Pierwsza jazda: elektryczna Toyota Hilux. Tak, ma to sens
Toyota zaprezentowała 9. generację Toyoty Hilux i w tym wydaniu do gamy dołączyła wersja elektryczna. Suche dane techniczne stawiają więcej pytań niż odpowiedzi, ale krótka przejażdżka szybko wskazuje dla kogo jest to auto.
Dziewiąta generacja to mocno przypudrowany poprzednik – w końcu nawet prototypy elektrycznego Hiluxa były oparte na wcześniejszym wcieleniu auta. W europejskiej gamie pozostaje silnik wysokoprężny, choć teraz jest lekko zelektryfikowany – to po prostu miękka hybryda wspomagająca jednostkę spalinową. Państwa, których nazwy kończą się na "-stan", dostaną nawet benzynowe 2,7 l!
Ale to elektryk budzi sporo wątpliwości. Baterię umieszczono w ramie, jest ona doskonale chroniona. Ale jest też druga strona medalu – pojedynczych ogniw się nie wymienia, wyjmowany jest cały moduł. Producent udziela jednak 10-letniej gwarancji (lub do miliona kilometrów). No i najważniejsze: ograniczenia konstrukcji ramy sprawiły, że nawet przy użyciu "chemii" na manganie (o wyższej gęstości energetycznej) załadujemy maksymalnie 59,2 kWh energii.
Elektryczna Toyota Hilux. Tak, ma to sens
Jest to pojemność dość… umiarkowana nawet jak na przeciętnego, miejskiego elektryka, a co dopiero dla Hiluxa ważącego 2,5 l (same ogniwa to 400 kg). Właśnie przez to w trybie pomiarowym WLTP (niezwykle faworyzującym elektryki) Hilux przejedzie 240 km, po czym będzie wymagał półgodzinnego ładowania. Japończycy nie chcą podać maksymalnie dostępnej mocy – będzie to pewnie powyżej 100 kW, choć krzywa przyjmowania energii dalej pozostaje nieznana.
I teraz można się zastanawiać: po co komu takie auto? Otóż nawet w Polsce zainteresowanie wyraziło około 100 klientów. To głównie branża drzewna/nadleśnictwa, kopalnie, lotniska czy place budowy/duże magazyny. Innymi słowy elektryczny Hilux sprawdzi się wszędzie tam, gdzie jeździ się często, ale na krótkich dystansach.
Hilux na prąd pojedzie maksymalnie 140 km/h, choć powyżej 100 km/h już "puchnie". Nie jest to, jak możecie się domyślić, pochłaniacz zakrętów, a bez włączonego trybu rekuperacji trudno było wyczuć płynne działanie hamulców. Gdy już jedziemy przy wykorzystaniu jednego pedału, system zaczyna działać płynniej.
Miałem za to okazję przejechać się po wymagającym torze off-roadowym w podparyskim centrum rozwojowym. Hilux ma dwa silniki, po jednym na każdej osi, generujące 200 Nm z przodu i 270 Nm z tyłu. Dzięki rozmaitym programom elektroniki idzie on przez trudny teren "jak zły", nawet pomimo kosmicznej wagi. No i robi to w całkowitej ciszy – nie słychać nawet skrzypienia plastików.
Mamy tutaj już elektryczne wspomaganie kierownicy, łączność z internetem, dwa duże (ponad 12-calowe) ekrany oraz twarde, ale przygotowane do boju tworzywa. Tradycyjnie dla Toyoty z tyłu znajdziemy porty USB, ale pożałowano nawiewów.
Elektryczny Hilux jako pierwszy z nowej generacji trafi na rynek – dokładnie w kwietniu 2026 roku. Wersja spalinowa pojawi się u dealerów dopiero w czerwcu. Ceny na razie nie są znane.