Premiera wideo: Beijing 5 to rodzinny SUV z Chin za 127 tys. zł
W Polsce właśnie pojawiła się kolejna chińska marka samochodów, tym razem pochodząca z szeregów państwowego koncernu BAIC. Beijing 5 to SUV wielkości Toyoty RAV4, który – poza atrakcyjną ceną i bardzo bogatym wyposażeniem – zaskakuje też innymi zaletami. Miałem okazję przyjrzeć się bliżej temu dość egzotycznemu debiutantowi i wytropić też kilka wad nowego chińskiego SUV-a.
11.12.2023 | aktual.: 05.02.2024 10:52
Jeśli dziś jest poniedziałek, to znaczy, że z dużym prawdopodobieństwem na polskim rynku debiutuje nowy producent aut z Chin. I choć w 2022 roku z jego fabryk na świecie wyjechało 1,5 mln samochodów, to jest duża szansa, że jeszcze o nim nie słyszeliście.
BAIC to jeden z największych producentów samochodów w Kraju Środka, który jest własnością państwa. Spółka istnieje od 1958 roku, a samochody produkuje od 40 lat. W Chinach działa w ramach joint venture m.in. z Hyundaiem i Mercedesem. Prowadzi centra badawczo rozwojowe w Chinach, Dolinie Krzemowej i w Detroit, w Hiszpanii, we Włoszech i w Niemczech. W Polsce BAIC na początek wprowadza markę Beijing, ale poza nią ma też m.in. Arcfoxa i Fotona. Arcfox już kilka lat temu prezentował swoje auta na salonie w Genewie, a obecnie w Chinach podbija segment premium swoimi elektrykami z architekturą 800-voltową. Foton z kolei jest największym w Chinach producentem pojazdów użytkowych.
Pierwszym modelem Beijinga, który trafił do Polski, jest SUV o oznaczeniu 5. Na innych rynkach funkcjonuje m.in. pod nazwą X55, natomiast jego chińska nazwa to w tłumaczeniu "kostka Rubika". Beijing 5 ma 4,62 m długości, czyli wielkością nadwozia odpowiada Toyocie RAV4 i Fordowi Kudze. Od Volkswagena Tiguana czy Hyundaia Tucsona jest o ok. 12 cm dłuższy.
Z przodu Beijing 5 może przypominać trochę styl Cupry, z tyłu Peugeota, jednak styliści Beijinga podkreślają, że czerpali inspirację z... maski smoka. Z uwagi na gładki przód i brak klasycznego grilla można podejrzewać, że mamy do czynienia z samochodem elektrycznym. Pozory mylą, pod maską kryje się bowiem benzynowe 1.5 Turbo, które generuje 177 KM i 305 Nm. W standardzie ma dwusprzęgłową, siedmiostopniową skrzynię biegów i występuje tylko z napędem na przednie koła – napęd 4x4 nie jest oferowany tak samo jak inne warianty silnika. Beijing 5 ma rozpędzać się od 0 do 100 km/h w 7,8 s.
Tylko jeden wybór klienci będą mieli w przypadku wyposażenia. Większość elementów, za które trzeba zwykle w tej klasie dopłacać, Beijing 5 ma w standardzie: aktywny tempomat, czujniki martwego pola, elektrycznie sterowane fotele z ogrzewaniem i wentylacją, wirtualne zegary, kluczyk zbliżeniowy, elektrycznie sterowana klapa bagażnika, kamera 360 stopni czy 19-calowe alufelgi. Trudnym do zaakceptowania brakiem jest jednak Apple CarPlay i Android Auto. Kierowcom, którzy mają wysokie wymagania do systemu inforozrywki, ekran może się wydawać niewystarczająco duży.
Dobre wrażenie zrobiły na mnie jednak przestronność kabiny i przyjazne w dotyku materiały. Po chińskiej marce, która chce konkurować przede wszystkim ceną, spodziewałem się znacznie gorszych tworzyw. Mało korzystnie wypada za to bagażnik – ma tylko 350 litrów pojemności. W tej klasie SUV-ów to co najmniej o 150 litrów za mało. Pod podłogą znalazło się co prawda dojazdowe koło zapasowe, ale też gruba warstwa styropianu, która zabiera sporo cennej przestrzeni na bagaże.
W pełni wyposażony Beijing 5 ma kosztować 127 500 zł – to bardzo konkurencyjna oferta, jeśli wziąć pod uwagę ile trzeba zapłacić za rywali z podobnym napędem i opcjami. Importer udziela pięcioletniej gwarancji z limitem przebiegu 100 tys. km. Na razie Beijinga będzie reprezentować 11 dilerów w Polsce, a do końca 2024 roku importer chce mieć minimum jednego przedstawiciela w każdym województwie.
Na początku 2024 roku w salonach Beijinga ma się pojawić również mniejszy SUV o oznaczeniu 3, a jeszcze w pierwszym kwartale także większy – 7. Więcej wrażeń ze statycznego pokazu Beijinga 5 znajdziecie w prezentacji wideo.