Pallad rekordowo drogi. To problem dla producentów aut i świetna wiadomość dla złodziei
Cena wykorzystywanego w branży motoryzacyjnej palladu w ciągu ostatnich dwóch tygodni wzrosła o 25 proc. i osiągnęła rekordowe wartości. Kurs tego metalu może jeszcze wzrosnąć, ponieważ rynek odczuwa brak cennego dla przemysłu kruszcu.
19.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:40
Końcem 2018 r. producenci samochodów bili na alarm, ponieważ potrzebny do produkcji katalizatorów pallad stał się droższy niż złoto. Wówczas za uncję pierwszego z tych metali płacono 1254 dolary. Jak informuje "Reuters" w połowie stycznia 2020 r. cena palladu wynosi już 2500 dolarów za uncję (28,3 g). W ciągu pierwszych dwóch tygodni stycznia jego cena wzrosła o 25 proc. i jest już znacznie wyższa niż kurs złota, wynoszący obecnie około 1,5 tys. dolarów za uncję.
Wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec szybowania ceny palladu, ponieważ metalu na światowych giełdach zaczyna brakować. Zapotrzebowanie na pallad oceniane jest w 2020 r. na około 10 mln uncji. Tymczasem możliwości wydobywcze szacuje się na 9 mln uncji. Jak dodaje "Reuters", jest to związane ze spadkiem produktywności kopalń w Południowej Afryce, a to właśnie w tym regionie znajduje się 40 proc. światowych złóż palladu.
Dodatkowo sytuację pogarsza zmiana przepisów w Chinach. Państwo Środka wymaga spełniania przez sprzedawane na tamtejszym rynku pojazdy ostrzejszych norm emisji. Ich osiągnięcie nie jest możliwe bez zastosowania katalizatorów wyprodukowanych z zawartością palladu wyższą o przynajmniej 30 proc. niż wcześniej. Co prawda w katalizatorze przeciętnego samochodu osobowego znajduje się jedynie kilka gram palladu, ale w przypadku Chin mamy do czynienia z efektem skali. Dodatkowo sytuację pogarsza rosnąca popularność SUV-ów. W przypadku tych większych, wyposażonych w potężniejsze silniki, do produkcji katalizatora potrzeba nawet 30 gram palladu.
Rekordowe ceny palladu to problem nie tylko dla producentów samochodów, ale też ich użytkowników. Już dziś nowy katalizator to zwykle wydatek 3-5 tys. zł., a w niektórych modelach część zamienna może kosztować nawet dwukrotnie więcej. Z drugiej strony wyższe ceny osiągną również używane katalizatory. To może skłaniać przestępców do częstszego decydowania się na kradzieże, a tych dokonuje się bardzo łatwo.
Złodzieje wybierają samochody benzynowe, gdyż to w ich katalizatorach stosuje się pallad, a na ich celowniku są przede wszystkim SUV-y. Po pierwsze część z takiego auta może być cenniejsza, a po drugie łatwiej dokonać kradzieży w wyżej zawieszonym pojeździe. Scenariusz jest zawsze taki sam. Złodziej wczołguje się pod samochód z akumulatorową szlifierką kątową, namierza katalizator i wycina go. W tym samym czasie druga osoba stoi na czatach i obserwuje otoczenie.
Jak wygląda to w praktyce? W kwietniu 2019 r. łódzcy policjanci otrzymali zgłoszenie o dziwnym zachowaniu mężczyzny kręcącego się w okolicy volkswagena transportera. Gdy przybyli na miejsce, zauważyli, że spod zaparkowanego auta wydobywają się iskry. Na widok radiowozu leżący pod autem mężczyzna wyrzucił szlifierkę kątową i zaczął uciekać. Szybko został jednak zatrzymany przez funkcjonariuszy.
Przez lawinowo rosnące ceny palladu producenci muszą zmierzyć się w dużym problemem ekonomicznym i logistycznym. Kierowcy zaś powinni zwracać pilniejszą uwagę na swoje samochody zaparkowane "pod chmurką".