Polacy zaciskają pasa u mechaników. "Niech pan nie dotyka progów"

Kryzys uderza w kieszenie Polaków, którzy zaczynają oszczędzać na kolejnych rzeczach. Widać to też na Stacjach Kontroli Pojazdów, gdzie coraz częściej pojawiają się po prostu gruzy na kołach.

Tak, jeden z kierowców wykorzystał puszkę piwa
Tak, jeden z kierowców wykorzystał puszkę piwa
Źródło zdjęć: © WP Autokult | Zdjęcie nadesłane przez czytelnika
Mateusz Lubczański

23.10.2022 | aktual.: 23.10.2022 12:18

"Czy tez zauważacie, ze ostatnio coraz więcej gruzów się pojawia na badaniach?" – pyta pan Piotr na grupie przeznaczonej dla diagnostów samochodowych. Odpowiedzi nie pozostawiają wiele wątpliwości. "U nas to samo", "też to obserwuję", "do mnie przyjechał (...) z progami wyrzeźbionymi z pianki montażowej i szpachli. Pierwsze co to "niech pan nie dotyka progów bo świeżo zrobione, jeszcze lakier nie wysechł" – piszą diagności z całej Polski.

- Poprzednie lata były dużo lepsze jeżeli chodzi o stan techniczny i ludzie bardziej dbali o auta – informuje mnie pan Piotr zapytany o ostatnie tygodnie na Stacji Kontroli Pojazdów.

- Znaczący wzrost cen wszystkiego dookoła przyczynia się do tego, że ludzie przestają dbać o stan techniczny auta i rzadziej odwiedzają warsztaty - dodaje

Co do tego można mieć wątpliwości, przeglądając dane dostarczone przez rząd. Jeszcze we wrześniu 2019 roku (warto przyjąć wartości przedpandemiczne) "pieczątkę" podczas przeglądu uzyskało 1 348 925 pojazdów. Za niesprawne uznano 41 057 pojazdów.

We wrześniu 2022 roku przegląd "przeszło" 1,6 mln pojazdów, liczba negatywnych kontroli wyniosła… 41 tys. pojazdów. Czyli na papierze jest lepiej.

Jest ku temu powód. Diagności wskazują, że dla wielu kierowców przegląd auta to formalność, a zadaniem pracownika SKP nie jest sprawdzenie stanu technicznego, a "wbicie przeglądu". Jeden z diagnostów wspomina, że właściciel auta pojechał do innej stacji, 35 km dalej, by "dostać" przegląd nie naprawiając swoich czterech kółek. "Niezły z niego turysta" - pisze.

Wszystko dlatego, że sami właściciele SKP mają nóż na gardle. Od kilkunastu lat nie zwiększono opłaty za obowiązkowy przegląd techniczny. W międzyczasie wzrosła inflacja, stawki VAT, zarobki, jak i koszty prowadzenia działalności, a stawka, jaką płaci się za kontrolę stanu pojazdu, pozostała taka sama. Jeśli kierowca wie, że diagnosta "robi problemy", skieruje się na stację bardziej "przyjazną" – i to ona zarobi.

Na razie jednak nie ma się co spodziewać podwyżek. Te – według Ministerstwa Infrastruktury – mogą zostać wprowadzone po wprowadzeniu przepisów dot. "stworzenia spójnego systemu nadzoru nad badaniami technicznymi pojazdów". Pracująca nad nimi komisja jeszcze w połowie października była, dosłownie, podzielona na pół pod względem wymaganych poprawek. Nie ma co liczyć na szybkie zmiany. Zwłaszcza, że w obliczu nadchodzących wyborów kolejne podwyżki będą po prostu ryzykowne.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (142)