Samochód Sportowy Roku 2011 wg redaktorów Autokult.pl
Redakcja jak zwykle nie była zgodna. Kandydatów było wielu, ale faworytów trzech. Jednak w redakcji panuje demokracja i po zaciętym pojedynku między dwoma superautami wybraliśmy ten jeden - Samochód Sportowy Roku 2011 według redakcji Autokult.
13.01.2012 | aktual.: 18.04.2023 11:28
Rafał Warecki - numer 911
Dlaczego Porsche 911 w nowej wersji 991? Samochód ten jest niewątpliwą ikoną aut sportowych i każdy kolejny model z pewnością z przydziału zasługuje już na to miano. 911 jest wierne swoim pierwotnym założeniom, powoli ewoluując i stając się coraz lepszym produktem.
Z każdą kolejną generacją 911 konstruktorzy Porsche pokazują, jak wiele można zmienić w stosunku do poprzedniego modelu, choć nie wszystkie te modyfikacje widać na pierwszy rzut oka. Miałem okazję poznać 911 (997) i przyjrzeć się z bliska jego następcy 911 (991) - jestem pełen podziwu dla inżynierów z Zuffenhausen.
Dodatkową zaletą jest uniwersalność. Porsche 911 w cyklu swojego życia występuje w wielu wersjach, więc niezależnie od tego, czy szukamy bogato wyposażonego auta sportowego do jazdy na co dzień, czy bezkompromisowej zabawki na tor, na pewno znajdziemy coś dla siebie.
Porsche 911 to nie tylko samochód, to ikona europejskiej motoryzacji o barwnej i bogatej historii, którą 991 może godziwie kontynuować.
Bartosz Pokrzywiński - hołd dla rzemieślników
Kiedy byłem mały, zawsze marzyłem o tym, że kiedy dorosnę i będę miał własne mieszkanie, to kupię sobie wielką sofę z prawdziwej skóry, drogi portfel i ładny zegarek. Dzisiaj jednak rynek zdominowany jest przez ekoskórę. O wiele tańszą i podobno lepszą, jednak chyba nie do końca o to chodzi.
Podobnie jest z samochodami. Kiedy ich nie było, mężczyźni dosiadali koni, a cały świat był w pewnym sensie Dzikim Zachodem. Wyroby skórzane kosztowały niemało, podobnie zresztą jak zegarki, bo wykonywano je w całości ręcznie. Zajmowali się tym rzemieślnicy.
Konie zostały zastąpione przez samochody, które z czasem stały się ekosamochodami. Są gówniane, a przykłady łatwo znaleźć nawet pośród aut sportowych. Nowoczesna technologia, nawigacja satelitarna, kontrola trakcji - to wszystko zabiło wrażenie obcowania z maszyną.
Na szczęście jednak są manufaktury, w których do samochodów podchodzi się trochę inaczej, np. Pagani. Wybór nie był oczywisty, gdyż początkowo byłem pewny, że padnie na Aventadora.
Gdy patrzę jednak na nową Huayrę, mam wrażenie, jakbym widział portfel z prawdziwej skóry, zegarek, nad którym zegarmistrz spędził kilkaset godzin, czy rewolwer rodem z westernów.
Pagani podchodzi do tematu zupełnie inaczej. Huayra także wyposażona jest w nowoczesne gadżety, jednak przykryto je grubą warstwą setek godzin pracy. Właśnie dlatego to auto zasługuje na tytuł samochodu roku.
Arek Gabrysiak - doczekał się
Sportowy samochód roku - spośród wielu świetnych samochodów trudno wybrać ten jeden. Na potrzeby naszego plebiscytu muszę jednak to zrobić. Jeżeli śledziliście nasze wybory w ubiegłym roku, to zapewne wiecie, które auto jest moim faworytem.
Zaskoczenia nie ma - to najnowszy byk ze stajni Lamborghini: Aventador LP700-4. Ten model ma wszystko, co rasowy samochód sportowy mieć powinien. Zacznijmy od charakterystycznej dla Lamborghini stylistyki – trochę szalonej, trochę wulgarnej, a mimo wszystko spójnej i efektownej. A do tego wszystkiego oczywiście otwierane do góry drzwi – Aventador po prostu robi niesamowite wrażenie.
Efektowny wygląda jest oczywiście poparty zaawansowanymi rozwiązaniami technicznymi. Ogromny, 6,5-litrowy silnik w układzie V12 generuje 700 KM i 690 Nm momentu obrotowego, co pozwala na osiągnięcie pierwszych 100 km/h w 2,9 s. Do tego napęd na wszystkie koła, bardzo wytrzymały kadłub typu monocoque oraz znane z F1 zawieszenie typu push-rod. Wszystkie te elementy pomagają opanować tę bestię.
Dodatkowym smaczkiem jest przycisk startera ukryty za czerwoną klapką – samo odpalenie Aventadora jest emocjonujące, a po usłyszeniu symfonii 12 cylindrów można zapomnieć o całym świecie i oddać się upojnej dla zmysłów, motoryzacyjnej uczcie.
Piotr Ślusarczyk - Porsche poczeka
Mój wybór padł na Ferrari FF. Powodów jest wiele, ale jeden koronny - to samochód, jakiego jeszcze nie było. FF to następca modelu 612 Scaglietti, ale mało kto przypuszczał, że Włosi tak radykalnie odmienią koncepcję auta i zaproponują nadwozie shooting brake.
Poza tym to pierwsze w historii Ferrari z napędem na wszystkie koła, co można uznać za małą rewolucję. Wreszcie to też praktyczne auto i jeśli tylko kogoś byłoby na nie stać, mógłby bez wyrzutów sumienia posiadać FF jako jedyny samochód w rodzinie.
Oczywiście nie bez znaczenia jest też znajdujące się pod maską serce. Silnik V12 zapewni osiągi godne superauta, ale będzie też wygrywać przejmujące melodie. Na tyle piękne, że system audio przez większość czasu będzie leniuchował. Poza tym to po prostu Ferrari, a ta nazwa brzmi dumnie. Każdy wie, jakie to auta, i każdy chciałby mieć choć jedno z nich w swoim garażu.
Może samochodem roku powinna zostać żywa legenda, czyli nowe Porsche 911. Może nietuzinkowe Pagani Huayra. Może perfekcyjne do bólu Nissan GT-R lub McLaren MP4-12C. Może wspaniałe Lamborghini Aventador. Może szalony Koenigsegg Agera. Może niepozorne BMW 1M. Może piękne Maserati GranTurismo MC Stradale. Może brzmiący jak bolid F1 Lexus LFA Nurburgring Package.
Może, ale dla mnie, mimo że jestem miłośnikiem pony cars pokroju Mustanga Boss 302, samochodem roku jest niepowtarzalne Ferrari FF. Na kartach historii motoryzacji zapisze się ono wyraźniej niż każda inna konstrukcja z 2011 roku.
PS Porsche 991 będzie jeszcze miało swoje szanse w kolejnych latach za sprawą nowych ewolucji. Kto wie, czy odmiany GTS, Turbo lub GT2 nie namieszają w plebiscytach w przyszłych latach.
Kamil Kobeszko - najważniejsze są emocje
Sportowy samochód roku przede wszystkim powinien wzbudzać emocje. A Lamborghini z pewnością takie jest. Już sam jego design chwyta za serce. Jest nietuzinkowy, kontrowersyjny i nieprzebranie szalony. Tak jak szalone powinny być auta sportowe. Opracowany od podstaw, ale z założeniami takimi samymi jak jego poprzednik Murcielago – w każdym calu ma być ekstremalnym coupé.
Potwierdza to również konstrukcja, która jest połączeniem tradycji i pionierskich komercyjnie rozwiązań. Z jednej strony klasyczna jednostka napędowa V12, która jest pozbawiona doładowania, a mimo to ma moc 700 KM. Z drugiej technologia prosto z F1, czyli nadwozie z włókna węglowego w technologii monocoque i poziomo ułożone amortyzatory.
To wszystko świetnie wygląda już w opisie, ale dane techniczne robią nie mniejsze wrażenie. Wystarczy spojrzeć na przyspieszenie od 0 do 100km/h, które w przeprowadzanych testach wynosi poniżej 3 s, i prędkość maksymalną 350km/h. Moim zdaniem auto deklasuje konkurencję i wyznacza nowe standardy w klasie aut supersportowych. Dlatego to dla mnie zdecydowany numer jeden. Do tego ta dźwięczna nazwa... Aventador!
Marcin Łobodziński - nie ma czasu na kompromisy
Szczerze mówiąc, w 2011 roku było kilka samochodów, które zasługują na zdobycie pierwszego miejsca. Jednym z nich jest hardcorowe Porsche 911 4,0 GT3 RS - tak wspaniale, dopracowane i szybkie, że poświęciłem mu jeden z artykułów. Drugim kandydatem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, jest Mercedes C63 AMG Black Series. Już poprzedni model był tym, czego brakowało od wielu lat w gamie Mercedesa, a nowy jest do tego naprawdę szybki. Poza tym bardzo lubię jego wulgarną i przytłaczającą linię z ociekającym sterydami silnikiem.
Jednak gdy się dobrze zastanowiłem, pomyślałem o tym, co dzieje się na świecie, co czeka nas w przyszłości i że niedługo benzyna będzie tak droga, że banki, dając kredyt, będą pytać o ilość paliwa w baku, porzuciłem wszystkie za i przeciw. Pomyślałem, że nie mamy już czasu na kompromisy i wyliczanki. Nie bawmy się już w analizę dobrych i złych stron czegokolwiek. Żyjmy chwilą! Przecież za chwilę przesiądziemy się na samochody ekologiczne. Fuuuj….
Zamknąłem oczy, pomyślałem o moich ulubionych samochodach. Wszystkie postawiłem na pięknej, krętej drodze, wijącej się w cudownie zielonej dolinie, której nikt jeszcze nie zaśmiecił. Po chwili zadumy tylko jedno auto chciałbym tam poprowadzić, gdyby to miała być ostatnia przejażdżka życia – Pagani Zondę Cinque Roadster.
Wybór spośród aut tego sezonu jest więc jednoznaczny – Pagani Huayra. Tylko ten samochód jest na tyle bezkompromisowy, piękny i cudownie wykończony, że mógłby stanowić jedyny środek lokomocji w kierunku nieba. Gdybym umarł i szedł w stronę światła, chciałbym tam na końcu spotkać Horacia Paganiego, który wskazując na wszystkie auta, powiedziałby: „Wybierz synu i jedź na zielone pastwiska”.
To nie jest wybór przemyślany. To wybór prosto z serca.
Mariusz Zmysłowski - tylko auta z gwarancją i bagażnikiem dachowym
Tegoroczny wybór nie należał do łatwych. Trudno było pogodzić podpowiedzi serca i rozumu. W końcu sportowy samochód to nie tylko osiągi, ale również charakter i wzbudzane emocje. Mój wybór padł na Koenigsegga Agerę R. Dlaczego?
W każdym samochodzie starałem się doszukać czegoś wyjątkowego, co przyćmiłoby konkurencję. U Agery R jest to sześć rekordów przyspieszeń ustanowionych w tym roku. Pobiła ona m.in. wynik Veyrona Super Sport w przyspieszeniu od 0 do 300 km/h o 2,17 s. Doskonałe osiągi to głównie zasługa masy własnej wynoszącej 1435 kg oraz monstrualnego 5-litrowego silnika V8, doładowanego przez układ twin turbo. Według danych producenta rozwija on maksymalnie 1115 KM i 1200 Nm. Co ważne, aż 1000 Nm dostępne jest w zakresie 2700-6170 obr./min.
Koenigsegg może pochwalić się również sprytnym rozwiązaniem układu zmiennej aerodynamiki. Pagani w swojej Huayrze zamontowało aktywne lotki, które sterowane są elektronicznie przez komputer samochodu. Szwedzcy inżynierowie stworzyli system, który dopasowuje się sam do bieżących warunków pod wpływem sił wywieranych przez pęd powietrza. To rozwiązanie pozwoliło zaoszczędzić kilka cennych kilogramów, które w Huayrze zostały pochłonięte przez mechanizmy napędzające lotki.
Nie ukrywam, że nie bez znaczenia był dla mnie również wygląd Agery R. Brakuje jej może wulgarności Aventadora, którą bardzo cenię w tamtym aucie. Mimo to Koenigsegg zachwyca mnie swoim delikatnym, zwiewnym, ale jednocześnie agresywnym wyglądem. Agera R nie pozostawia oglądającemu żadnych złudzeń: mimo że producent jest obecny na rynku stosunkowo niedługo, stworzył hipersamochód bez kompleksów.
Zapomniałbym dodać – Agera R ma demontowalny dach, który można ukryć w schowku pod maską, opcjonalny bagażnik dachowy i gwarancję na trzy lata. Fajnie, prawda?
Artur Kuśmierzak - unika bójek
Wybór auta roku nie należy do łatwych zadań, bo prawie wszyscy kandydaci mają w sobie to coś, co ich wyróżnia spośród całej stawki. Mój ostateczny wybór padł na Nissana GT-R. Może na tle konkurencji nie jest to miss piękności, auto nie ma też pod maską silnika V12 i modnego znaczka, który pozwoliłoby jego właścicielowi zaimponować znajomym. Już sam kluczyk od razu wzbudziłby zdziwienie, zachwyt, zafascynowanie, ale przede wszystkim zazdrość, która zwłaszcza podczas imprezy mocno zakrapianej alkoholem mogłaby doprowadzić do bójki (patrz art. 158 kodeksu karnego).
2012 Nissan GT-R | Road Test | Edmunds.com
GT-R pozwala w pewnym stopniu pozostać w cieniu i uniknąć niepotrzebnej zadymy. Oczywiście przyciąga on uwagę i dlatego zaraz po wyjściu na zewnątrz klubu można mocno oberwać. Jednak mimo to Nissan nie jest tak ostentacyjny jak inni jego konkurenci. Z drugiej strony ktoś pewnie powie, że to już przestarzała konstrukcja, i będzie miał sporo racji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że Japończycy stale udoskonalają swojego drogowego robota, który nadal może śmiało powalczyć z innymi znacznie bardziej prestiżowymi autami sportowymi.
Nissan GT-R to po prostu samochód stworzony do ścigania się, a nie do przyciągania spojrzeń skąpo odzianych dziewcząt, i właśnie za to go lubię. Poza tym trudno oprzeć się tej nieprzyzwoicie niskiej cenie, jak na samochód o tak doskonałych osiągach.
Olgierd Lachowski - musi mieć to coś...
Tak jak napisałem w zeszłym roku, dla mnie samochód sportowy musi zapewniać doskonałe osiągi, powinien być wyprodukowany w małej liczbie egzemplarzy i mieć to coś trudnego do zdefiniowania. Coś, co czujemy, patrząc na modele Lamborghini czy Porsche. Budzą emocje. Tego wszystkiego, przy całym swoim zaawansowaniu technicznym, nie mają ani Nissan GT-R, ani Lexus LFA, i dlatego nie zagłosowałem na żadnego z nich.
Moja klasyfikacja:
Miejsce 3: Ferrari FF - świetny poziom techniczny, cztery miejsca, duży bagażnik i nietypowy wygląd. Wiele osób nim się zachwyca, mnie też się podoba, ale zastanówcie się, co byście powiedzieli o tym samochodzie, gdyby nazywał się nie Ferrari, ale np. Wiesmann.
Miejsce 2: Lamborghini Aventador LP700-4 - potężny, zupełnie nowy silnik, agresywne, interesująco wyglądające nadwozie i kompozyty. Byk ma rewelacyjne osiągi przy swojej ogromnej masie własnej. Szkoda tylko, że Włosi kłamali i twierdzili, że ich Lambo ma ważyć "600 kg"...
Moim samochodem roku jest superwóz stworzony przez gościa pracującego niegdyś dla Lamborghini. Jego poprzedni samochód według niego samego nawiązywał do bolidów Grupy C. Ten nowy nie jest do niczego podobny. Pysk ma jak glonojad, a z tyłu jakieś wyłupiaste światła. Mógłby się komuś wydać brzydki, lecz dla mnie jest piękny.
Do tego ma 12-cylindrowy silnik, aktywną aerodynamikę i niesamowite wnętrze. Może jest wolniejszy od Lamborghini, a może szybszy - tego jeszcze nie wiadomo, ale jest na pewno dużo droższy, mniej dostępny, bardziej ekskluzywny, co czyni go wyjątkowym autem. Mój sportowy samochód roku to bóg wiatru - Pagani Huayra.
Szymon Witkowski - na przekór wszystkim
Część redakcji twierdzi, że samochodem roku może być tylko superszybki samochód, z milionem koni mechanicznych pod maską, dębowym wnętrzem ze skórą z niedźwiedzia polarnego, wykonany z ultralekkich nanomateriałów w technologii żywcem wziętej z Formuły 1. Ja uważam, że to bzdura.
W tym roku ujęła mnie wariacka natura niewielkiego coupé, którego sylwetka początkowo w ogóle mi się nie podobała, do momentu kiedy zobaczyłem ten samochód na żywo. BMW 1M Coupe jest jak Denis Rozrabiaka. Jest nawet większym chuliganem, bo można powiedzieć, że rudy. Ponad 300 KM oraz tylny napęd w zupełności wystarczają do udanej zabawy i pogonienia większości aut, które można spotkać na naszych drogach. Na torze wprawny kierowca da pstryczka w nos nawet niektórym supersamochodom.
Oczywiście, że za blisko 240 tys. zł można mieć wiele innych aut, być może szybszych, na pewno lepiej wyposażonych, z pewnością bardziej praktycznych ale… w ogóle mnie to nie obchodzi. Na szczęście nie mam na razie problemu z wydaniem takiej kwoty, więc mogę sobie pozwolić na wybór podyktowany wyłącznie sercem, nie rozumem.
Paweł Kaczor - mecz Włochy-Anglia 0:1
Wybierając sportowy samochód roku 2011, miałem niemały problem. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw w wielkim finale zostały Ferrari FF oraz McLaren MP4-12C. Na korzyść włoskiego auta przemawiało to, że jest to pierwsze Ferrari z napędem na cztery koła. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to pierwsze praktyczne i uniwersalne auto spod znaku czarnego rumaka.
Co przemawiało za McLarenem? Przede wszystkim ten twór angielskiej motoryzacji świetnie się prowadzi, atrakcyjnie wygląda, ma zabójcze osiągi i wydaje się godnym następcą kultowego już McLarena F1. Właśnie to powiązanie z najszybszym swego czasu autem cywilnym zdecydowało o wygranej McLarena MP4-12C, który jest powrotem w wielkim stylu tej angielskiej marki do ligi superaut.
Piotr Wielgus - miłość od pierwszego wejrzenia
Dlaczego Ferrari FF? Bo dawno żaden samochód nie wywołał we mnie tylu pozytywnych emocji i tak mnie nie zachwycił. Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, od momentu gdy majestatycznie pojawił się na stoisku marki podczas targów motoryzacyjnych w Genewie w ubiegłym roku. Miał w sobie tak olbrzymi magnetyzm, piękno i potęgę, że jego urokowi nie sposób było się oprzeć.
To auto według mnie po prostu idealne. Po pierwsze piękne. Choć o gustach się nie dyskutuje, to wszyscy Ci, którzy uważają F FF za brzydala, mają chyba coś źle o oczami. Po drugie to auto szybkie, potężne i bezkompromisowe. A po trzecie – praktyczne. W przypadku Ferrari nie jest to może cecha najistotniejsza, ale z wiekiem docenia ją każdy fan motoryzacji.
Ferrari FF było moim pierwszym wyborem. We włoskiej wojnie Ferrari-Lamborghini zawsze stawałem po stronie czerwonego bolidu. Poza tym nie zachwycają mnie japońskie wyścigówki rodem z mangi. Jedyne krwiste auto sportowe z Kraju Kwitnącej Wiśni to dla mnie Nissan GT-R.
Muszę tutaj też wspomnieć o Astonach Martinach, które są wysoko w moim zestawieniu. Z tą marką jest z kolei tak, jak z pierwszą miłością. Niby poznaje się kolejne, lepsze, wspanialsze, ale o pierwszej nigdy się nie zapomina. Dla mnie zawsze tą pierwszą będą Astony.
Podsumowanie
Zwycięstwo jednym głosem Pagani Huayry nie jest druzgocące. Jak być może zauważyliście, jeden z nas zmienił zdanie, wybierając Pagani zamiast Aventadora. Można zatem uznać, że włoski, ekskluzywny superprodukt wygrał o włos. Ale...
...ale to Pagani! Zobaczcie, że wygrało z takimi legendami jak Ferrari i Lamborghini. To coś znaczy. Może znudziły nam się skaczące konie i byki? Możne przejadły się nam wielkie naleśniki Lamborghini? Ferrari nie urzekło nas swoim kombi-hatchback-coupé. Nawet oryginalny napęd na cztery koła nie zrobił na nas takiego wrażenia, jak ponadczasowy i przepiękny design nowego Pagani.
Pagani Huayra Commercial
Wieloletnie, wielopokoleniowe doświadczenie i wspaniała historia, piękna tradycja nie były tak mocnymi argumentami jak wysiłek i nadludzka pasja Horacia Paganiego. Huayra zwycięża z włoskimi legendami.
Wyniki:
Pagani Huayra | 3 głosy |
Ferrari FF | 2 głosy |
Lamborghini Aventador | 2 głosy |