Popularne mity. Kierowcy często nie wiedzą, że robią źle
Krążące wśród kierowców mity na temat eksploatacji samochodu zimą wynikają często z przeświadczenia, że w motoryzacji od dziesięcioleci nic się nie zmieniło. Może to też wynikać z braku szkoleń wśród młodych kierowców, którym wiedzę przekazują starsi, niemający kontaktu ze współczesnymi autami i nowoczesnymi rozwiązaniami. Oto pięć mitów, po których usłyszeniu ekspertom opadają ręce.
03.02.2023 | aktual.: 04.02.2023 13:23
Mit 1: silnik trzeba rozgrzać przed jazdą
Jak wskazują eksperci, kilkadziesiąt lat temu silniki tego wymagały, ale nie teraz. To przeszłość, kiedy mówimy o samochodach wyprodukowanych po 2000 roku. One wręcz nie przepadają za rozgrzewaniem na postoju. Po uruchomieniu silnika warto odczekać tylko kilka sekund, by olej rozprowadzić po całym układzie.
Długie rozgrzewanie silnika na postoju w samochodach z wtryskiem i elektronicznym zapłonem nie ma żadnego uzasadnienia – mówi Adam Lehnort, ekspert sieci ProfiAuto. – Silnik dużo szybciej i przede wszystkim w optymalnych dla niego warunkach rozgrzeje się w czasie jazdy. Natomiast faktem jest, że nim osiągnie temperaturę roboczą, nie warto ostro przyspieszać. Należy dać mu kilka minut, choć zimą najlepiej wcale tego nie robić – dodaje ekspert.
Mit 2: felgi stalowe na zimę, a aluminiowe na lato
W wielu ogłoszeniach czytamy, że sprzedający oddaje drugi komplet kół, a opony zimowe są założone na stalowe felgi. Do dziś w rozmowach o używaniu samochodu zimą słyszymy nierzadko, że stalowe felgi są lepsze na zimę, a aluminiowe na lato. Ekspert rozbija w pył tę teorię.
– Nie widzę żadnego uzasadnienia, by na zimę koniecznie zakładać stalowe felgi zamiast aluminiowych – mówi Adam Lehnort. To nieprawda, że aluminiowe obręcze w tym okresie szybko się niszczą, choć oczywiście z pewnością są one narażone na większe ryzyko uszkodzenia. To stalowe felgi niszczą się wielokrotnie szybciej, bo zwyczajnie korodują w ciągłym kontakcie z wilgocią i solą drogową. Już po sezonie mogą wyglądać fatalnie. A alufelgi, nawet nieco zniszczone, zawsze prezentują się lepiej, również przy sprzedaży samochodu.
Ekspert dodaje, że felgi stalowe właśnie zimą wykazują jedną z najgorszych wad – chodzi o ich oczyszczanie.
– Jeśli będziemy jechać po głębokim śniegu, który nie jest zmarznięty, przyklei się on do kół, oblepiając je zwłaszcza od wewnętrznej strony – mówi Adam Lehnort. – Kiedy np. wieczorem złapie mróz, śnieg zostanie na felgach, a w czasie jazdy możemy poczuć wibracje. W przypadku większości aluminiowych obręczy można podjechać na myjnię ręczną i je umyć, a wkładając lancę pomiędzy szprychy, również da się to zrobić od wewnątrz. Z felgami stalowymi będzie to praktycznie niemożliwe – dodaje.
Mit 3: opony zimowe najlepiej na przednią oś
W autach z najpopularniejszym napędem przednim, część kierowców wciąż decyduje się na zakładanie tylko dwóch opon zimowych – z przodu. Zaoszczędzone kilkaset złotych może odbić się czkawką, kiedy auto wypadnie z drogi.
- Dwie opony zimowe na przednią oś to fatalny pomysł, kiedy mówimy o śniegu czy typowo zimowych warunkach, np. gołoledzi – mówi ekspert ProfiAuto. – Kiedy jest bardzo ślisko, różnica przyczepności między dwoma rodzajami opon może być tak duża, że samochód będzie kompletnie nieprzewidywalny. Dlatego, że stabilność samochodu wynika z przyczepności tylnych opon, lepsze opony powinny znaleźć się na tylnej osi. Ale nie chodzi o założenie zimowek na tył, a na przodzie zostawienie opon letnich, lecz np. w przypadku nierównomiernego zużycia lepiej na tylnej osi mieć to lepsze ogumienie.
Mit 4: napęd na cztery koła pozwala zimą jeździć dużo szybciej
Napęd na cztery koła bywa tak samo zbawienny, jak i zgubny. Sprawnie rozpędza auto i bardzo poprawia przyczepność oraz sterowność w zakręcie, ale kiedy trzeba się zatrzymać – nie pomaga.
Przy okazji mechanicy sieci ProfiAuto wskazują, że z powodu usterek napędu na cztery koła więcej klientów w warsztatach pojawia się właśnie zimą.
- Jeśli mamy napęd na cztery koła, a nie odczuwamy jego działania na śniegu, to najprawdopodobniej doszło do usterki – podpowiada Adam Lehnort. - To właśnie zimą kierowcy zauważają, że coś jest z nim nie tak. Jest wiele aut z dołączaną tylną osią, w których zużyciu ulega np. sprzęgło wielopłytkowe czy przekładnia kątowa. To niestety często efekt zaniedbań. W wielu nowoczesnych autach napęd 4x4 jest zarządzany przez elektronikę, więc i wszystkie czujniki powinny być sprawne. Jeśli chcemy cieszyć się długowieczną pracą układu napędowego 4x4, warto wymieniać w nim olej i reagować na usterki elektroniki – podsumowuje ekspert ProfiAuto.
Mit 5: zimą auto pali dużo więcej
Jedni kierowcy twierdzą, że zimą ich samochody spalają więcej paliwa, a inni są przeciwnego zdania. Z naszych testów wprost wynika, że największy wzrost zużycia paliwa pomiędzy okresem letnim a zimowym wykazują samochody hybrydowe, w których spada wydajność baterii. Dodatkowo ogromne straty da się zauważyć w samochodach z bateriami o większej pojemności – hybrydy plug-in oraz elektryki. Jeśli chodzi o auta spalinowe, to tak dużych różnic nie da się zaobserwować.
Tak było, kiedy kierowcy używali tzw. ssania i jechali na nim przez kilka minut. Wtedy, na bogatej mieszance, silnik palił jak smok – wspomina Adam Lehnort. – Teraz urządzenia wzbogacające mieszankę pracują tak krótko, że tylko jazda na krótkich dystansach może przynieść zauważalnie większe spalanie. Oczywiście dla wielu osób jest to normalna, codzienna jazda, dlatego w tej sytuacji auto spali więcej. Dzieje się tak głównie z powodu dłuższego nagrzewania, a dodatkowo używania ogrzewania, a więc kierowania ciepłego powietrza od razu do kabiny. Opory toczenia opon zimowych też mogą być trochę większe. Należy jednak pamiętać, że zimą jeździmy zwykle wolniej i ostrożniej, więc w teorii auto powinno palić mniej. Jeśli auto zimą pali wyraźnie więcej, a w naszym stylu jazdy nic się nie zmienia, może to wynikać z jakiejś usterki. Warto wtedy udać się do warsztatu na sprawdzenie pracy jednostki – przypomina ekspert.
Dlaczego jednak wielu kierowców twierdzi, że zimą samochód zużywa więcej paliwa? Jest kilka przyczyn. Po pierwsze, zwykle dłużej rozgrzewają auto na postoju (mit 1) i mniej chętnie je gaszą, chcąc utrzymać ciepło w kabinie, np. podczas czekania na kogoś.
Po drugie, kiedy na drogach zalega śnieg, to jeździmy bardziej zachowawczo, a ekonomia jest na drugim miejscu na liście priorytetów. Używamy wtedy niższych biegów, czyli wyższych obrotów, a koła napędowe nierzadko podczas ruszania buksują. To wszystko przekłada się bardziej na wyższe spalanie niż sama tylko temperatura otoczenia.