Test: Porsche Cayenne S Coupe - twarz, o której zapomniałem
W ostatnich latach miałem szczęście do tych szczególnych wersji Porsche Cayenne’a. GTS, Turbo GT, Turbo S e-hybrid. Może trochę temu szczęściu pomagałem, bo sam zarządzam swoich kalendarzem aut testowych. Teraz wsiadam do Cayenne’a S i widzę, że popełniłem błąd, bo te jaskrawe warianty przysłoniły mi to, w czym duży SUV Porsche ma pierwszoligowe kompetencje, bardziej istotne na co dzień.
"A gdzie lornetka?" – to moja pierwsza myśl, kiedy oglądam jasne wnętrze mojego beżowego Cayenne’a Coupe. "Lornetka" to potoczne określenie przycisku otwierającego aktywny wydech w Porsche, używane w naszej redakcji. Nie ma go. Czyli nie będzie głośno? No nie, wygląda na to, że nie.
Konfiguracja tego samochodu jest uszyta nie jak na miarę maszyny, która porwie was w wir serpentyn górskich, ale raczej jak na miejsce, w którym wyciszycie się po długim dniu w pracy. To teleport do salonu. Kiedy na koniec trudnego dnia chcecie po prostu szybko znaleźć się w domu, znajdujecie się tam niemal od razu po wyjściu z biura, bo wsiadacie do swojego Cayenne’a. Skórzane fotele przyjemnie otulają was po bokach, a wielokierunkowa regulacja pozwala na wygodne ułożenie się, jak na fotelu w domu. Jeszcze tylko muzyka z bardzo dobrego audio Burmestera i można ruszać.
Widlasta ósemka daje znać swoim pomrukiem, że jest gotowa jechać szybko, ale nie narzuca się. Harmonijnie współgra z tym, co Cayenne serwuje wewnątrz. Automatyczna skrzynia szybko, ale gładko zmienia biegi. Bardzo dobrze wyciszone wnętrze odcina was od wszystkiego, co mogłoby z zewnątrz przeszkodzić odpoczynku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Porsche Panamera - to miał być prototyp
Dawno nie jeździłem tak relaksującym samochodem. Pod względem tego zbalansowanego charakteru, co może wydawać się dziwne, temu Cayenne’owi najbliżej było do Volvo XC90. Z drugiej jednak strony Szwedzi nie serwują już jednostek o tak bajecznej kulturze pracy, bo nie oszukujmy się, mocne V8, jeśli traktowane jest łagodnie, jest pod tym względem niezrównane tak długo, jak nie dołożymy jeszcze czterech cylindrów.
Stanie w korku w warszawskich godzinach szczytu w Porsche Cayenne to zupełnie inny rodzaj stania w korku, niż w wielu innych autach. To trochę uświadamia mi, że w cennikach Porsche jest nie tylko sport i wysoka jakość wykonania oraz sama marka. Jest też znakomity komfort. I jeśli go oczekujecie, nie możecie w konfiguratorze pominąć jednej, kluczowej opcji.
Adaptacyjne zawieszenie w Cayenne zawsze opisywałem od strony upgrade’u do fantastycznie sportowej charakterystyki, po przejściu w tryb Sport i dalej w Sport+. Heroiczny wysiłek inżynierów, by ten jednak niemały SUV był też sportowcem godnym noszenia złoto-czerwono-czarnej tarczy na masce, zawsze nagradzałem wyróżnieniem niesamowitych właściwości trakcyjnych Cayenne’a. Spójrzmy na to jednak inaczej.
Trasa ekspresowa S2, obwodnica Warszawy, odcinek w stronę Bemowa na wysokości lotniska. Jadę w trybie Sport. Zawieszenie precyzyjnie przekazuje cały bałagan, który panuje tutaj w asfalcie. To spawy i pęknięcia oraz przede wszystkim falowanie, które delikatnie, ale z męczącym, jednostajnym rytmem buja samochodem. Obracam pokrętło wybieraka trybu do Normal. I zaczynam płynąć. Porsche Cayenne sprawia wrażenie, jakby sunęło kilka centymetrów nad ziemią.
Znowu – zawsze patrzyłem na to w drugą stronę. Przejście z trybu Normal w wersji GTS do trybu Sport odsłaniało drugą naturę Cayenne’a. I w wersji S tego wcale nie brakuje. Jeśli chcecie szybko – możecie. To ciągle Porsche. To ciągle sportowy SUV. Ale myślę, że jednak w tej konfiguracji, o której opowiadam Wam dzisiaj, inne rzeczy są ważne.
Do pełni szczęścia w tej konfiguracji zabrakło mi adaptacyjnego tempomatu. Oczywiście to opcja, którą można sobie dołożyć w swoim egzemplarzu.
Co ważne, Porsche Cayenne S ze swoim dużym silnikiem wykazało się przyzwoitym zużyciem paliwa. Byłem jednak zaskoczony, że nie było lepiej i już tłumaczę dlaczego. W trasie po drogach krajowych zszedłem ze spalaniem do 9,6 l/100 km. Ekspresówka przyniosła 11 l/100 km, a autostrada 14,8 l/100 km. Mogłoby się wydawać, że nie są to złe wyniki, jak na tak duże auto z V8. Cofnijmy się jednak kilka lat. W 2020 roku na tej samej trasie Cayenne GTS Coupe potrzebowało 8,9 l/100 km mimo mniej sprzyjających warunków i mniej płynnej jazdy – podkreśliłem to w teście – zdecydowanie czułem, że jest potencjał, żeby spalanie ściągnąć do poziomu z siódemką z przodu. Tym razem te 9,5 l/100 km było już dolną granicą.
Umówmy się jednak – w tej skali i w tym samochodzie, takie różnice w spalaniu są raczej kosmetyką. Ostatecznie nikt też nie kupuje Cayenne’a S, żeby szukać oszczędności w paliwie.
Trzeba też pamiętać, że mówimy tu o 474-konnym samochodzie, którego prędkość maksymalna wynosi 273 km/h, a do setki z pakietem Sport Chrono rozpędza się w 4,7 s. Na dodatek Cayenne S zabiera na pokład w bardzo przestronnym wnętrzu 5 osób i 554 l towaru do bagażnika. W razie potrzeby ta przestrzeń może się powiększyć do 1502 litrów, jeśli położycie oparcia kanapy.
Ceny Porsche Cayenne S Coupe startują od 614 tys. zł, co jest dopłatą 117 tys. zł względem 353-konnego zwykłego Cayenne Coupe zaczynającego się od 497 tys. zł. Podejmując tu decyzję zakupową, warto spojrzeć też na może mniej zgrabną, ale bardziej praktyczną wersję nadwoziową. Zwykły SUV jest 25 tys. tańszy w wersji S, a dostajemy w nim 698-litrowy bagażnik, który dodatkowo można wygodnie wykorzystać aż do sufitu (mamy wtedy 772 l).
Bez względu na to, czy wybierzecie bardziej praktyczne, czy bardziej stylowe nadwozie, stawiając na Porsche Cayenne S, nie ma złych odpowiedzi. Ostatecznie dostajecie duże, bardzo komfortowe auto ze sportowym rodowodem.
Porsche Cayenne S Coupe (2025) - wady i zalety
- Niebywały komfort jazdy
- Zawieszenie potrafiące być bardzo komfortowe, ale i bardzo sportowe
- Wysoka kultura pracy silnika
- Przestronna kabina
- Dobre osiągi
- Wysoka jakość zastosowanych materiałów
- Bardzo lekka stylistyka, jak na tak duże auto
- Pomniejszona względem SUV-a przestrzeń nad głowami z tyłu oraz dostęp do fotelika tyłem do kierunku jazdy
- Kokpit i tak już bogaty w ekrany, był dużo bardziej elegancki przed liftingiem