Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)

Pierwszy kontakt z Maserati MC20: tym razem się uda

Mateusz Żuchowski
10 września 2020

Podczas hucznej premiery miałem okazję dobrze przyjrzeć się z bliska nowemu superautu Maserati. Co jednak ważniejsze, miałem okazję przyjrzeć się też z bliska samej firmie. Mogę zdradzić tyle: jej przyszłość będzie równie ekscytująca i głośna, co samo MC20.

Premiera MC20 to wielkie wydarzenie dla Maserati. Jak przekonuje sama firma – najważniejsze od dekad. W historycznych, przedwojennych jeszcze murach jej fabryki w samym sercu Modeny padły wielkie słowa o nowym rozdaniu, potrojeniu rocznej produkcji do poziomu ponad 70 tysięcy aut i wyczekiwanym powrocie do zarabiania.

Wzruszyłbym się bardzo na te słowa gdyby nie fakt, że słyszałem je dokładnie w tym samym miejscu już siedem lat temu. Wtedy to została zaprezentowana tutaj zbudowana od zera, zupełnie nowa, piąta generacja limuzyny Quattroporte, która dała początek mniejszemu Ghibli i SUV-owi Levante.

Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)
Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)

Te trzy modele także miały zwielokrotnić produkcję tej marki do kilkudziesięciu tysięcy sztuk i zapewnić jej zyski potrzebne do dalszych inwestycji w marszu ku zajęciu pozycji jednego z globalnych liderów segmentu premium. Tymczasem produkcja w 2017 roku przekroczyła 50 tys. aut, ale już w zeszłym roku spadła do 19 tys. sztuk. Obecnie oferowane modele coraz bardziej nerwowo wypatrują swoich następców, a ci nie przyjdą jeszcze przez kilka lat.

Więc nawet jeśli wielkie wizje roztaczał przede mną sam Mike Manley, szef całego koncernu FCA i jedna z najważniejszych osób w przemyśle motoryzacyjnym na świecie, nie kryłem swojego zwątpienia. Na widok tego, ten wypalił do mnie przed grupą dziennikarzy i swojej wierchuszki: – Cóż, zawsze znajdą się sceptycy, którzy będą wieszczyć porażki. Tymczasem prawdziwy obraz jest taki: Maserati na przestrzeni ostatnich lat zanotowało godny uznania postęp. To najlepszy okres w dziejach firmy. Bazując na tej pozycji, jesteśmy w stanie zbudować silną, popularną i przynoszącą duże zyski markę, tak jak zrobiliśmy to w ostatnich latach z Jeepem – grzmiał.

Mike Manley na premierze Maserati MC20 (pierwszy z lewej) (fot. Maserati)
Mike Manley na premierze Maserati MC20 (pierwszy z lewej) (fot. Maserati)

Rzeczywiście, kilka mądrych decyzji w zakresie rozwoju określonych rynków i modeli pozwoliło Manleyowi wznieść Jeepa na rekordowo wysoki poziom. Obecnie ta niegdyś specjalistyczna marka sprzedaje blisko milion aut rocznie i rośnie w siłę nie tylko w USA, ale także w Europie czy Chinach. Coś może być na rzeczy.

Przyszłość Maserati: 13 modeli w cztery lata

Manley zapewnia, że teraz z Maserati będzie inaczej. Wskazuje, jakie popełniono błędy, i jak ich uniknąć w przyszłości. – Firma za szybko chciała uzyskać za dobre wyniki. To przełożyło się na zalegające samochody u dealerów, co z kolei przełożyło się na obniżanie wartości rezydualnej aut – wylicza. Mądra strategia szybko przerodziła się w doraźne i nerwowe ruchy, przez które zabrakło już czasu i energii na stabilny rozwój.

Teraz świeży dopływ gotówki z lepiej radzących sobie marek FCA ma zapewnić tę stabilizację. To znaczy – już zapewnia, bo prace, których efekty teraz widzimy, trwały przecież od kilku lat. Ukończony jest już pozycjonowany poniżej Levante nowy SUV Maserati Grecale, który powinien szybko stać się najlepiej sprzedającym się modelem w historii marki. Przywiązanie marki do tradycji udowodni tymczasem nowa generacja Maserati GranTurismo. Obydwa auta dotrą na polski rynek w przyszłym roku.

Do końca 2024 roku Maserati ma zaprezentować w sumie aż trzynaście nowych modeli. W odpowiedzi na coraz surowsze normy emisji spalin, znaczna część tej liczby to warianty hybrydowe i elektryczne istniejących i przyszłych modeli. Będą występować z dopiskiem Folgore (wł. Błyskawica).

Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)
Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)

Wbrew pozorom to dobra informacja dla fanów motoryzacji. Pokazuje, że Maserati zabezpiecza swoją przyszłość i dzięki bardzo zaawansowanemu układowi napędowemu może osiągnąć silną pozycję na wschodzącym rynku elektrycznych aut sportowych. Modele z linii Folgore będą napędzane przez trzy silniki elektryczne (jeden na przedniej osi, dwa na tylnej), co zapewni im wydajny napęd na cztery koła z możliwością płynnej regulacji podziału mocy pomiędzy tylnymi kołami. Włosi celują w 800-woltową instalację, która jest obecna na przykład w Porsche Taycanie, oraz szereg innowacji, które do tej pory były wykorzystywane wyłącznie w Formule 1 i Formule E.

Maserati MC20: wyznacza przyszłość, wraca do korzeni

Nim jednak to wszystko nastąpi, najpierw Maserati ma udowodnić swoją wartość tym autem: sportowym coupe z centralnie umieszczonym silnikiem, ramą z włókna węglowego i unoszonymi do góry drzwiami, czyli MC20.

Jego wygląd ze zdjęć wiele osób określiło jako niepozorny, czy wręcz anonimowy. Na żywo nadwozie robi jednak dokładnie takie wrażenie, jakiego chcieli twórcy (i, podobno, klienci Maserati). Z jednej strony nie ma wątpliwości, że z tą niską i szeroką na całe dwa metry bryłą, kontrastowym dyfuzorem z włókna węglowego i fenomenalnie wpasowanym w tylną szybę logo marki mówimy o egzotycznym, włoskim superaucie. Z drugiej strony MC20 sprawia bardziej dojrzałe i ponadczasowe wrażenie, niż te wszystkie lamborghini, ferrari i mclareny, których wygląd dla wielu osób idzie coraz bardziej w kierunku absurdalnych zabawek.

Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)
Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)

Podczas dwudniowej wizyty w Modenie miałem okazję zobaczyć kilka egzemplarzy tego modelu, od sklejonych na taśmę mułów testowych po gotowe auta zjeżdżające z linii produkcyjnej. Nie mam wątpliwości, że jakość wykonania i wygląd nie zawiodą fanów i klientów. Nie zawiedzie też dźwięk silnika. Gdy jeden z egzemplarzy miał zrobić nam niespodziankę i zjawić się na placu w centrum miasta, słyszeliśmy go, gdy był jakieś dwie przecznice wcześniej.

Ten dźwięk to zasługa kolejnego ważnego elementu układanki: zupełnie nowego silnika V6 o nazwie Nettuno. To pierwszy od 20 lat motor opracowany i zbudowany przez Maserati. Prace nad nim trwały przez ostatnie blisko pięć lat. Z trzech litrów pojemności wyciska on aż 630 KM, a przy tym spełnia najnowsze normy emisji spalin. Jest to zasługa rewolucyjnej konstrukcji silnika z dodatkowymi, mniejszymi komorami spalania poprzedzającymi te główne. Rozwiązanie to zapewnia dużo wydajniejsze spalanie mieszanki paliwowo-powietrznej. Ponownie, jest to technologia, która do tej pory była stosowana wyłącznie w Formule 1. Wkrótce śladem Maserati pójdą pewnie konkurenci, ale to marka z Modeny ten jeden raz będzie pionierem.

Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)
Maserati MC20 (2020) (fot. Mateusz Żuchowski)

Do prezentowanego coupe szybko dołączą także wersja otwarta, elektryczna oraz torowa. Maserati już potwierdziło, że wraca do motorsportu. I to dla mnie kolejna wiadomość, która pokazuje, że Manley i jego podwładni idą w dobrym kierunku. W końcu historia tej marki, i wszystko to, co było w niej dobre, miało swój początek właśnie w wyścigach.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/10]
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeMaseratiwywiady
Komentarze (10)