Mercedes-AMG Klasy A to niby podstawowe, ale niesamowicie szybkie AMG© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Skosztowałem AMG Driving Academy w Polsce na 55. urodziny marki Mercedes-AMG

Polski oddział AMG Driving Academy od dziewięciu lat organizuje szkolenia doskonalenia techniki jazdy. Program obejmuje trzy rodzaje treningów. Wziąłem udział w pierwszym poziomie, by poznać, co otrzymują klienci na start.

W tym roku, dziewiątym już z rzędu, uczestnicy mają do wyboru trzy rodzaje szkoleń o różnym stopniu zaawansowania, organizowane na obiektach Autodrom Jastrząb i Silesia Ring w Polsce oraz Brno Circuit w Czechach. Treningi odbywają się od maja do października.

Kolejne szkolenie po tym, w którym wziąłem udział na Autodromie Jastrząb, odbędzie się w dniach 29 sierpnia - 6 września. Wcześniej jednak uczestnicy spotkają się na Silesia Ringu w dniach 29 czerwca - 5 lipca, a trening na torze Brno Circuit zaplanowano na 9 października.

AMG Driving Academy w programie Experience to głównie jazda Klasą A
AMG Driving Academy w programie Experience to głównie jazda Klasą A© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Na czym polega AMG Driving Academy?

Szkolenie podstawowe AMG Experience to czas, kiedy każdy uczestnik poznaje niektóre samochody Mercedes-AMG (głównie Klasa A w praktyce oraz trochę Klasy C) w zakresie ich możliwości i funkcji. Jest to program kierowany głównie do klientów posiadających lub planujących zakup Klasy A. To coś jak jazda próbna, ale z możliwością poznania auta w lepszym tempie, bezpieczniejszych warunkach i pod okiem instruktorów, od których można się czegoś nauczyć.

Uczy się tu absolutnych podstaw jak właściwa pozycja za kierownicą, pod- i nadsterowność, opanowanie poślizgu. Można skorzystać z funkcji launch control, próbować pełnego hamowania, omijania przeszkody na płycie poślizgowej i poznać moc szarpaka, który wyprowadzi z równowagi tylną oś.

AMG Driving Academy
AMG Driving Academy© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Zajęcia teoretyczne są ograniczone do minimum, choć instruktorzy zawsze służą pomocą i chętnie odpowiadają na pytania.

Bardziej zaawansowane są programy AMG Performance Training Race Track Only i AMG Performance Training. Pierwszy z nich to przede wszystkim nauka jazdy po torze (dobieranie właściwej linii, punktów hamowania i przyspieszania). Na "doszlifowanie" zdobytych umiejętności pozwala moduł jazdy za instruktorem (Lead & Follow). Program Performance ma na celu poprawę panowania nad najmocniejszymi maszynami AMG.

No dobrze, a jak było?

Po odbyciu kilku tego typu szkoleń z niemieckimi markami (Audi, BMW i Porsche) do kompletu brakowało mi właśnie Mercedesa-AMG, by mieć porównanie.

Program szkolenia był podzielony na sześć bloków. Pierwszym dla mojej grupy był wyjazd na płytę poślizgową, gdzie szarpak wprowadzał w poślizg tył pojazdu, a następnie na okręgu walczyliśmy z podsterownością. Jedyny blok, który pozwolił na dość swobodne podejście do ćwiczeń i chwała instruktorom za to, że pozwolili bawić się zarówno trybami jazdy, jak i wyłączyć całkowicie system ESC.

Nie każdy opanował nadsterowność spowodowaną szarpnięciem tylnej osi
Nie każdy opanował nadsterowność spowodowaną szarpnięciem tylnej osi© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Swoją drogą opanowanie modeli Mercedesa-AMG na szarpaku jest łatwe, a to dzięki szybkiemu układowi kierowniczemu. Nie ma też większego znaczenia, czy jest to A35 lub A45, czy też Klasa C. Ku mojemu zdziwieniu spora grupa kierowców sobie z tym nie radziła.

Zdecydowanie za krótko trwało natomiast ćwiczenie na okręgu, gdzie zadaniem było panowanie nad poślizgiem przedniej osi. Nim w ogóle wyczuło się auto, już trzeba było kończyć. Mniej szarpaka, który i tak nie ma odniesienia do rzeczywistości, a więcej okręgu – jeśli miałbym cokolwiek zmienić.

Drugi blok to hamowanie i drag race. Tu można było poćwiczyć omijanie przeszkody z pełnym hamowaniem na płycie poślizgowej. Zadanie o tyle proste, że pomocna jest stabilizująca elektronika. Samo ominięcie przeszkody nie było wymagające również z powodu niewielkiego kąta skrętu.

Przez kilkanaście minut można było poczuć się jak na zawodach w drag race
Przez kilkanaście minut można było poczuć się jak na zawodach w drag race© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Potem mogliśmy się delikatnie pościgać w pozorowanym drag race. Mercedes-AMG A45 startujący z systemem launch control robi duże wrażenie swoim ponad 400-konnym napędem. Dzięki kontroli startu wystrzeliwał jak z procy i pokazał, że niejedno bardziej sportowe auto mogłoby zostać z tyłu. Tu jednak moim zdaniem trwało to zbyt długo – bardziej zabawa niż nauka.

Kolejny blok to handling course, gdzie trzeba było pokonać określony tor. Trochę bez określonego celu, szczerze nie wiem, co mieliśmy robić prócz jazdy samej w sobie. Dowiedziałem się jedynie, że opony miały nie piszczeć, ale dopiero, kiedy raz zapiszczały.

Po przerwie obiadowej wyjechaliśmy na drogi publiczne kilkoma topowymi modelami AMG. Przejażdżka w środku dnia przy wzmożonym ruchu była jak niektóre jazdy próbne u dealera. Powoli, spokojnie, oczywiście zgodnie z przepisami.

Jazda po niedużym torze uczy linii jazdy i pokazuje, że błąd w jednym zakręcie przekłada się na kilka kolejnych
Jazda po niedużym torze uczy linii jazdy i pokazuje, że błąd w jednym zakręcie przekłada się na kilka kolejnych© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Dzięki niej mogłem choć chwilę poobcować z modelami Mercedes-AMG, z którymi bardzo rzadko mam do czynienia. Jechałem GT R-em, który tak podobał się Mateuszowi Żuchowiczowi i rzeczywiście, auto robi piorunujące wrażenie. Przy nim nawet 911 GT3 RS nie jest aż tak bezkompromisowe, choć nie twierdzę, że jest gorsze. Nawet nie mógłbym tego stwierdzić przy jeździe mercedesem z prędkością 60 km/h po drodze krajowej.

Udało się też skosztować niesamowitego połączenia sportu i luksusu w Mercedesie-AMG GT 4-door oraz absurdu, jakim jest Klasa G 63.

Kolejny moduł to time challenge, gdzie weszła już rywalizacja pomiędzy uczestnikami. Próba ułożona jak typowy KJS pomiędzy pachołkami polegała na przejechaniu na czas dwukrotnie pełnego okrążenia dwoma różnymi autami.

Dla mnie to bardziej próba na niepogubienie się niż na czas. Zawsze podchodzę do takich ćwiczeń zbyt ostrożnie, skupiając się, by nie potrącić pachołka czy wjechać we właściwą bramkę zamiast na uzyskaniu dobrego wyniku. Stąd też mój fatalny rezultat. Jazda pomiędzy pachołkami to nie to, co lubię i tak samo nie odnajduję się w slalomie.

W takich próbach nigdy nie mogę się odnaleźć - byłem skazany na porażkę
W takich próbach nigdy nie mogę się odnaleźć - byłem skazany na porażkę© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

I tu muszę pochwalić instruktorów za pomysł z weryfikacją umiejętności uczestników jeszcze przed rozpoczęciem zajęć. Dzięki temu można było podzielić kierowców wedle umiejętności na trzy grupy od najmocniejszych do najsłabszych. Szkoda tylko, że w taki sposób, że do weryfikacji służył przejazd na czas slalomu i to tylko raz, bez zapoznania czy możliwości poprawy. Zupełnie nie zdziwiło mnie więc to, że wylądowałem w tej ostatniej (wprost: najsłabszej grupie).

Pomysł bardzo dobry, który na innych tego typu treningach zawsze starałem się lobbować, ale wykonanie (weryfikacja przez slalom) moim zdaniem trochę chybione. Lepiej byłoby to sprawdzić na krótkim torze lub choćby płycie poślizgowej, gdzie instruktor siedzący obok obserwowałby reakcje i zachowanie uczestnika.

Jazda typu lead & fallow trochę poniżej oczekiwań
Jazda typu lead & fallow trochę poniżej oczekiwań© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Ostatnia część szkolenia to lead & fallow* z wykorzystaniem dużej części autodromu, w tym fragmentu sekcji z bloku handling course. Podążanie po torze za instruktorem to nie tylko moim zdaniem najciekawsza część takich "kursów", ale i moja ulubiona.

Tu bardzo długo w zwolnionym tempie i z omawianiem jak to powinno wyglądać, ale nie pokazywaniem jak wygląda. Trudno sobie na przykład wyobrazić "mocne hamowanie", kiedy od kilku sekund jedzie się bez dodawania gazu z prędkością o wiele niższą niż ta, do której jako takie hamowanie jest w ogóle potrzebne. I tak przez trzy okrążenia. A potem kolejne trzy po zmianie auta.

Dopiero po drugiej zmianie auta można było pojechać… no powiedzmy — dość szybko. Czyli mniej więcej tak, jak z reguły na innych treningach jedzie się już od drugiego lub trzeciego okrążenia. Tak, jak w treningach z marką na P jedzie się okrążenie instalacyjne.

Na koniec dnia to, co bardzo lubię - instruktor pokazuje prawdziwe możliwości samochodu.
Na koniec dnia to, co bardzo lubię - instruktor pokazuje prawdziwe możliwości samochodu.© fot. mat. prasowe/Maciej Niechwiadowicz

Trudno mi ocenić, czy szkolenie o nazwie Experience to coś więcej niż tylko experience, czyli doświadczenie pojazdów marki AMG i jazdy bezpieczniejszej niż na drodze publicznej. Brałem już udział w takich treningach kilka razy i nie doznałem tu czegoś specjalnego, ale to ja.

Mnie najbardziej podobała się przejażdżka na prawym fotelu z instruktorem Antonim, który pokazał siłę tylnonapędowej klasy C AMG i coś, czego sam bym nie zrobił. Jazda bokiem niemal po całym torze w akompaniamencie ryczącego V8 osłodziła dzień. Wspominając jednak kontakt i przejażdżki z klientami takich szybkich, luksusowych aut innych marek, nie mam wątpliwości, że i takie szkolenia są potrzebne.

Ile to kosztuje?

Cennik otwiera kwota 3200 zł netto za uczestnictwo w szkoleniu podstawowym Experience. Szkolenie Racetrack to koszt 5600 zł na Silesia Ringu. AMG Performance Training kosztuje 6000 zł netto, jeśli odbywa się na torze Silesia Ring lub 7400 zł netto na torze Brno Circut.

Objaśnienia:

  • * Lead & Fallow - trening polegający na jeździe po torze za instruktorem \gęsiego\ po linii, jaką porusza się instruktor możliwie zbliżonym tempem do jego tempa. Z każdym okrążeniem jedzie się coraz szybciej. Zwykle instruktor przez radio podaje pewne podpowiedzi, wyjaśnia szczegóły, przekazuje uwagi uczestnikom.
  • okrążenie instalacyjne - pierwsze okrążenie po wyjeździe na tor, kiedy to sprawdza się, czy pojazd jest w pełni sprawny i czy na torze nie wydarzyło się coś, czego nie było wcześniej.
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)