Pierwsza jazda: SsangYong Torres – ten, który pozwoli marce wyjść z niszy?
SsangYong Torres to 4,7-metrowy SUV mierzący wprost w takie rynkowe tuzy jak Toyota RAV4, Skoda Kodiaq czy Honda CR-V. Stylistycznie jest nawet zapatrzony w Jeepa i Land Rovera, jednak cenowo chce ograć rywali. W wielu punktach widać postęp marki, ale czy spełni pokładane w nim duże nadzieje?
SsangYong ma za sobą burzliwe lata. Przechodził z rąk do rąk zarówno na poziomie globalnym, jak i lokalnym, importerskim. Obecny przedstawiciel marki w naszym kraju (grupa dilerska PTH) działa od połowy 2021 roku i jest to działanie przez duże D. Sprzedaż wzrosła z 341 do 1706 sztuk w zeszłym roku. Plan na ten rok: 2500 rejestracji i z każdym kolejnym ta liczba ma rosnąć o ambitne tysiąc sztuk. Cel to 1 proc. udziału w polskim rynku.
Mocy do tak dynamicznego rozwoju mają dostarczyć nowe modele, przede wszystkim – Torres. To pierwszy efekt zastrzyku gotówki, jaki zaaplikował nowy właściciel marki SsangYong, czebol KG Group. Upraszczając ogrom jego działalności: nie ma branży, w której ten koreański gigant nie zarabiałby milionów czy nawet miliardów. Ma huty stali, wydaje media internetowe i drukowane, wytwarza nawozy i do niedawna był też głównym franczyzobiorcą KFC w Korei (i chodzi tu naprawdę o Kentucky, a nie Korean Fried Chicken).
KG Group, a konkretnie spółka motoryzacyjna KG Mobility, teraz chce tchnąć nowe życie w SsangYonga i po Torresie już to widać. Marka, której design dotychczas nie był powszechnie kochany, tym razem się postarała bardziej i Torres faktycznie potrafi odwracać głowy na ulicy. Ponieważ z zewnątrz nie ma żadnych znaczków SsangYonga, są jedynie napisy Torres, dla postronnych auto stanowi zagadkę. Na pierwszy rzut oka mógłby być też Jeepem, ma coś z Land Roverów, z tyłu może też z Forda Explorera. Designerzy nie poskąpili charakteru i terenowych smaczków, jak np. srebrne osłony zderzaków czy maska z wyrazistymi przetłoczeniami i uchwytami. Czuć przygodę.
Jego bezpośredni rywale to jednak wyrośnięte SUV-y kompaktowe i przedstawiciele klasy średniej: Toyota RAV4, Skoda Kodiaq, Kia Sportage, Nissan X-Trail, Hyundai Tucson, ale też Santa Fe – sami widzicie, klienci już mają z czego wybierać, a mimo to SsangYong wierzy, że co któryś jednak będzie wolał Torresa.
Kupujący do wyboru będą mieli tylko jeden silnik (benzynowe 1.5 T-GDI o mocy 163 KM), w późniejszym okresie również wersję elektryczną. Ważnym argumentem będzie cena zaczynająca się od 139 900 zł i niezłe wyposażenie seryjne. Już najtańsza wersja Joy ma na pokładzie 7 poduszek powietrznych, dwustrefową klimatyzację automatyczną, system multimedialny z 9-calowym ekranem oraz Android Auto i Carplayem, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamerę cofania, elektrycznie składane lusterka czy 17-calowe alufelgi. Automatyczna skrzynia biegów i napęd 4x4 kosztują po 10 tys. zł. Topowa wersja Wild kosztuje z pełnym wyposażeniem 202 900 zł.
Torres ma 4,7 m długości i 2,68 m rozstawu osi. Swój gabaryt przekuwa w znakomitą przestronność kabiny – szczególnie na wygodnej kanapie z regulowanym oparciem jest ponadprzeciętnie dużo miejsca na kolana, głowę czy szerokość. Bagażnik też jest potężny: SsangYong deklaruje od 703 do 1662 litrów wg normy VDA.
Tym parametrem Torres plasuje się wśród największych SUV-ów. I nim teraz pomyślicie, że Koreańczycy wliczają do tej imponującej wartości także to wybrzuszenie na tylnej klapie, które udaje pokrywę koła zapasowe – nie, tam nie da się nic schować. W wersjach 4x4 koło zapasowe tkwi pod podłogą bagażnika, w przestrzeni, która rzecz jasna jest wliczana do deklarowanej pojemności kufra. Klapa bagażnika, mimo klamki z prawej strony, otwiera się nie na bok, a do góry. Za dopłatą 4500 zł także elektrycznie.
W miejscu koła zapasowego można też mieć zbiornik LPG. Za 6500 zł polscy dilerzy SsangYonga montują w Torresie instalację gazową. Zważywszy na to, że przejęty z Korando benzynowy silnik 1.5 T-GDI nie słynie z niskiego zużycia paliwa, a diesel w ogóle nie będzie oferowany, instalacja LPG wydaje się logicznym rozwiązaniem.
Przedstawiciele SsangYonga spodziewają się, że 2/3 klientów w Polsce będzie wybierać instalację gazową. Rozważających tę opcję powinno przekonać włączenie komponentów systemu LPG do 5-letniej, fabrycznej gwarancji mechanicznej auta (z ograniczeniem do 100 tys. km).
Podczas pierwszych jazd 163-konny Torres wyposażony w automatyczną skrzynię biegów i napęd 4x4 zużył na autostradzie równe 10 l, na drogach krajowych i wojewódzkich, przy bardzo spokojnej jeździe – 7,5 l. Na dokładniejsze pomiary jeszcze przyjdzie czas przy okazji testu, ale na razie wygląda na to, że Torres jest równie spragniony jak Korando. Średni wynik dla tej wersji wg WLTP to 9,1 l/100 km.
SsangYong nie podaje czasu przyspieszenia 0-100 km/h. 163 konie mechaniczne mierzą się tu z masą 1610 kg, czyli do spokojnego przemieszczania się wystarczy. Zestrojenie układu jezdnego jest nieco sztywniejsze, niż pamiętam to z Korando. Czucie, jakie zapewnia układ kierowniczy, też zostało nieco lepiej dopracowane. Przy nagłych manewrach czy awaryjnym hamowaniu wychodzą na jaw niestety kompromisy opon Nexen Roadian – ESP musi reagować szybko. Jeśli cenicie sobie precyzyjne prowadzenie – kompromisów zauważycie więcej. Tu SsangYong jeszcze pozostaje w tyle za koreańskimi rywalami.
Z nierównościami asfaltu Torres radzi sobie zupełnie przyzwoicie, miło zaskoczył mnie tym, jak spokojnie pokonał wyboistą leśną drogę – żadnego dobijania i to mimo toczenia się na 20-calowych kołach. Prześwit wynosi 195 mm. W zrównoważony charakter wpisuje się też automatyczna skrzynia, którą dostarcza Aisin: działa sprawnie, ale bez nerwów. Gdyby chcieć wymusić wcześniejszą redukcję – są łopatki.
Duża kierownica zwraca uwagę nietypowym, nieco prostokątnym kształtem. Jest to niepotrzebne udziwnienie, które nie daje żadnej korzyści. Zestaw zegarów składa się z niewielkiego ekranu i niezbyt czytelnych, monochromatycznych wyświetlaczy ciekłokrystalicznych. Można to zrobić lepiej, co udowadnia np. mniejsze Korando. Lepiej dopracowano tu natomiast guziki na kierownicy, które ułatwiają obsługę komputera pokładowego.
Gorzko rozczarował mnie system multimedialny: w trakcie pierwszych jazd restartował się co kilka minut, uniemożliwiał normalne sterowanie funkcjami. Z oceną inforozrywki Torresa wstrzymam się do dłuższego testu – podobno w Korei wiedzą o tym problemie i pracują nad jego rozwiązaniem. Jest to jednak o tyle zaskakująca usterka, że sprzedaż Torresa na innych rynkach ruszyła już kilka miesięcy temu.
Poniżej głównego monitora znajduje się drugi ekran dotykowy, na którym na stałe wyświetlają się panel sterowania klimatyzacją i wirtualne guziki do blokowania napędu 4x4 czy trybami jazdy – z jakiegoś powodu w wersji z napędem na 4 koła nie ma akurat tej drugiej możliwości. Rozwiązanie mogło być inspirowane Audi, ale nie daje tak rozbudowanych możliwości. Co ciekawe: kiedy zmienia się temperaturę na dolnym panelu, wówczas także na górnym wyświetla się podobna plansza (o ile akurat system się nie restartuje).
Na tunelu przewidziano sporo przestrzeni na podręczne drobiazgi, napoje, jest spory schowek pod podłokietnikiem. Także w jakości wykonania widać progres. Szczególnie pozytywny efekt daje szew ozdobny w górnej części deski rozdzielczej i na boczkach drzwi. Te powierzchnie są też wykończone miękkim tworzywem. Kabina prezentuje się szczególnie ciekawie w kolorystyce khaki i brązowej – to barwy zarezerwowane dla wyższych wersji.