McLaren mistrzem świata Formuły 1
Ekipa Zaka Browna zdominowała tegoroczne mistrzostwa. Pomimo iż do końca sezonu pozostało jeszcze 6 wyścigów, żaden zespół nie ma już nawet matematycznych szans na pokonanie McLarena. Tym samym stajnia z Woking przypieczętowała podczas GP Singapuru swój 10 tytuł mistrzowski Formuły 1.
Emocjonująca walka pomiędzy Norrisem i Piastrim nadal trwa, a od tej pory może się jeszcze dodatkowo zaostrzyć. Wywalczenie tytułu przez zespół oznacza, że kierowcy nie muszą się już przejmować klasyfikacją konstruktorów i nawet regularne kolizje lub rozbijanie bolidów nie zaszkodzą ekipie w tym aspekcie. Czy oznacza to jednak, że do takich zdarzeń będzie teraz dochodziło regularnie? Z pewnością nie można tego wykluczyć.
Zaraz po starcie zmagań na torze Marina Bay, pomiędzy pretendentami do tytułu znowu zawrzało. Lando ruszył lepiej i zaatakował Oscara po wewnętrznej. Niestety doszło do kolizji, Piastri stracił pozycję i czas, a Norris delikatnie uszkodził swój samochód. Australijczyk był wściekły, a komunikaty, które kierował do swojego inżyniera przez radio sugerowały, że Lando powinien oddać mu pozycję. Sędziowie uznali, że kolizja była incydentem wyścigowym, a McLaren nie zdecydował się na zastosowanie poleceń zespołowych.
Norris pomimo uszkodzeń był w stanie utrzymywać tempo jadącego przed nim Verstappena. Piastri z kolei nie mógł się zbliżyć do zespołowego partnera, a w dalszej fazie zmagań jego mechanicy popełnili błąd w trakcie zmiany opon i Oscar stracił kolejne sekundy. Komunikacja między kierowcą a zespołem nie napawała optymizmem. W głosie Oscara słychać było załamanie, brak motywacji i obojętność, gdy inżynier pytał go o preferowane podejście do strategii. W końcówce Australijczyk co prawda odrobił straty, ale nie zdołał już zaatakować i finiszował na czwartej pozycji. Również Norris nie dał rady pokonać Verstappena i choć trzymał się tuż za nim przez połowę wyścigu, to Max obronił drugą pozycję.
W tej sytuacji wszyscy nieco zapmnieli o Russellu, który zaliczył niesamowity weekend na torze, który teoretycznie nie powinien sprzyjać ekipie z Brackley. Treningi zdawały się potwierdzać tę teorię, ale w sobotę George zupełnie niespodziewanie popisał się świetnym okrążeniem i w kwalifikacjach wywalczył pole position.
W niedzielę Brytyjczyk pokazał klasę i przez cały dystans zmagań nie oddał prowadzenia. Max liczył na to, że start na miękkich oponach pozwoli mu na atak, jednak kierowca Mercedesa obronił pozycję, a gdy tempo Verstappena spadło, Holender zaczął spowalniać za sobą Norrisa, co pozwoliło Russellowi zbudować sporą przewagę. Zwycięstwo George’a i piąte miejsce Antonellego sprawiły, że ekipa Toto Wolffa zwiększyła swoją przewagę nad Ferrari w klasyfikacji zespołów.
Stajnia z Maranello zaliczyła kolejny przeciętny weekend. Pierwsza czwórka była całkowicie poza ich zasięgiem. Przez cały dystans zmagań próbowali walczyć z Antonellim, ale Włoch najpierw wyprzedził Leclerca, a następnie obronił się przed nacierającym na miękkich oponach Hamiltonem. Brytyjczyk pod koniec zmagań miał z kolei spore problemy. W trakcie pogoni za kierowcą Mercedesa, dopadła go awaria hamulców.
Lewis cudem dowiózł bolid do mety, choć na ostatnim okrążeniu stracił aż 40 s. Tuż przed finiszem dogonił go Alonso, ale zabrakło mu 0,4 s aby znaleźć się przed zawodnikiem Ferrari. Hiszpan natychmiast jednak zgłosił, że Hamilton wielokrotnie wyjeżdżał poza tor i ścinał zakręty, walcząc aby utrzymać samochód na torze. Sędziowie po wyścigu postanowili przyjrzeć się sprawie i ostatecznie nałożyli na Lewisa karę 5 s, która zepchnęła go w klasyfikacji wyścigu za Alonso.
Zmagania na torze Marina Bay nie należały do najciekawszych. Kierowcy w czołówce jechali blisko siebie ale mieli problemy z wyprowadzeniem skutecznego ataku. Kibice na pewno liczyli na jakieś zamieszanie i wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa. Zespoły także planowały strategię, uwzględniając możliwość pojawienia się na pewnym etapie wyścigu safety cara. Do neutralizacji jednak nie doszło (co wcześniej w historii GP Singapuru zdarzyło się tylko raz), a wyścig ukończyli wszyscy kierowcy.
McLaren był w tym roku klasą sam dla siebie. Ekipa zdobyła tytuł mistrzowski w rekordowo szybkim tempie. Jest to dziesiąte mistrzostwo zespołu w historii, co oznacza, że w klasyfikacji wszechczasów znajduje się on na drugim miejscu. Sześć mistrzostw więcej na swoim koncie ma Ferrari. Rozstrzygnięcie rywalizacji o triumf wśród konstruktorów oznacza jednocześnie, że walka pomiędzy kierowcami McLarena o tytuł mistrza świata kierowców mocno się zaostrzy. Norris i Piastri nie muszą już przejmować się zdobywaniem cennych punktów dla swojej ekipy i mogą skupić się tylko na sobie. Sporej zmiany podejścia możemy spodziewać się ze strony Oscara. Po GP Singapuru Australijczyk czuje, że zasady, które zespół ustalił w kwestii walki o tytuł, przestają obowiązywać.
We Włoszech Piastri oddał pozycję Norrisowi, po tym jak Lando stracił ją w wyniku słabego pit-stopu. Tym razem Brytyjczyk zderzył się z zespołowym partnerem, a Oscar padł jeszcze ofiarą błędu mechaników. Mimo to, zespół nie ingerował w kolejność na torze. Trudno oczekiwać aby Piastri w kolejnych wyścigach słuchał poleceń zespołu, zwłaszcza gdy będą dotyczyły zamiany kolejności. Norris musi być gotowy na ostrą walkę z zespołowym partnerem, który na pewno nie zostawi mu wiele miejsca w trakcie kolejnego starcia. Następna odsłona tej niezwykłej rywalizacji czeka nas za dwa tygodnie, podczas GP Stanów Zjednoczonych.
Źródło: O wyścigach przy wyścigach
Autor: Paweł Wasilewski
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Paweł Wasilewski. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite https://patronite.pl/owyscigach