Obwodnica się zapada, spółka odmawia napraw. Droga w ogóle nie powinna powstać?
Od kilku tygodni droga będąca obwodnicą Bolesławia jest nieczynna z uwagi na pojawiające się zapadliska i dziury. Spółka, która według starostwa jest odpowiedzialna za pojawienie się zniszczeń, nie chce jednak wziąć odpowiedzialności za naprawy.
20.06.2023 | aktual.: 20.06.2023 20:03
Chodzi dokładnie o obwodnicę Bolesławia w powiecie olkuskim w Małopolsce. O sprawie zaczęło robić się głośno w ostatnich dniach, mimo że zapadlisko, które wchłonęło część asfaltu, pojawiło się na jezdni 30 maja bieżącego roku. Na drodze pojawiła się wtedy ogromna dziura, głęboka na 2-3 metry, o średnicy rzędu 2,5 metra. Przez nią wręcz zniknął jeden z pasów ruchu.
To nie pierwsze zapadlisko na tym terenie. W lutym pojawiła się dziura kilkanaście metrów od obwodnicy Bolesławia. Od połowy lutego droga jest więc niedostępna dla kierowców.
Starostwo Powiatowe w Olkuszu, zaraz po powstaniu zapadliska na jezdni, zwróciło się do domniemanego winowajcy. Według samorządu zawiniła spółka zarządzająca Zakładami Górniczo-Hutniczymi "Bolesław".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak informuje TVN24, po dwóch tygodniach spółka wysłała odpowiedź. Jej zdaniem przy budowie drogi całkowicie zostało zlekceważone to, co może stać się z nią już za kilka lat. Znajduje się ona bowiem nad nieczynną kopalnią, której szyby zostały zalane w wyniku wyłączenia pomp odprowadzających wodę w 2020 roku.
Droga, której koszt budowy wynosił 7,5 mln zł, zdaniem wielu osób w ogóle nie powinna zostać wybudowana. Za kilka lat bowiem prawdopodobnie zostanie podtopiona w wyniku podnoszącego się poziomu wód podziemnych. Co więcej, zostało to nawet przewidziane w dokumentacji hydrogeologicznej przygotowanej w 2019 roku.
Droga znajduje się na obszarze, który za kilka lat będzie częścią zalewu wodnego. To właśnie dlatego ZGH odmawia podjęcia się napraw, bo skoro drogi i tak w niedalekiej przyszłości nie będzie, jest to ich zdaniem strata pieniędzy.
Starostwo Olkuskie uważa jednak, że dni drogi nie są policzone. Władze grożą, że wobec odmowy naprawy rozważają wprowadzenie sprawy na drogę sądową.
W najgorszym wypadku więc cała sytuacja może zakończyć się wielomiesięczną, o ile nie wieloletnią, batalią sądową. Jeżeli w takim kierunku będą zmierzać obie strony sporu, nikt tak naprawdę nie będzie wygranym. Najwięcej zaś stracą mieszkańcy, którzy będą musieli czekać na ponowne oddanie drogi do użytku. O ile to w ogóle jeszcze kiedyś nastąpi.