Stellantis ostrzega Europę. Mercedes ma za to zupełnie inne podejście
Wzrost znaczenia chińskich producentów na rynku globalnym sprawia, że marki z Europy z coraz większym zaniepokojeniem spoglądają za plecy. W tej kwestii jednak pomiędzy największymi graczami na rynku panuje dwugłos spowodowany konfliktem interesów.
06.06.2023 | aktual.: 08.06.2023 12:06
Chociaż ostatnio to zdanie powtarza się w branży motoryzacyjnej jak mantrę, to zjawiska nie da się przemilczeć - chińskie marki coraz odważniej stąpają nie tylko po rodzimym rynku, ale przejawiają coraz większe ambicje w skali globalnej. Przejęcie fotelu lidera w Chinach wydaje się dopiero początkiem. Tacy producenci, jak Nio czy BYD mają już plany na podbój Ameryki czy Europy.
Osoby trzymające w ryzach rynek samochodowy na Starym Kontynencie już kilkukrotnie ostrzegały, że Chińczycy mogą być naprawdę konkurencyjni. Teraz do tej grupy dołącza Carlos Tavares, czyli dyrektor generalny koncernu Stellantis. To kolejna osoba, która przestrzega europejskich producentów, że rywalizacja z Chinami będzie zacięta - ci bowiem produkują auta dobrej jakości i w przystępnych cenach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tavares jednak nie kończy na kazaniach skierowanych w stronę swojej konkurencji, ale również nawołuje do działania. Jak podaje Automotive News Europe, uważa on, że kraje powinny pomagać rodzimym producentom, którzy na ten moment mogą być na straconej pozycji względem marek z Państwa Środka otrzymujących duże wsparcie od tamtejszego rządu.
Nie każdy jednak podziela wizję Portugalczyka. Po drugiej stronie barykady jest Mercedes, który nie tylko może pochwalić się wieloma fabrykami w Chinach, ale również udziałami w markach z Państwa Środka. Zdaniem Oli Kalleniusa, dyrektora generalnego Mercedesa, filozofia protekcjonizmu nie przyniesie niczego dobrego. Zamiast tego, mogłaby pogorszyć stosunki handlowe pomiędzy Europą a Chinami.