Sprawdziliśmy, ile można zyskać, jadąc po buspasach. Auto elektryczne daje przewagę
Autom elektrycznym w Polsce dano przywilej poruszania się w miastach po buspasach. Postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście daje to jakieś korzyści. Przynajmniej na razie, póki z takich przywilejów korzystają nieliczni.
11.04.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:19
Wykorzystaliśmy obecność Volkswagena e-Craftera w naszej redakcji do maksimum i w dzień oddania auta postanowiliśmy zrobić ciekawy test - nie tyle samochodu, ile obowiązujących od niedawna przepisów. Założeniem było sprawdzenie, czy auto elektryczne rzeczywiście pozwala oszczędzić czas w mieście dzięki przywilejowi korzystania z buspasów.
Wybraliśmy porę, w której na ulicach Warszawy jeszcze nie ma dużych korków, bo gdyby były, odpowiedź na to pytanie moglibyśmy podać bez żadnego testu. Wystarczy wsiąść do taksówki lub miejskiego autobusu, by zobaczyć, jak sporym przywilejem jest jazda buspasem.
Trasą, którą sprawdziliśmy, była wytyczona przez Google Maps najkorzystniejsza droga z Ronda Wiatraczna do parku prasowego Volkswagena na ulicy Połczyńskiej 118. Niespełna 20 km mieliśmy przejechać w czasie 31 minut. Oczywiście przy założeniu, że nie korzystamy z buspasa.
Volkswagen e-Crafter jest w pełni elektrycznym autem dostawczym i zmierzył się z SUV-em z rodziny – Škodą Kodiaq RS z silnikiem 2.0 TDI. Dynamiczne czeskie auto, za którego kierownicą usiadł Mateusz Lubczański, jeździ znacznie szybciej od użytkowego elektryka, a przede wszystkim rozpędza się do wyższej prędkości niż 90 km/h. Jednak w mieście to bez znaczenia.
Stopery włączone i… czekam na buspasy
Wystartowaliśmy równo z Ronda Wiatraczna w kierunku Alei Stanów Zjednoczonych, by dotrzeć do "wąskiego gardła", jakim na trasie zawsze jest fragment od przecięcia z ulicą Ludwika Waryńskiego do Pomnika Lotnika. Tam też jest buspas, z którego kierowcy nagminnie korzystają, choć nie mają do tego prawa. Bardzo często stoi tam patrol policji, który łapie takich delikwentów.
Do tego momentu szliśmy równo i o tym, kto był z przodu, decydował jedynie wybór pasa (prawy lub lewy) oraz sytuacja na drodze. Sam jadąc e-crafterem zostałem lekko z tyłu, bo utknąłem na prawym pasie za ciężarówką. Nie pomógł buspas na Moście Łazienkowskim, bo tempo jazdy było dobre na całej jezdni.
Jednak zbliżając się do wspomnianego przecięcia z ul. Ludwika Waryńskiego wiedziałem, że za chwilę to ja zyskam przewagę. Robiło się coraz ciaśniej.
Jeszcze tylko kilkaset metrów i tuż przed wiaduktem, którym Aleję Stanów Zjednoczonych przecina Al. Niepodległości, pojawia się buspas ciągnący się do Pomnika Lotnika. Prawy kierunkowskaz i teraz moja kolej. Już wyprzedziłem Mateusza. Droga wolna. Przy okazji zauważyłem jedną, dość istotną rzecz:
Korzystając z buspasa [b]nie warto korzystać z asystenta utrzymania pasa ruchu[/b], zwłaszcza tak skutecznego jak w volkswagenie. W jednym miejscu źle odczytał przecinające się linię i niemal wywiózł mnie na chodnik, mocno pociągnął kierownicą w prawo. Gdybym w tym czasie nie trzymał jej pewnie, nie wiem, jak by się to skończyło.
Wracając do naszego testu, w ciągu minuty znalazłem się daleko przed Mateuszem. Gdy wyjechałem na Aleje Jerozolimskie wiedziałem, że bez wątpienia wygram ten "wyścig". Spokojnie dojechałem do naszego celu w czasie 23:45 min. Siedem minut wcześniej niż pokazywała nawigacja w Google Maps i dokładnie pięć minut przed Škodą Kodiaq.
- Przez pierwsze 10 minut szliśmy łeb w łeb, nawet jeśli Marcin jechał na buspasie. Dopiero w połowie trasy utknąłem w korku – mówi mój "przeciwnik". - Najgorsza była świadomość, że czasu, którego straciłem, nie będę mógł nadrobić. Jedyną szansą, na którą mogłem liczyć, była kontrola policji, lecz patrol sprawdzał akurat jadących buspasem w przeciwnym kierunku. Nawet z "zieloną falą" nie udało mi się dogonić e-craftera. Na miejsce dojechałem w nieco ponad 29 minut.
Wygrana jest pewna, ale gdyby policja…
Mateusz zauważa bardzo istotną rzecz – gdyby na trasie znajdował się patrol policji, nie wygrałbym tego "wyścigu". Zwłaszcza, gdybym jechał samochodem nieoklejonym dookoła informacjami o tym, że jest elektryczny.
Samo zatrzymanie i przywitanie się z policjantem zabrałoby mi 2-3 minuty. Nawet gdyby funkcjonariusz od razu zauważył, że ma do czynienia z autem elektrycznym i nie podważałby słuszności mojej decyzji o jeździe buspasem, to i tak najpewniej doszłoby chociaż co kontroli dokumentów i krótkiej wymiany zdań na temat tych egzotycznych jeszcze pojazdów.
Inaczej jednak sytuacja wyglądałaby w godzinach szczytu. Dłuższe korki i mniej płynna jazda dałaby najpewniej przewagę kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu minut. Prawdopodobnie już na Moście Łazienkowskim, na którym w czasie testu ruch nie był utrudniony.
Natomiast na dłuższym dystansie i na kilku takich trasach dziennie, jakie wykonuje dostawca, można zyskać godzinę lub więcej. Do czasu, aż auta elektryczne staną się powszechne lub do czasu kontroli przez policjanta, który ma wątpliwości.