Test: Chery Tiggo 7 - nowa marka, znana zawartość
Po ciepłym przyjęciu na polskim rynku marek Omoda i Jaecoo (czyt. dżejku), koncern Chery wprowadza kolejną nazwaną… Chery. Jej flagowym produktem jest seria Tiggo i widzę, że ona też może nieco namieszać na rynku.
Zapytani przeze mnie przedstawiciele producenta o sprawie pozycjonowania marek względem siebie niemal stawali na głowie, wskazując na różnice pomiędzy ich produktami. Ostatecznie jednak Chery ma być pozycjonowane najniżej w koncernie, nie znaczy jednak budżetowo. Bo wsiadając do Tiggo takiego wrażenia się nie odnosi.
Model Tiggo 7 doczekał się już drugiej generacji (i drugiego liftingu) i powoli zdobywa kolejne rynki, przez Australię, Hiszpanię (jako Ebro) oraz w najbliższym czasie zapewne Polskę. Chery w ogóle jest największym eksporterem aut z Państwa Środka. Tiggo 7 jest kompaktowym SUV-em, nieco dłuższym od Kii Sportage, ale też z mniejszym rozstawem osi, co widać w proporcjach, gdy spojrzymy na auto z boku.
Pierwsza jazda elektrycznym Porsche Cayenne: tak jeździ ponad 1000 KM na torze... i w terenie!
Tiggo 7 nie jest samochodem, za którym ktoś obejrzy się na ulicy, ale też nie musi takim być. Widać z przodu inspiracją np. nowym BMW X3 czy chociażby grillami wcześniejszych Audi. Śmieszy trochę naklejka "Performance" (ang. osiągi) na zderzaku. Pod względem przestrzeni w środku nie ma się czego wstydzić, choć z rezerwą podchodzę do bagażnika mającego 500 l – ewidentnie zmierzono tutaj przestrzeń na koło zapasowe (które to dziś jest coraz większą rzadkością).
W środku pierwszą rzeczą, która uderza, jest zapach. Mamy tu trzy rodzaje perfum do wyboru, które rozpylane są regularnie. Do tego są elementy, których nie powstydziłyby się inne marki – podświetlane schowki (np. w podłokietniku) czy oświetlenie w daszkach, które zawstydziłoby salony kosmetyczne.
Z nieco mniejszym entuzjazmem podchodzę do tabletów, których grube ramki wskazują na nie lada budżetowość. Pozostawiono tu panel dotykowy dla podstawowych funkcji, lecz działa on co najmniej średnio. Stylistycznie można zauważyć skopiowanie niektórych elementów czy ergonomii z Volvo i Mercedesa. Ostatecznie jednak materiały są niezłej jakości (choć może zbyt się świecą), a i do spasowania jakoś nie można się przyczepić.
Chińczycy jednak jeszcze nie przygotowują swoich samochodów do konkretnego rynku – stąd też wysoka pozycja za kierownicą i krótkie siedziska. Jeśli jesteście niżsi, nie będziecie mieć z tym problemu. Przy 180 cm wzrostu mogłem stwierdzić w dłuższej trasie, że jest to średnio wygodne rozwiązanie, podobnie jak brak regulacji lędźwi czy wysokości fotela pasażera. Drugą wpadką jest wygłuszenie. Nie jest tak złe jak w Corolli Cross (która nawet po liftingu jest klasą samą w sobie), ale już przy 120 km/h nie ma sensu włączać radia. Szkoda.
Pod maską znajdziemy chiński standard – czterocylindrowy silnik o pojemności 1,6 l generuje 147 KM, miałkie 275 Nm oraz niemieszczące się w europejskich celach 179 g dwutlenku węgla na 100 km (z dołączanym napędem na cztery koła). Dynamika jest umiarkowana, bowiem osiągnięcie 100 km/h zajmuje 9,4 s w najlepszym wydaniu. Spalanie również nie zachwyca, porównując wyniki chociażby do wspomnianej wcześniej Kii Sportage.
| Chery Tiggo 7 - spalanie | |
|---|---|
| Miasto | 8,5 l/100 km |
| Droga krajowa (90 km/h) | 6,9 l/100 km |
| Droga ekspresowa (120 km/h) | 7,5 l/100 km |
| Autostrada (140 km/h) | 7,9 l.100 km |
Tutaj ciekawostką może być fakt, że siedmiobiegowa przekładnia to Getrag, znany chociażby z przystępniejszych cenowo modeli Mercedesa. Zmienia biegi bardzo płynnie, a sam producent wspomina, że "zmienia biegi płynniej niż saksofonista", cokolwiek to znaczy.
Tłumienie nierówności jest płynne, zawieszenie może nawet zbyt miękkie na europejskie drogi klasy B. Prowadzenie jest za to bezobjawowe, bowiem ciężko cokolwiek powiedzieć o tym, co się dzieje z przednimi kołami. Odnoszę wrażenie, że Chińczycy projektują swoje auta na długie proste, ewentualnie na stanie w gigantycznych korkach na którejś z obwodnic Pekinu.
Chery kontynuuje swoją agresywną politykę cenową. Wersja Essential kosztuje 124 900 zł i ma 18-calowe felgi, reflektory LED, czujniki parkowania z tyłu, kamerę cofania, bezkluczykowy dostęp i dwustrefową klimatyzację. Atrakcyjnie wygląda wersja Comfort, gdzie mamy już podgrzewane siedzenia, system audio Sony, skórzaną tapicerkę czy bezprzewodową ładowarkę do telefonów o mocy 50 W – i to wszystko za 10 tys. zł więcej. A właśnie od takiego pułapu startuje Kia Sportage.
Kawałek rynkowego tortu o nazwie SUV-y segmentu C nie zwiększa się, a chętnych na gryza jest coraz więcej. O tym, że Chińczycy walczą niską ceną z Europą nie trzeba nikogo przekonywać – ale zaczynają teraz podgryzać sami siebie. Tiggo 7 nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle Omody, Jaecoo czy MG. A w tym momencie – już powinien.
- Stosunek ceny do wyposażenia jest bardzo dobry
- Kabina, mimo że bez polotu, jest dobrze wykonana i ciekawymi dodatkami
- Wygłuszenie niemal godne Corolli Cross
- Wysokie zużycie paliwa
- Na koniec 2025 roku - nieznana utrata wartości i dostępność części zamiennych