automatyczna klimatyzacja, panoramiczny dach czy nawigacja.
W 2012 roku pojawiła się trzecia generacja Pandy i niestety Fiat (nie po raz pierwszy) strzelił sobie w stopę. Panda II w podstawowej wersji kosztowała 26900zł. Obecnie najtańsza wersja Fresh wyceniona jest na 34600zł. Oczywiście wyposażenie podstawowe obejmuje znacznie więcej elementów, niż w podstawowej wersji dwójki, ale nie oszukujmy się - Fiat przegrał sromotnie w segmencie, którego jeszcze niedawno był liderem. W 2003 roku Panda nie miała właściwie konkurencji. Na rynku były takie wynalazki jak VW Fox, czy przestarzały Ford Ka. Dziś segment A pęka w szwach, a Fiat nie oferuje nic innowacyjnego, w dodatku cena jest zbyt wysoka i to zdecydowało o porażce Pandy III. Jestem wielkim fanem tej włoskiej marki, dlatego liczę, że nowa generacja wróci do korzeni - tak jak stało się z nowym Tipo.
2. Volkswagen Passat B6
Wśród dużej części polskiego społeczeństwa Volkswagen uchodzi za lidera niezawodności. Jak pokazuje historia najnowsza opinia ta mocno odbiega od prawdy. Rzeczywiście jeszcze w latach '90 samochody "dla ludu" były solidne i można było na nich polegać. Od tego czasu wiele się zmieniło, czego dowodem jest Passat B6. Poprzednik (B5) wyznaczał nowe trendy w swoim segmencie i w 1996 roku samochód prezentował się niezwykle nowocześnie pod względem wyglądu oraz technologii. Czas pokazał, że rozwiązania te okazały się na tyle trwałe, że "be piątki" do dzisiaj są chętnie kupowane z trzykrotnie cofniętym licznikiem do 180.000km.
Passat B6 wraz z Golfem V otworzył nowy - niekoniecznie korzystny - rozdział w historii marki. Auto do dziś wygląda atrakcyjnie, ale jest jednym z najbardziej przereklamowanych modeli na rynku. Wachlarz jednostek napędowych robi wrażenie, niestety większość można od razu skreślić. Pękające głowice i awarie pompy oleju w 2.0 TDI PD, sypiące się skrzynie DSG, silniki TSI palące więcej oleju, niż benzyny, wadliwe łańcuchy rozrządu w jednostkach FSI - to tylko przykłady problemów, z jakimi musza radzić sobie nieszczęśliwi posiadacze tego modelu. Nawet legendarne 1.9 TDI może sprawiać kłopoty (seria BXE i jej panewki, a podobno Laguna to królowa lawet). Zdaję sobie sprawę, że pojawią się tu komentarze typu "śwagier ma tego pasacika, przjeechane 60 tyś i zero problemu, nie znasz się, kup sobie rower lepiej", ale moim zdaniem Passat B6 to porażka. Zamiast tego polecam Volvo V70.
1. Mitsubishi Outlander III
Zaszczytne, pierwsze miejsce otrzymuje auto, które powinno rywalizować z Nissanem Tidą o miano króla nudy.
Outlander to sytuacja analogiczna do Ibizy. Poprzednik wyglądał niezłe, a po liftingu jeszcze lepiej. Bardzo podoba mi się przód typu Jet Fighter, który był znakiem rozpoznawczym Mitsubishi sprzed kilu lat. Wszystko zostało wywrócone do góry nogami w 2012, kiedy światło dzienne ujrzała nowa generacja. Nie miała nic wspólnego z żadnym innym modelem marki. Rozumiem, że niektórzy producenci nie chcą narazić się konserwatywnym klientom i oferują produkty o zachowawczych kształtach, pozbawione finezyjnych i ryzykownych linii. Outlander II powstał zapewne własnie z myślą o tej grupie odbiorców, ale projektanci chyba zbyt dosadnie zrozumieli polecenie i powstał samochód nie mający w sobie ani jednej, małej nutki emocji.
Na szczęście niedawno miał miejsce face lifting, który sprawił, że nowy model nareszcie wygląda atrakcyjnie, a dodatkowo bardzo dobrze się prowadzi. Testowałem przez tydzień wersję po modernizacji i nie mam wobec niego właściwie żadnych zarzutów - może z wyjątkiem przestarzałego systemu multimedialnego.